Refleksja nad paraszą Emor
Mija kolejny rok i znów mamy paraszę Emor. Pod koniec owej porcji Tory znajdujemy taką oto historię:
[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]Między Izraelitami znajdował się syn pewnej Izraelitki i Egipcjanina. Syn Izraelitki pokłócił się z pewnym Izraelitą w obozie. Syn Izraelitki zbluźnił przeciwko Imieniu i przeklął je. Przyprowadzono go do Mojżesza. Matka jego nazywała się Szelomit, córka Dibriego z pokolenia Dana. Umieszczono go pod strażą, dopóki sprawa nie będzie rozstrzygnięta przez usta Pana. Wtedy Pan powiedział do Mojżesza: «Każ wyprowadzić bluźniercę poza obóz. Wszyscy, którzy go słyszeli, położą ręce na jego głowie. Cała społeczność ukamienuje go. Potem powiesz Izraelitom: Ktokolwiek przeklina Boga swego, będzie za to odpowiadał. Ktokolwiek bluźni imieniu Pana, będzie ukarany śmiercią. Cała społeczność ukamienuje go. Zarówno tubylec, jak i przybysz będzie ukarany śmiercią za bluźnierstwo przeciwko Imieniu. (Kpł 24:10-16)[/perfectpullquote]
Historia ta, zawarta w zaledwie 6 wersetach, ma przynajmniej kilka wątków, nad którymi rabini rozważali przez stulecia, jak na przykład, jakie ma znaczenie to, że ów człowiek był synem Egipcjanina. Czy gdyby jego ojciec był Izraelitą, zachowywałby się on inaczej? Itd, itp.
Każdego tygodnia studiuję dedykowaną porcję Tory, zwykle zaczynam zaraz po szabacie i studiując używam różnych źródeł, oczywiście także internetowych. W zeszłą niedzielę znalazłem świeżą d’war Tora w The Jerusalem Post, autorstwa znanego Rabina Dawida Wolpe, z Sinai Temple z Los Angeles. Natknąłem się na nią prawdopodobnie dlatego, że w tym momencie w Izraelu czytamy każdą kolejną porcję Tory o tydzień wcześniej, aniżeli w diasporze, i będzie tak w tym roku do końca Księgi Liczb. Pozwólcie, że zacytuję jej fragmenty, będą one bowiem bazą naszych dzisiejszych rozważań, nie wspominając już, że rozważania Rabina Wolpe są cenne same w sobie:
[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]W Talmudzie rabini postulują, że ten, kto słyszy bluźnierstwo, powinien rozedrzeć swoją szatę. Następnie rabin Hiyya wyjaśnia realny stan rzeczy w tej kwestii: „Kto w dzisiejszych czasach słyszy wzmiankę o imieniu Boga w bluźnierczym kontekście, nie jest zobowiązany do darcia swojej szaty, gdyby bowiem tak było, cała jego szata byłaby podarta (Sanhedryn 60a). Innymi słowy, bluźnierstwo stało się tak powszechne, że napiętnowanie go stało się niemożliwe. Stało się dalekie od rzadkiego wybryku, który można by ukarać śmiercią, stało się wszechobecne […][/perfectpullquote]
[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]Wszystko to uzmysławia nam, iż słuchanie budzącej sprzeciw mowy i uczenie się, jak sobie z nią radzić, jest częścią naszego naturalnego, “lingwistyczno-intelektualnego układu odpornościowego”. W ten sam sposób, w jaki pozwalanie dzieciom na zabawę na brudnych podwórkach buduje ich układ odpornościowy, pozwalanie na swobodny przepływ słów czyni nas zdolnymi, by radzić sobie ze słowami, których przesłaniu się sprzeciwiamy, a nawet gardzimy.[/perfectpullquote]
A zatem bluźnierstwa nie można było i nie da się uniknąć, i przypuszczalnie z tego powodu zniesiono owe drastyczne kary. Są to bardzo interesujące obserwacje i bardzo aktualne zarazem. Jeśli chodzi o zacytowane powyżej konkluzje, to w stu procentach się z rabinem Wolpe zgadzam. Jednakże jego dwar Tora zawiera jeszcze jeden bardzo interesujący fragment:
[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]Abraham już kwestionuje Bożą sprawiedliwość, gdy powiedziano Sodomie, że ma zostać zniszczona: „Czyżby sędzia całej ziemi nie pełnił sprawiedliwości?” (Rodzaju 18:25). Bluźnierstwo zostało więc być może zakazane, jednakże impuls, by rzucać oskarżenia ku niebu, znalazł inne sposoby na wyrażenie siebie.[/perfectpullquote]
„Rzucać oskarżenia ku niebu” – myślę, że rabin Wolpe uchwycił tu psychologiczną istotę bluźnierstwa. Odłóżmy więc na chwilę na bok Boga, teologię i przeanalizujmy rzecz z filozoficzno-egzystencjalnego punktu widzenia: rzucanie tego rodzaju oskarżeń jest rzucaniem ich w kierunku obiektywnej rzeczywistości. Jest ono czymś wciąż zrozumiałym, jeśli za ową obiektywną rzeczywistością stoi inteligentny Stwórca, który jest w stanie tego rodzaju oskarżenia czy przekleństwa usłyszeć. Rzecz jednak wygląda jeszcze gorzej, jeśli takiego Stwórcy stojącego za rzeczywistością nie ma. Wówczas rzucanie tego rodzaju oskarżeń będzie symptomem szaleństwa, choroby psychicznej, a z pewnością marnej kondycji duchowej i psychologicznej człowieka, który tego rodzaju przekleństwa rzuca, a co najmniej braku psychicznej równowagi. To bardzo często idzie w parze z resentymentem, głęboką nienawiścią wobec świata i nienawiścią wobec innych innych – jak już wspominałem przy okazji paraszy Emor i tego tematu: w kontekście teologicznym judaizmu bluźnierstwo wobec Boga jest tożsame z bluźnierstwem wobec jego obrazu, człowieka. Pytanie więc jest czysto praktyczne: co mamy robić z takimi ludźmi? Czy możemy pozwolić, aby ludzie o takiej kondycji psychologiczno-duchowej mieli np. władzę nad nami? Co jeśli ją już mają?
Pozwólcie, że pozostawię te pytania bez odpowiedzi. Wystarczy, że je postawimy, bo to, myślę, pogłębia to nasze zrozumienie dlaczego Tora, nasz starożytny kodeks prawny, tak surowo penalizuje bluźnierstwo.
Szabat szalom!
link to d’war Tora Rabina Wolpe:
https://www.jpost.com/judaism/torah-portion/article-705945
Leave a Reply