April 8th, 2016/29 Adar II 5776 In most cultures and for much of human history, there was no concept of sickness and disease as primarily a “medical” issue, as a problem with our physical bodies. A person did not get sick from bacteria, an infection or a disease. Instead it was often believed that sickness was caused by some action of the individual, very often it was a “divine punishment” for something that a person did to themselves or someone else.
In this worldview, where everything comes from God, then sickness and disease must also come from God. If a person is healthy, then they must be living an ethical life, and it could be assumed then, that if a person becomes sick, then they must have somehow sinned or done wrong.
This week’s Torah portion mentions the concept of purity and impurity and introduces the idea of “tzara’at” a skin plague that is so powerful it can even be transmitted to our clothing. This ailment was understood to be not just a physical ailment, but an ethical, emotional and social problem. Later commentators listed specific deeds which caused tzara’at. Midrash VaYikra Rabba says that it was punishment for lying, murder, vain oaths, robbery, sexual crimes and even for not giving enough tzedakah! Do any of these things, and you will get a painful and contagious rash. This path of reasoning may seem strange to us now, but before the days of modern medicine this belief was simply the most logical.
Unfortunately in many contemporary faith traditions, including the more fundamental forms of all of the major religions, this is still a common view; that all that happens in our lives, the good, but also the bad, happens for a reason and that we are to blame. When someone gets sick, when we experience a tragedy, no matter what our role, we must somehow be at fault. When someone dies, there must have been a “reason”. We may not know why or be able to make a direct connection, but we should not try to question God’s plan.
Yet doesn’t this also mean that a doctor or anyone who tries to help someone who is sick is then fighting against the will of God? If God punishes with sickness, then only God can heal, and to take control in this way is then violating God’s will. If this is our understanding, then we should not question God, and we simply have to accept our pain and suffering, and that of others as the will of heaven. This may be the most logical view from a purely religious perspective, but in some ways, it is also the most cruel.
Judaism believes in logic, and as we know, we are asked to question and challenge the texts of the Torah, each other, and even God. When we encounter something that does not fit, when we see something that does not make sense, we search for answers. Yet life is not that simple, and simply questioning everything, especially when we or someone else in pain, does not always bring us to a place of healing or comfort. Judaism asks us to do more. We can’t just blame God. But we also can’t simply blame ourselves.
Our tradition asks us instead to be partners with God in creation and in the healing of ourselves and the world. When we experience pain and suffering we need to understand that God is crying with us, and God, and therefore all those who are close to us, and even those who are not, have the potential to feel our pain and have the potential to help. Pain should bring us closer to each other, and create more compassion in our hearts. And of course when we feel joy, when experience the beauty of life, this should inspire us to bring more of this joy to others.
When life happens, both the pains and the joys, we must take the time to experience our emotions and reach out to others if that is what we desire. And when the time is right, then we can take what we have learned from the pain and from the joy, and channel it into healing and love toward others. This is how God can work through each of us. And this is how we can create a more peaceful world.
Gdzie dopatrywać się winy?
8 kwietnia 2016/29 adar II 5776 W większości kultur oraz przez znaczną część historii ludzkiej nie istniało pojęcie chorób i schorzeń jako w głównej mierze problemu „medycznego”, jako czegoś, co dotyczy naszych fizycznych ciał. Ludzie nie chorowali w wyniku styczności z bakteriami, na skutek różnych infekcji czy też schorzeń. Często wierzono natomiast, że choroba wywołana została konkretnym zachowaniem danej jednostki. Bardzo często choroba postrzegana była jako „Boża kara” za coś, co dana osoba wyrządziła samej sobie bądź innym.
Zgodnie z tym stanowiskiem, wedle którego wszystko pochodzi od Boga, również wszelkie choroby i schorzenia muszą pochodzić od Boga. Jeśli ktoś jest zdrowy, oznacza to, że żyje zgodnie z zasadami etyki; można zatem zakładać, że ten, kto zachorował, musiał w pewien sposób zgrzeszyć lub uczynić coś złego.
Przeznaczona na ten tydzień parasza wspomina o koncepcji czystości i nieczystości oraz wprowadza pojęcie caraat – plagi skórnej, która ma tak dużą siłę rażenia, że możemy przekazać ją nawet naszym ubraniom. Schorzenie to uważane było nie tylko za przypadłość fizyczną, ale również za problem etyczny, emocjonalny i społeczny. Późniejsi komentatorzy wymieniali konkretne czyny, które skutkowały pojawieniem się caraat. Midrasz Wajikra Raba twierdzi, że była to kara za: kłamstwo, zabójstwo, przysięgi składane na próżno, kradzież, przestępstwa na tle seksualnym, a nawet za ofiarowanie zbyt małej cedaki! Dopuść się którejkolwiek z wyżej wymienionych rzeczy, a dostaniesz bolesnej, zakaźnej wysypki. Ten sposób rozumowania może nam się dziś wydawać dziwny, w czasach przed rozwojem współczesnej medycyny wiara ta stanowiła jednak po prostu najbardziej logiczne wyjaśnienie.
Niestety, w wielu współczesnych wiarach, łącznie z fundamentalnymi nurtami wszystkich głównych religii, pogląd ten bywa wciąż często wyznawany: wszystko, co przydarza nam się w życiu: dobro, ale również zło – wydarza się z pewnej określonej przyczyny, i to my ponosimy za to winę. Gdy zachorujemy, gdy przydarzy nam się jakieś nieszczęście, to niezależnie od tego, jaką sami odegraliśmy przy tym wydarzeniu rolę, musimy być w taki czy inny sposób winni. Gdy ktoś umiera, musiał być ku temu jakiś „powód”. Możemy nie wiedzieć dlaczego tak się stało i nie być w stanie wskazać bezpośredniego powiązania, nie powinniśmy jednak próbować kwestionować planu Boga.
Czy nie oznacza to jednak również, że lekarz bądź ktokolwiek inny, kto próbuje pomóc choremu, sprzeciwia się w ten sposób woli Boga? Skoro Bóg zsyła karę w postaci choroby, to jedynie Bóg może uzdrawiać, próba odwrócenia biegu wydarzeń równoznaczna byłaby zatem z pogwałceniem woli Boga. Jeśli akceptujemy taki sposób rozumowania, to nie powinniśmy poddawać w wątpliwość woli Boga i powinniśmy po prostu zaakceptować ból i cierpienie przypadające w udziale zarówno nam samym, jak i innym, uznając je za wolę niebios. Patrząc z perspektywy czysto religijnej może wydawać się to najbardziej logicznym stanowiskiem, pod pewnymi względami jest to jednak zarazem stanowisko najbardziej okrutne.
Judaizm wierzy w logikę oraz – jak wiemy – zachęca nas do kwestionowania i podważania słów Tory, poglądów wyznawanych przez nas samych oraz przez innych ludzi, a nawet słów Boga. Gdy natkniemy się na coś, co nie wydaje się właściwe, gdy dostrzegamy coś, co zdaje się nie mieć sensu, poszukujemy odpowiedzi. Życie nie jest jednak takie proste i poddawanie wszystkiego w wątpliwość, zwłaszcza wtedy, gdy my lub ktoś inny pogrążeni jesteśmy w cierpieniu, nie zawsze pomaga nam zaznać pocieszenia czy też uzdrowienia. Judaizm wzywa nas, abyśmy uczynili coś więcej. Nie możemy tak po prostu obwiniać Boga, nie możemy też jednak tak po prostu obwiniać samych siebie.
Nasza tradycja wzywa nas raczej, abyśmy byli partnerami Boga w dziele stworzenia oraz w procesie uzdrawiania zarówno nas samych, jak i świata. Doświadczając bólu i cierpienia musimy zrozumieć, że Bóg płacze wraz z nami; Bóg, a zatem wszyscy ci, którzy są nam bliscy, jak również ci, którzy nie są, zdolni są do odczuwania naszego cierpienia i zdolni są do udzielenia nam pomocy. Cierpienie powinno zbliżać nas do siebie nawzajem oraz zwiększać obecne w naszych sercach współczucie. Oczywiście, gdy odczuwamy radość lub gdy doświadczamy piękna życia, powinno zainspirować nas to, abyśmy w jeszcze większym stopniu dzielili się tą radością z innymi.
W naszym życiu, pełnym zarówno cierpienia jak i radości, musimy znaleźć czas na doświadczanie naszych emocji i na otwarcie się na innych – jeśli tego właśnie potrzebujemy. Gdy nadejdzie zaś odpowiedni czas, możemy wykorzystać to, czego nauczyło nas cierpienie i radość, aby osiągnąć stan uzdrowienia i miłości wobec innych. Właśnie w taki sposób Bóg może działać poprzez każdego z nas. Właśnie w taki sposób możemy stworzyć świat, w którym panować będzie większy pokój.
Rabin Boris Dolin
Tłum.: Marzena Szymańska-Błotnicka
Leave a Reply