Kazanie Dla Beit Warszawa
10 kwietnia 2020 – Jest to najprawdopodobniej najdziwniejsze święto Pesach w najnowszej historii żydowskiej – i jest to doświadczenie, z którym mierzy się obecnie cały świat. Rządy różnych państw po prostu ogłosiły – w ramach szeregu działań dotykających szkoły i uniwersytety, ale również niektóre sektory przemysłu i handlu – że wszystkie miejsca kultu religijnego mają zostać zamknięte. Kościoły, meczety i synagogi. Nie jest to, jak się wydaje, forma prześladowań religijnych – których z pewnością doświadczaliśmy w przeszłości (zwłaszcza w krajach ateistycznych albo komunistycznych, które są tak niepewne siebie i tak bardzo obawiają się, że ich obywatele będą wierzyć w cokolwiek innego niż w ich własną doktrynę partyjną), nie jest to również działanie motywowane antysemityzmem – narzucane przez tych, którzy są tak niepewni w swojej własnej wierze w Boga, że obawiają się każdego, kto reprezentuje inną formę tej samej wiary – jako że rozporządzenia te dotyczą w takim samym stopniu wszystkich religii. Nie, dekret ten przyszedł z góry bardzo nagle, został przyjęty i – przynajmniej początkowo, gdy piszę te słowa – został zaakceptowany jako rozsądne, konieczne i pozytywne działanie. Być może za kilka tygodni, kiedy znudzenie, frustracja i ludzka potrzeba kontaktów towarzyskich zaczną narastać, nastroje się zmienią; jednak w czasie, kiedy te rozporządzenia zostały wydane – i można to sprawdzić – nikt nie narzekał: żaden biskup, żaden imam, żaden naczelny rabin. Potrzeba zredukowania ryzyka rozpowszechniania się niewidzialnej plagi była postrzegana jako przewyższająca wszystko inne. Koncepcje otwartych granic, swobodnego prawa do zgromadzeń albo nawet prawa do wspólnego gromadzenia się i modlenia – wszystko to zostało anulowane na mocy narzuconego z góry dekretu – bez żadnych wyborów, żadnego referendum, żadnego sondażu badającego opinię publiczną, bez pozostawienia wyboru.
Jak na ironię, i właśnie dlatego mówiłem wcześniej o „współczesnej historii żydowskiej” – najlepszym porównaniem, jakie mogę znaleźć do obecnej sytuacji, jest absolutnie pierwsze świętowanie Pesach. Zostało ono oczywiście opisane w księdze Szemot i z tej okazji Izraelitom nakazuje się najpierw z wyprzedzeniem przygotować i zgromadzić żywność – jest to forma „chomikowania” albo „panicznego wykupowania”; nakazuje im się też, żeby się przygotowali, żeby zgromadzili rzeczy od swoich sąsiadów, a potem żeby spędzili noc w tym, co obecnie nazywamy „zamknięciem czy też izolacją”, za zamkniętymi drzwiami, stłoczeni w swoich wymazanych domach, podczas gdy na zewnątrz w ziemi egipskiej niewidzialna plaga szerzyła się i odbierała życie wszystkim pierworodnym… najstarszym członkom każdego pokolenia. Jak się okazało, Izraelici zostali potem wygnani w środku tej samej nocy – nie było czasu, żeby zastosować regulacje określające, co zrobić z pozostałymi porcjami pieczonego baranka –
i musieli przejść do kolejnej ważnej fazy procesu stawania się jednym ludem.
Teraz, po wieczornym sederze, w Szabat Chol HaMoed czytamy fragment z 13 rozdziału księgi Szemot, w którym podkreślone zostaje znaczenie tego wydarzenia. NIEZWYKLE ważne jest, żeby przypominać sobie o nim co roku, nawet po tym, jak Bóg przyprowadził nas już do ziemi Kananejczyków, Amorytów, Hetytów i innych. Akt jecijat Micrajim, „opuszczenia Egiptu”, jest ZASADNICZYM, posiadającym fundamentalne znaczenie doświadczeniem.
Co wiemy o Egipcie? Ograniczę się tutaj do informacji dostępnych w Biblii i odłożę na bok całą wiedzę uzyskaną od egiptologów i archeologów, nie dlatego, iż jest ona sama w sobie nieważna, ale ponieważ nie jest ona znacząca dla narracji biblijnej. Wiemy, że Egipt jest w istocie podzielony na dwa kraje, Górny i Dolny, stąd też słowo „Micrajim” – przyrostek „-ajim” oznacza „dwa, para”. A jednak jest tylko jeden władca, zwany faraonem. Jest on najwyraźniej władcą absolutnym. Nawet jego służący powinni drżeć o swoją wolność i życie, jako że nawet za jeden malutki błąd mogą grozić straszne konsekwencje. Wiemy, że jego doradcami są czarodzieje i magicy raczej niż doradcy polityczni i ekonomiczni. Jako że zostają o to poproszeni, wiemy, że do ich zadań należy interpretowanie znaczenia snów, lecz odnoszą porażkę przy jednej ważnej okazji; są wprawdzie w stanie naśladować niektóre plagi, ale nie potrafią zapobiec związanym z nimi zagrożeniom i z czasem sytuacja zaczyna ich przerastać. Wiemy, że faraon oddaje cześć wielu bogom. Wiemy, że ma nowoczesne wojsko z wieloma końmi i rydwanami – jest to mobilna armia, a nie opieszała, wolna piechota żywiąca się tym, co udało się znaleźć na polach; jest to szybko uderzająca siła umożliwiająca szybkie transportowanie wojsk przez pełne piasku egipskie pustynie. Wiemy, że ma więzienie i naczelnego ochroniarza, który sprawuje nadzór nad więźniami; wiemy też, że kiedy ktoś zostaje o coś oskarżony, nie ma żadnego procesu, obrony czy wzywania świadków. Wiemy, że Egipcjanie pogardzają nomadycznymi pasterzami, jako że są z natury rolnikami i ludźmi miastowymi; wiemy, że nawadniają swoje pola, kopiąc kanały i tunele raczej niż modląc się o deszcz, są też uzależnieni od regularnego, corocznego zalewania gruntów przez Nil. Wiemy, że są tam targi niewolników, na których podróżne karawany mogą sprzedawać dla zysku osoby, które znaleźli i porwali po drodze. Wiemy, że kiedy na Egipcjan spada głód, nie mają wyboru i muszą odkupić – w razie konieczności płacąc za to własną ziemią i własną wolnością – zboże, które zostało od nich wcześniej ściągnięte w formie podatku przez faraona podczas lat urodzaju, a następnie było przechowywane w specjalnych silosach i magazynach. Wiemy, że faraon może zainicjować ogromne projekty budowalne, wezwać pracowników przymusowych i pozyskać wszystkie materiały wymagane w celu zrealizowania tych projektów.
Po sporządzeniu takiej listy okaże się, że nawet bez pomocy archeologów i znawców hieroglifów i tak wiemy już całkiem sporo o Egipcie, i są to często mało przyjemne informacje. Jest to dyktatura, do której może zostać wpuszczona cała grupa ludzi – jeśli będą akurat rodziną wysokiej rangi urzędnika – albo dla odmiany cała grupa etniczna może zostać zniewolona, a nawet wymordowana – jeśli nie korzystają już z takiej „protekcji”. Nowy faraon może po prostu unieważnić szczodre decyzje poprzedniego faraona; nie przywiązuje się tam żadnej wagi do praw człowieka ani do lojalności pomiędzy władcą a ludnością.
Izraelici mają sobie o tym wszystkim przypominać. Mają o tym czytać co roku, mają o tym rozmawiać ze swoimi dziećmi niezależnie od tego, czy dzieci są tym zainteresowane czy nie, mają sobie przypominać o doświadczeniu bezsilności i strachu przed nieznanym oraz o uczuciu ekstatycznej ulgi, kiedy ścigający ich prześladowcy zostają zlikwidowani. Mają za to dziękować tylko i wyłącznie Bogu, a nie jakiemukolwiek ludzkiemu pośrednikowi. Mają o tym pamiętać również w mrocznych czasach – jako że w naszej historii jest pod dostatkiem takich wydarzeń, a świat nie został jeszcze zbawiony. Zmysłem smaku mają doświadczać goryczy niewoli, słonego smaku łez, suchego chleba biedy. Za pomocą modlitw, pieśni i gościnności mają pogłębiać uczucie jedności i bycia jednym narodem.
A w tym roku – cóż, „dlaczego ta noc będzie się różnić od wszystkich innych nocy sederowych?”. Możliwości gromadzenia się wspólnie w świecie realnym raczej niż wirtualnym będą ograniczone; liczba tych, którym uda się wspólnie zgromadzić będzie ograniczona; wielu z nas będzie odizolowanych i trudno będzie nam doświadczyć poczucia wolności. Zdajemy sobie z tego sprawę i nie możemy uczynić wiele więcej niż zaoferować słowa pociechy.
Niemniej – podstawowe przesłanie pozostaje takie samo. Być może nasz sposób świętowania będzie musiał być inny, a podczas świętowania będziemy mieć do dyspozycji inne środki – ale nasz powód do świętowania pozostaje taki sam. Seder nie sprowadza się tylko do samego posiłku: jest pewnym przesłaniem – i to przesłanie pozostaje takie samo. Tak więc – gdziekolwiek byście nie byli, gdy przeczytacie te słowa – mam nadzieję, że uczestniczycie albo już uczestniczyliście w sederze i mam nadzieję, że przeczytacie albo już przeczytaliście Hagadę. Szabat szalom i moadim lesimcha!
Rabin dr Walter Rothschild.
Tłum. Marzena Szymańska-Błotnicka
Leave a Reply