Refleksja nad paraszą Wajigasz
Żyjemy w epoce wielu różnych, skonfliktowanych ze sobą narracji. Owe odmienne wizje świata łatwo sobie przeciwstawić sobie, ze wskazaniem na jedyną słuszną, by w ten sposób rozpętać kolejną ideologiczną wojnę. Można również pójść w innym kierunku – z faktu, że istnieje wielość narracji można wnieść, że tak naprawdę wszystkie one są wyłącznie ideologicznymi konstruktami i ich wybór jest zupełnie subiektywny lub całkowicie zależny od sytuacji. W ten sposób łatwo dojść do uzasadniania nihilizmu lub, w łagodniejszej wersji, hedonizmu, czy też innych filozofii głoszących, że jeśli cokolwiek ma wartość, to wyłącznie przeżywanie życia tu i teraz.
Pomimo istnienia pewnego ideologicznego pluralizmu i swoistej wolności interpretacji w łonie judaizmu, poglądy i filozofie tego rodzaju są z zasady sprzeczne z duchem religii mojżeszowej jako takiej (jak również z duchem innych religii abrahamowyh). Pomimo, iż niektóre z nauk naszej religii mogą mieć charakter dyskusyjny, istnieją w niej fundamentalne prawdy (jak Nie będziesz mordował lub Nie będziesz cudzołożył) należące do sfery prawd absolutnych.
Wspomniana sprzeczność stanowi wyzwanie, a czasem zagrożenie dla tradycji religijnych i ich nauk. Głębsze narracje na temat sensu w naszym życiu są zwykle oparte na wielu przesłankach, często mocno ukontekstowionych i spora część z nich jest po prostu brana na wiarę. Wystarczy wskazać błąd bądź brak uzasadnienia choćby jednej z nich i cały nasz zaczyna się chwiać, tracąc ugruntowanie w naszym doświadczeniu.
W porcji Tory na ten tydzień Józef ujawnia swoim braciom swoją prawdziwą tożsamość, barciom, którzy sprzedali go przed laty jako niewolnika do Egiptu. „Jestem Józef”, deklaruje, po czym zapytuje: „Czy mój ojciec ciągle żyje?” Braci ogarnia wstyd i wyrzuty sumienia, ale Józef ich pociesza. „Nie wyście posłali mnie tutaj”, mówi do nich, lecz „Wysłał mnie tedy Bóg przed wami, abym przygotował wam ostój na ziemi, i utrzymał przy życiu waszych, dla wieloznacącego ocalenia”. (Gen 45:7-8, tłum. I. Cylkow)
Powyższe słowa stanowią jedną z wielu biblijnych ekspresji idei boskiego planu. Idea ta, jako taka, albo nadaje pewien sens wydarzeniom, do których się odnosi, albo głęboko zmienia sens wydarzeń, którym znaczenie już przypisaliśmy. W naszym życiu jest to rzecz szczególnie użyteczna wówczas, gdy doznajemy cierpień. Cierpienie, z natury, jest dotkliwe, i kiedy go doświadczamy, dużo częściej pytamy dlaczego to lub tamto się stało. W ten sposób idea boskiego planu często służy nadawaniu znaczenia cierpieniu, a niekiedy jego usprawiedliwieniu. Poprzez nadawanie sensu cierpieniu przezwyciężamy hedonistyczne filozofie życia, które dokonują poważnych uproszczeń, zrównując dobro ze szczęściem oraz zło z bólem i cierpieniem. Idea boskiego planu także ogranicza sferę działania filozofiom, które ograniczają wyjaśnienia tego co się dzieje wyłącznie do mechanizmów przyczynowo-skutkowych. Ta idea zwyczajnie głosi, że to, co się wydarza posiada (zawsze) głębszy, często nie dostrzegalny na początku, sens.
Ów „paradygmat głębszego sensu wszystkiego co się dzieje” nie unieważnia jednakże naturalistycznych, tymczasowych lub doraźnych poglądów na to, co się wydarza w naszym życiu. Prawdziwa mądrość tkwi w umiejętności połączenia obu tych podejść w praktyce: w umiejętności zdecydowania kiedy trzeba podążać za owymi głębszymi wyjaśnieniami (boskim planem), a kiedy należy patrzyć na świat z czysto naturalistycznej perspektywy. Osiągnięcie owego balansu chroni nas przed popadaniem w różne redukcjonistyczne radykalizmy i daje nam umiejętność widzenia jednej kwestii z wielu różnych perspektyw. W istocie, wszystkie drobne, ludzkie (=nie boskie) działania są koniecznymi częściami składowymi wielkich, Boskich planów. Całość historii Józefa stanowi dobitny tego przykład.
A może jednak jedynie konstruujemy te “boskie narracje głębszego sensu”, jak twierdzą filozofowie naturaliści I postmoderniści? Nawet jeśli tak jest, to zachowują one swoją ważność, przez wzgląd na ich praktyczną lub intelektualną użyteczność. Zwykle pozwalają nam one szerzej spojrzeć na nasze doświadczenia aniżeli z perspektywy chwili, w której czegoś właśnie doświadczamy. W sytuacjach, w których doświadczamy bólu lub cierpienia, pozwalają je nam transcendować, a konkretniej, przekraczać w czasie. Tym samym antycypują, a czasem nawet od razu dają ukojenie, bo pozwalają nam widzieć przyszłość wolna od niewygód lub cierpienia. Wystarczy, że taka wizja przyszłości wydaje nam się wiarygodna i od razu nas to motywuje do działania, czyli do urzeczywistnienia owej wizji. Tak działa mechanizm religijnej wiary, a przynajmniej jeden z nich, a także często “wiary świeckiej”, czyli tej istniejącej niezależnie od religijnego kontekstu.
Widzenie naszych doświadczeń przez pryzmat wielkich i głębokich meta-narracji może nadać sens każdemu, pojedynczemu doświadczeniu wydarzeniu w naszym życiu. Uważam, że im więcej sensu w naszym życiu, tym lepiej. Pomaga to nam w zmaganiach z wieloma problemami i wyznaniami. Na przykład, zdarza się czasem, że czegoś bardzo, wręcz desperacko, chcemy dokonać, lecz ponosimy porażkę. Niedługo potem zauważamy, że rzecz, której chcieliśmy dokonać, w szerszym kontekście okazuje się całkowicie zbędna. Załóżmy, że Józef, po tym jak został wyniesiony i zdobył wysoką pozycje w Egipskim społeczeństwie, uznaje, że jego własna przepowiednia dotycząca głodu nie jest weryfikowalna i postanawia się powrócić do ziemi Kanaan, by spotkać swojego ojca i rozprawić się ze swoimi braćmi. Czy w jakikolwiek sposób byłoby to dla nich wszystkich pomocne? Nie, wszyscy oni by prawdopodobnie pomarli z powodu głodu, który nawiedził tę ziemię. I tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia czy to Bóg, czy może czysty przypadek sprawił, że Józef znalazł się w odpowiednim czasie w Egipcie. Fakt, że Józef uświadomił sobie sens i znaczenie wszystkich swoich doświadczeń, także doświadczeń niedoli, pomógł mu zrozumieć i zaakceptować ostateczną sytuację, w której się znalazł. Ten sam fakt uczynił go także wdzięcznym za tę sytuację i pomógł mu pogodzić się braćmi.
Bez poczucia głębszego sensu nie możemy tak naprawdę – a już na pewno nie długofalowo – w pełni żyć i realizować naszych pragnień. Wszystkie próby dekonstrukcji lub unieważnienia dużych meta-narracji, dokonywane przez filozofie naturalistyczne i postmodernizm są w praktyce psychologicznie i społecznie destabilizujące, i tak naprawdę niemożliwe do pełnego, całkowitego wdrożenia. Nasze umysły naturalnie się przed nimi bronią, bo efekty rozumienia naszych doświadczeń w perspektywach wyłącznie „krótkofalowych” i płaskich mogą być dla nas marne. Obecność owego, głębszego sensu w życiu balansuje również jego dramatyzm i jest zdrowsze psychologicznie.
W Nowym gregoriańskim życzę wszystkim aby skupili swoje życie na celowych i przemyślanych zadaniach i aby znaleźli czas, by skupić się na wielkich, upragnionych planach i zmianach. Owszem, wszystkie wielkie plany winniśmy dzielić na etapy, gdyż w ten sposób łatwiej jest je realizować. Nigdy jednak nie zapominajmy o znaczeniu tego co się dzieje tu i teraz, oraz o przyczynach i skutkach naszych działań. Owe dwa, wspomniane sposoby myślenia się w żaden sposób nie wykluczają, to fałszywa alternatywa. Tylko w ten sposób, tylko mając świadomość różnych czasowych perspektyw i warstw sensu w naszym życiu, jesteśmy w stanie (świadomie) partycypować w Boskim planie.
Szabat szalom!
Leave a Reply