Refleksja nad paraszą Szlach
Nasza porcja Tory na ten tydzień opowiada nam historię 12 zwiadowców wysłanych przez Mojżesza, aby zbadać Ziemię Obiecaną przed jej podbiciem. Wrócili czterdzieści dni później, niosąc ogromną kiść winogron, granaty i figi, aby donieść o bujnej i urodzajnej ziemi. Ale dziesięciu spośród zwiadowców ostrzega, że mieszkańcy tej ziemi są olbrzymami i wojownikami „potężniejszymi od nas”; tylko Kaleb i Jozue nalegają, że ziemia może zostać podbita, tak jak nakazał Bóg.
Nasi rabini analizowali tę historię z wielu perspektyw. Jedną z kwestii, na której szczególnie się skupili, można ująć w następujących pytaniach: Na czym polegał grzech zwiadowców wysłanych na zwiady do Ziemi Obiecanej? Co tak strasznie złego uczynili ci zwiadowcy, że sprowadziło to karę dodatkowych czterdziestu lat życia na pustyni dla wszystkich Izraelitów, na skutek czego wielu z nich nigdy nie ujrzało Ziemi Obiecanej? Jedna z odpowiedzi zaproponowanych przez naszych rabinów głosi, że przedstawili oni stronniczą opinię na temat Ziemi Obiecanej i możliwości jej podbicia, zamiast przedstawić stosunkowo obiektywną, opartą na faktach relację o sytuacji na tych terenach. Według Rambana ich zadaniem było zgromadzenie informacji na temat tej ziemi głównie w celach logistycznych, tak aby móc przygotować dobrą strategię podbicia tych terenów. Zdaniem Rasziego zostaje to wyrażone w tytule paraszy szelach lecha – „wyślij [zwiadowców] dla siebie”. Nie wykonali jednak tego zadania i wydaje się nawet, że tych dziesięciu zwiadowców było po stronie wszystkich narzekających Izraelitów, którzy ciągle szemrali przeciwko Mojżeszowi i Bogu i chcieli wrócić do Egiptu. Tak naprawdę nie wybrali się, aby zbadać Ziemię Obiecaną. Poszli tam, aby zebrać informacje, które potwierdziłyby ich narrację, żeby użyć współczesnej terminologii.
Jaką możemy z tego wynieść lekcję? Dziesięciu izraelickich zwiadowców, którym brakowało wiary w Boga, opisało Ziemię Obiecaną jako niemożliwą do podbicia. Pozostałych dwóch, Jozue i Kaleb, którzy wierzyli w Bożą pomoc, mieli o wiele bardziej pozytywną opinię o tej ziemi i możliwości jej podbicia, choć przyznali, że konieczna będzie Boża pomoc:
[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]A Jozue, syn Nuna, i Kaleb, syn Jefunnego, spośród tych, którzy zbadali tę ziemię, rozdarli swoje szaty i rzekli do całego zboru izraelskiego: Ziemia, przez którą przeszliśmy, aby ją zbadać, jest ziemią bardzo, bardzo dobrą. Jeżeli יהוה ma w nas upodobanie, to wprowadzi nas do tej ziemi i da nam tę ziemię, która opływa w mleko i miód, tylko nie buntujcie się przeciwko יהוה. Nie lękajcie się ludu tej ziemi, będą oni naszym pokarmem; odeszła od nich ich osłona, a יהוה jest z nami. Nie bójcie się ich! (Lb 14, 6-9)[/perfectpullquote]
Cała ta historia może posłużyć za ilustrację XX-wiecznego, dowiedzionego poglądu epistemologicznego, iż nasze postrzeganie świata (i nas samych) zależy od zdobytej przez nas wcześniej wiedzy o świecie. Innymi słowy, postrzegamy i interpretujemy wszystko, co nas otacza (oraz to, co wewnątrz nas, jak nasza tożsamość) w kategoriach tego, czego już wcześniej się nauczyliśmy i naszych wcześniejszych przekonań o rzeczywistości, za pośrednictwem całego aparatu poznawczego, który stanowi główny szkielet naszej wiedzy i naszego systemu przekonań. Ten aparat poznawczy może być adekwatnym narzędziem z adekwatnym językiem do opisania rzeczywistości; może być też mniej adekwatnym albo kompletnie nieadekwatnym narzędziem do zrozumienia rzeczywistości, a zatem stanowić poważną przeszkodę dla naszego postrzegania i zdolności przetwarzania informacji. Nie jest to nowa koncepcja. Przekonanie, że podmiot ludzki odgrywa aktywną rolę w rozumieniu rzeczywistości zostało już przedstawione w pismach filozofów takich jak David Hume, Immanuel Kant, a niektóre jego wersje można już znaleźć w pismach starożytnych greckich filozofów. Jednakże ta bazowa wiedza/przekonania, które determinują nasze postrzeganie i zdolności poznawcze, wbrew opiniom niektórych postmodernistycznych myślicieli nie stanowią absolutnej przeszkody w naszym poznaniu, która uniemożliwiałaby nam poznanie obiektywnych prawd wszechświata. Nauczyliśmy się już, jak przezwyciężać takie przeszkody; duża część dziedziny zwanej metodologią nauki dotyczy przezwyciężania różnych ograniczeń poznawczych, również takiego typu. Ogólnie mówiąc, metodologia naukowa odniosła duży sukces w tej dziedzinie i ważne jest, aby o tym wspomnieć, ponieważ niektóre postmodernistyczne koncepcje kompletnie zatarły rozróżnienie pomiędzy nauką a pseudonauką, otwierając drogę do panowania ignorancji, nihilizmu poznawczego oraz przynosząc i utrwalając różne złudzenia poznawcze.
Nasze postrzeganie determinowane jest zatem przez naszą wiedzę i przekonania. Wszystko to z kolei wpływa na nasze działania. To, co uważamy za prawdziwe, może mieć ogromny wpływ na nasze działania, a zatem na nasz los. Ale na szczęście nasze przekonania zwykle mogą zostać zweryfikowane w praktyce; a zatem, cokolwiek robimy, powinniśmy zastanowić się nad (praktycznymi) konsekwencjami naszych przekonań i nieustannie zadawać sobie pytania takie jak: do czego doprowadziły mnie moje przekonania? Czy mnie uszczęśliwiają? Jak wpływają na moje relacje z innymi ludźmi, w tym z moimi najbliższymi? Jak wpływają na moją karierę zawodową? Czy pomagają mi osiągać moje cele życiowe? Czy powinienem coś poprawić w moim systemie przekonań? Jak to się w istocie stało, że zacząłem żywić takie i takie przekonania? I tak dalej.
Błędy w tej sferze mogą mieć na nas zły wpływ; pewne konsekwencje naszych przekonań mogą być dla nas okropne – równie złe jak te, z jakimi zmierzyli się Izraelici w naszej opowieści biblijnej. Jedynym na to remedium jest ostrożne, refleksyjne życie, w którym potrafimy przyglądać się krytycznie naszym przekonaniom, nawet tym najbardziej podstawowym, i poddawać je ponownej ocenie. Tylko to może ostatecznie uratować nas przed wieloma rzeczami, których nigdy nie chcielibyśmy doświadczać.
Szabat szalom!
Menachem Mirski
Tłum. Marzena Szymańska-Błotnicka
Leave a Reply