“The LORD said to Abram, ‘Go forth from your native land and from your father’s house to the land that I will show you.’” (Gen 12:1)
According to Rabbi Eliezer Berkovits, the history of Judaism begins with galut – exile. Abraham decided to go into exile, since there was no place for him in his native land. He faced a choice: either remain true to himself and become a stranger in a foreign land, or remain in his native country and “blend into his surroundings”. The first option meant preserving his own identity and remaining a stranger forever, whereas by choosing the second option he would lose his own identity. As a result of his decision our ancestors lived through 400 years of slavery. In fact, they also had a choice – to either completely “dissolve” in the Egyptian society or remain a separate group of strangers in a foreign country.
In our daily prayer Ve’ahavta we are being admonished that if we do not keep the commandments which have been imposed on us, we shall be scattered among different nations all across the world. These concepts led to a belief which is rooted very deeply in Jewish tradition: That all forms of exile are a Divine punishment. This is connected to a view which is quite common in Judaism, according to which the Diaspora is an abnormal state, both from a political and a spiritual standpoint, which in addition leads to social and economic subjugation and which poses a constant threat to our existence. Our history in the Diaspora partially confirms these claims, but in part also contradicts them.
In any case, these notions do not embody the entire theological significance of the Diaspora. In order to notice its broader meaning we must move beyond our “tribal egocentrism”. In the course of their history societies cyclically reject certain ideals, laws and values. When such values start to seem foreign in a given place in space-time, minorities who still adhere to them are forced into compulsory emigration, sometimes in tragic circumstances. As Jews, we have experienced this many times, since by upholding our values we have repeatedly contradicted our volatile and capricious world. Just as Abraham no longer “fitted into” the reality of his native country, similarly on many occasions we have ceased to fit into our surroundings.
When a minority which abides by true and enduring values is being persecuted, values such as justice, humanity – in fact even plain decency – also go into exile. In extreme cases – such as during the Holocaust – exile becomes a cosmic state, wherein even God turns into an exile. This is the ultimate significance of the concept of shechinta begaluta mentioned in the Book of Zohar – the idea that the Divine presence goes into exile.
There is no Judaism without some form of Zionism. In all probability we would not have survived as Jews if it hadn’t been for the hope for the return to Eretz Israel, which played an important role in shaping our identity for almost twenty centuries during which the European Diaspora existed. However, a theological meaning can be ascribed to our presence outside of the Land of Israel as well. It serves as a daily reminder that our existence is permanently and inextricably intertwined with the existence of other nations and religious communities. One aim of this is to make us sensitive to the problems experienced by minorities who dwell next to us both in the Diaspora and in Eretz Israel. But it’s not enough to be sensitive – we must also nurture this sensitivity in everyday life. If we won’t defend those who are under threat, how can we expect that others will stand up for us when we find ourselves in a dangerous situation?
Translated from Polish by: Marzena Szymańska-Błotnicka
Diaspora i jej znaczenie. Refleksja nad paraszą Lech lecha.
I rzekł Wiekuisty do Abrahama: Wyjdź z ziemi twojej i z ojczyzny twojej, i z domu ojca twojego, do ziemi, którą ci wskażę. (Gen 12:1, tłum. I. Cylkow)
Według rabina Eliezera Berkovitsa historia judaizmu rozpoczyna się od galut – wygnania. Abraham udał się nie, gdyż w jego rodzinnym kraju nie było dla niego miejsca. Miał wybór: albo być wiernym sobie i zostać obcym w obcym kraju, lub też pozostać w kraju swojego pochodzenia i „wtopić się w otoczenie”. Pierwszy krok oznaczał zachowanie własnej tożsamości i pozostanie na zawsze obcym, drugi – jej utratę. W wyniku tej decyzji nasi przodkowie doświadczyli 400 lat niewoli. Oni też mieli wybór – albo całkowicie się „roztopić” w egipskim społeczeństwie, albo pozostać odrębną grupą obcych w obcym im kraju.
W codziennej modlitwie We’ahawta znajdujemy ostrzeżenie, że jeśli nie będziemy wypełniać nałożonych na nas przykazań zostaniemy rozproszeni wśród innych narodów świata. Te idee stanowią źródło bardzo głęboko w tradycji żydowskiej zakorzenionego przekonania, iż każda forma wygnania jest boską karą. Wiąże się z tym powszechny dość w judaizmie pogląd, że diaspora to stan nienormalny, zarówno w aspekcie politycznym, jak i duchowym, w którym stłamszeni jesteśmy też społecznie i ekonomicznie, a nasze życie jest w ciągłym niebezpieczeństwie. Nasza historia w diasporze częściowo te tezy potwierdza, lecz częściowo im zaprzecza.
W każdym razie tezy te nie wypełniają całkowitego teologicznego sensu diaspory. By dostrzec szerszy sens, musimy wykroczyć poza nasz „plemienny egocentryzm”. Istnieją ideały, prawa i wartości cyklicznie odrzucane przez społeczeństwa w toku ich historii. Gdy stają się obce danemu miejscu w czasoprzestrzeni, mniejszości wciąż je wyznające zmuszane do przymusowej emigracji, niekiedy w tragicznym kontekście. Jako Żydzi doświadczyliśmy tego wielokrotnie, gdyż trwając przy naszych wartościach nie raz rzucaliśmy wyzwanie zmiennemu i przewrotnemu światu. Tak jak Abraham przestał „pasować” do rzeczywistości swojego kraju, tak samo my niejednokrotnie przestawaliśmy pasować do rzeczywistości nas otaczającej.
Kiedy przestrzegająca trwałych i prawdziwych wartości mniejszość jest prześladowana, wówczas także sprawiedliwość, człowieczeństwo, czy choćby zwykła przyzwoitość – są na wygnaniu. W przypadkach skrajnych – jak miało to miejsce w czasach Holokaustu – wygnanie staje się kosmicznym stanem rzeczy, w którym także Bóg staje się uchodźcą. Takie jest też ostateczne znaczenie używanego w Księdze Zohar pojęcia szechinta be’Galuta – bożej obecności na wygnaniu.
Nie istnieje judaizm bez jakiejś formy syjonizmu. Prawdopodobnie zginęlibyśmy jako Żydzi, gdyby nie nadzieja powrotu do Erec Israel, która była ważnym czynnikiem budującym naszą tożsamość przez prawie dwadzieścia wieków europejskiej diaspory. Jednakże nasza obecność w poza Izraelem ma również teologiczny sens. Na co dzień przypomina nam o tym, że nasza egzystencja jest trwale i nierozerwalnie spleciona z egzystencją innych narodów i religijnych społeczności. Ma m.in. na celu uczynić nas wrażliwymi na problemy mniejszości, istniejących obok nas zarówno w diasporze, jak i w Erec Israel. Lecz nie tylko wrażliwymi, także pielęgnującymi tę wrażliwość w praktyce. Jeśli sami nie będziemy zdolni, by wstawiać się za tych, co są w niebezpieczeństwie, trudno oczekiwać, że inni wstawią się za nas, gdy się w nim znajdziemy.
Leave a Reply