Beit Warszawa, 28 maja 2020 (6 siwan 5780) – Wszystkie ważne święta żydowskie posiadają różne znaczenia odzwierciedlające różne okresy historyczne w Ziemi Izraela i poza nią, działalność rolniczą i post-rolniczą oraz inne kwestie. Szawuot, poza tym, że jest tradycyjnie świętem przypadającym podczas zbiorów noworocznej pszenicy, uważane jest również za czas, w którym – siedem tygodni po wyzwoleniu Pesachowym – Izrael otrzymał szczególne objawienie od Boga na górze Synaj, poprzez Mojżesza jako pośrednika. Historia ta jest (miejmy nadzieję) dobrze znana – co ciekawe jednak, w istocie niewiele osób kiedykolwiek uważnie ją przeczytało, jako że tekst Tory stawia przed nami wszystkimi wiele trudnych pytań. Nic, ale to absolutnie nic nie jest tak proste, jak wydaje się na pierwszy rzut oka.
Na razie odłożę na bok fakt, iż w Torze znajdziemy w istocie dwie wersje pierwotnych Przykazań – zwanych po hebrajsku „Aseret HaDibrot”, „Dziesięcioma Słowami” – jedną wersję w dwudziestym rozdziale księgi Wyjścia, gdzie wydarzenie to ma miejsce zgodnie z chronologią ucieczki izraelickich niewolników z Egiptu, przez morze aż do pustyni, zaś drugą wersję w piątym rozdziale księgi Powtórzonego Prawa, kiedy, czterdzieści lat później, Mojżesz próbuje opisać z pamięci następnemu pokoleniu, co się wydarzyło i co zostało powiedziane. Dla fundamentalistów poważnym problemem jest, że te dwie wersje nie są całkowicie, słowo w słowo identyczne; jednak dla starszych rabinów CAŁKOWICIE zrozumiałym jest, dlaczego kilka dekad później Mojżesz pamięta te wydarzenia w nieco inny sposób.
Ale nawet patrząc tylko na dwudziesty rozdział księgi Wyjścia: przed przyjęciem Objawienia nakazano Izraelitom samoizolację – mieli udać się na „szelosz jemej hagbala”, trzy dni odosobnienia, podczas których mieli się myć i unikać kontaktów intymnych. W rzeczy samej, tak samo jak my teraz! Potem Mojżesz został wezwany przez Boga, żeby wejść na górę i – cóż, w tekście panuje zamieszanie, nie może być zgodny z porządkiem chronologicznym, było tam wiele ekscytujących efektów dźwiękowych i obłoków, ale: coś się wydarzyło.
Co takiego dokładnie? Trudno powiedzieć. Zgodnie z tym, co głosi tekst, Głos dał Mojżeszowi zestaw praw, instrukcji, czasem opatrzonych wyjaśnieniem, a niekiedy przedstawionych bardzo lakonicznie, tylko w dwóch słowach. Począwszy od tamtej chwili analizujemy te słowa, dzieląc je na pięć przykazań, które mają regulować naszą relację z Bogiem oraz na pięć kolejnych mających regulować nasze relacje z innymi, starając się zrozumieć niuanse i zinterpretować użyte tam wyrażenia. Jednakże kluczowa jest sama koncepcja Prawa. Tekst sugeruje, iż Te Prawa zostały ofiarowane przez Tego Boga Temu Ludowi w Tym Czasie – intrygującym pytaniem teologicznym jest, czy miały być one kiedykolwiek w zamierzeniu uniwersalne! Ale w praktyce stały się takimi we wszystkich społeczeństwach opierających się na tradycjach biblijnych.
Prawo może działać na dwa sposoby; może być narzucone z zewnątrz, z góry, przez zbiorowy autorytet na jednostkę, pod groźbą okropnych kar w przypadku jakiegokolwiek jego naruszenia; albo może zostać przyswojone wewnętrznie, zinternalizowane przez jednostkę, która decyduje, że chce postępować właśnie w taki sposób.
Dlaczego te przykazania zostały ofiarowane właśnie w tamtej chwili, na Synaju? Ponieważ lud został właśnie teraz wyzwolony z niewoli i to właśnie wtedy, gdy jesteśmy wolni, potrzebujemy praw. Gdy nie jesteśmy wolni, otrzymujemy jedynie nakazy i instrukcje: „Zrób to, zrób tamto, teraz pracuj, teraz przestań pracować!…” – wszystko jest zewnętrzne i oparte na wywieraniu presji, często również pod groźbą surowej, brutalnej kary za nieposłuszeństwo. Lecz gdy jest się wolnym, zachodzi niebezpieczeństwo anarchii, trzeba więc nauczyć się zasad, wedle których będziesz żyć – jak odnosić się do innych (nawet do swoich rodziców) albo do ludzi, których nie lubisz, ale których NIE powinieneś mordować, albo do ludzi, których uważasz za atrakcyjnych, ale NIE powinieneś rozbijać ich małżeństw; jak ułożyć własny kalendarz, jak traktować swoje zwierzęta i również im dawać dzień odpoczynku, jak odnosić się do własności innych ludzi (ignorować ją, nie zazdrościć im, nie być zawistnym, po prostu przyjąć do wiadomości, że to należy do kogoś innego)… i tak dalej. Prawo powinno zostać ZINTERNALIZOWANE, tak żeby samodzielnie stosować je wobec siebie i swoich działań, przy użyciu samodyscypliny raczej niż zewnętrznych gróźb. Prawo staje się pod wieloma względami kwestią osobistego wyboru – choć w grę wchodzi nieraz presja społeczna, która jest jednak czymś innym niż presja wywierana przez dyktatora, tyrana, króla czy faraona. Społeczeństwo oczekuje od ciebie, że będziesz się kontrolował, że przyswoisz sobie i będziesz podzielał wartości wzajemnego szacunku, szacunku dla własności prywatnej i publicznej, szacunku dla wspólnej organizacji czasu w życiu społecznym (w jakich godzinach otwieramy sklepy, kiedy można grać na instrumentach muzycznych, kiedy kosić trawę, kiedy obowiązuje cisza), szacunku dla moralności, szacunku dla wcześniejszych pokoleń i tak dalej.
Społeczeństwo przestrzegające prawa to taka wspólnota, w której praktycznie nie potrzeba jakichkolwiek służb egzekwujących porządek publiczny, gdyż ludzie automatycznie i z własnej woli przestrzegają zasad poprawnego zachowania. Prawo oczywiście spełnia podwójną rolę: zapobiega temu, żebyś robił coś niemiłego komuś innemu, ale – co równie ważne – uniemożliwia komuś innemu robienie niemiłych rzeczy tobie. Możesz wyjść na ulicę i czuć się bezpiecznie, możesz zaparkować samochód z przekonaniem, że nie zostanie skradziony ani zdemolowany, możesz bez obaw posyłać swoje dzieci same do szkoły, możesz przeznaczać czas na swoje potrzeby duchowe bez bycia za to karanym przez swojego pracodawcę (dla którego będziesz sumiennie pracować w dni robocze), możesz spokojnie się zestarzeć, wiedząc, że twoje dzieci wywiążą się ze swojego obowiązku zadbania o twoje potrzeby, i wszystko opiera się na zasadzie wzajemności. Nie należy nigdy ignorować ani nie doceniać takiego stanu rzeczy. Istnieje podstawowe zaufanie do systemu. Kiedy wychowywałem się w Anglii, dzieciom mówiło się, żeby, gdyby się zgubiły, zwróciły się o pomoc do policjanta. Mogę wymienić całkiem sporo krajów, gdzie obecnie byłaby to OSTATNIA rzecz, jaką powinno zrobić bezbronne, zagubione dziecko.
Tak więc u podstaw każdego dobrze działającego społeczeństwa powinna leżeć koncepcja prawa. Wiadomo, co jest dozwolone, do robienia czego jesteśmy zachęcani, co jest tolerowane, choć nie do końca pochwalane, oraz co jest zabronione. Wiadomo, w jakim zakresie prawo chroni nas i nasze prawa oraz w jakim zakresie chroni naszych współobywateli i ich prawa. W rzeczywistości istnieje zwykle w tych kwestiach szerokie pole do dyskusji i interpretacji i właśnie dlatego mamy systemy prawne, w których prawnicy analizują nasuwające się nieustannie pytania i wnoszą sprawy do sądów, żeby przekonać się, jaki wymagany jest zakres dowodów, na jaką można liczyć elastyczność i jakie kary są wymierzane. Czy stare prawo dotyczące osła, zwierzęcia jucznego, może być teraz stosowane wobec pojazdów silnikowych? Czy prawo odnoszące się do niewolników może być stosowane wobec pracowników? Czy odniesienie do „pracy” powinno się interpretować jako oznaczające tylko pracę fizyczną, czy też należy włączyć do tej definicji również inne czynności? Jak stosować przykazanie nakazujące szanować swoich rodziców w rodzinie patchworkowej? Czy w obliczu nowej sytuacji wymagane jest nowe prawo, i kto może je ustanowić? Niemal od samego początku Mojżesz zostanie wciągnięty w dekady dyskusji i sporów na temat chukim i miszpatim oraz micwot – w kwestii tego, jak prawa szabatu stosują się do człowieka zbierającego drewno na opał; jakie mają zastosowanie prawa dziedziczenia, jeśli nie ma spadkobierców płci męskiej, i tak dalej. Najpierw Tora, w której stwierdza się potrzebę mianowania sędziów, żeby zajmowali się niektórymi sprawami, potem Miszna, potem Gemara, a następnie poszczególne kodeksy dobrze ilustrują proces, w ramach którego kręgi fal po wrzuceniu kamieni prawdziwego życia do stawu abstrakcyjnego prawa rozchodzą się coraz dalej – i bardzo dobrze, jako że prawdziwe życie cały czas się zmienia i wraz z pojawianiem się nowych sytuacji stale rzuca nowe wyzwania prawne. Jak zdefiniować „bycie żywym” w czasie, kiedy ludzi można latami utrzymywać w stanie śpiączki; jak zdefiniować „morderstwo”, gdy ludzie proszą innych o pomoc w umieraniu….
W Szawuot świętujemy zatem (między innymi) koncepcję Prawa. Nie prawa opresyjnego, nie brutalnych nakazów albo nieelastycznych, sztywnych instrukcji, lecz samo przeświadczenie, że ISTNIEJE coś takiego jak „właściwe” zachowanie i że ISTNIEJE coś takiego jak „niewłaściwe” zachowanie (co, o dziwo, nawet wielu wykształconych ludzi ma wciąż najwyraźniej problem ze zrozumieniem). A najważniejszą osobą w całym tym procesie nie jest tworzący prawo tyran (albo zbiorowa władza) ani przedstawiciel rządowy, który wprowadza je w życie, ani szpieg węszący w poszukiwaniu oznak tajemnego nieposłuszeństwa; nie – najważniejszą osobą jest ta, która przyjmuje tę koncepcję i stara się najlepiej jak umie żyć nie zgodnie z prawami, ale zgodnie z Prawem.
I – mam nadzieję – oznacza to nas wszystkich.
Chag Sameach!
Rabin dr Walter Rothschild
Tłum. Marzena Szymańska-Błotnicka
Leave a Reply