W przeszłości podkreślałem już, że najważniejszymi częściami każdego tekstu biblijnego są te, które nie zostały zapisane, nie zostały wydrukowane i których nie czytamy, ale które musiały się wydarzyć, jeśli narracja ma mieć jakikolwiek sens. Sens narracyjny albo teologiczny – te dwa nie są zawsze takie same.
Opowieść o tym, co nazywamy „Akedą” albo „Akedat Jichak”, jest historią wypełnioną słowami – oraz milczeniem. Przypadki milczenia są w istocie dłuższe niż zapisane słowa, jest ich więcej i pod wieloma względami są bardziej znaczące. Mógłbym spędzić tydzień omawiając każdy z tych przypadków, jednak tutaj, dzisiaj, skupię się tylko na kilku z nich.
Bóg postanawia „poddać próbie” Abrahama. Dlaczego? Tekst zachowuje w tej kwestii milczenie. Nie czytamy, żeby Bóg powiedział sobie: „Chyba nadszedł czas, żebym poddał Abrahama kolejnej próbie, przyszedł znowu na to czas”. Dysponujemy kontekstem i wskazówkami, jednak nie dostajemy żadnego jednoznacznego wyjaśnienia.
Co odpowiada Bogu Abraham, kiedy dostaje przerażający, niewiarygodny rozkaz, żeby złożyć w ofierze swojego jedynego pozostałego przy życiu, ukochanego syna? Nie znajdziemy na to odpowiedzi w słowach naszego tekstu, ale co mógł sobie MYŚLEĆ? Jak zareagował na to w swoim wnętrzu? Istnieją oczywiście midraszim, które próbują wypełnić niektóre z tych tajemniczych luk. Teksty te opisują, jak Abraham próbuje dyskutować z tym rozkazem; starają się uczynić z niego bardziej pełnowymiarową, wiarygodną, a nawet współczującą postać – jako że starożytni rabini mierzyli się z tymi samymi problemami i wyzwaniami, z jakimi my sami mierzymy się w obliczu tych tekstów – jednak fragment biblijny w 22 rozdziale księgi Rodzaju zachowuje w tej kwestii milczenie.
Co mówi Abraham swojej żonie, Sarah? Czy w ogóle cokolwiek jej mówi? Z tego co czytamy, wydaje się, że nie. Pojawia się więc następne pytanie: co myśli sobie Sarah, kiedy budzi się pewnego ranka i widzi, że jej mąż i syn zniknęli, wraz z dwoma sługami i osłem, iż wymknęli się wczesnym rankiem, nie mówiąc nikomu, gdzie się wybierają i w jakim celu ani kiedy planują wrócić?
Komentatorzy skupiają się na trzech dniach milczenia, jakie zapadło pomiędzy ojcem i synem, kiedy zmierzali na północ od Beerszewy do miejsca, które wedle późniejszych przypuszczeń było Jerozolimą, do wzgórza widocznego z oddali po trzydniowej wędrówce. W owym czasie miejsce to jest niezamieszkane, jest to tylko płaska polana z leżącymi na niej kamieniami, które można ułożyć razem tak, żeby powstał ołtarz, z otaczającymi go krzakami, krzakami tak gęstymi, że mógł się w nie zaplątać jakiś biegający na wolności baran. Miejsce to nie ma jeszcze nazwy, jest to tylko „miejsce, które pokaże ci Bóg” – lecz milczy się w kwestii tego, czy mieszkają tam jacyś inni ludzie ani czy w ogóle spotkali kogokolwiek innego podczas gdy podróżowali do tego miejsca – albo w drodze powrotnej.
Co mówi Abraham do Izaaka podczas gdy – już później – rozwiązuje go, odkłada nóż (którego być może użył do przecięcia węzłów)? Co mówi dwóm sługom, kiedy powraca bez syna? Co sobie myślą o swoim sędziwym panu, który wraca z owej tajemniczej misji bez drewna na opał, bez syna i z dziwnym wyrazem twarzy? Najpewniej nie ośmieliliby się go zapytać, ale czy rozmawiają o tym między sobą? Albo z innymi sługami po swoim powrocie? Oraz – co najważniejsze: co mówi Sarze, kiedy wraca do niej do Beerszewy? (Żeby jeszcze bardziej skomplikować sprawy, MY wiemy, że Izaak wciąż żyje, nawet jeśli nie wspomina się o nim tutaj, pod koniec rozdziału 22, i wiemy, że kilka rozdziałów później poślubi Rebekę, kiedy mu ją przyprowadzą, i zabierze ją do namiotu swojej matki – wydaje się że, nawet po jej śmierci, Izaak czuje się bardziej komfortowo i bezpieczniej raczej w namiocie matki aniżeli w namiocie ojca. Sarah nie było nigdy dane pożegnać się z synem…). Milczenie pomiędzy ojcem i synem, pomiędzy synem i ojcem, trwa dalej. Abrahamowi nigdy nie będzie dane odegrać roli dziadka, a przynajmniej nie wobec bliźniaczych synów Izaaka. Fakt, że w rozdziale 25, po tym jak owdowiał, ożeni się ponownie, z Keturą, i będzie miał z tego związku synów i wnuków, nie jest w tym kontekście ważny. Nie zapewniają mu oni tego samego poczucia przeznaczenia i istnienia dynastii.
Czy po tej zmieniającej życie interakcji z Bogiem Abraham jeszcze kiedykolwiek z Nim rozmawia? Czy modli się do Boga, żeby prosić o pomoc dla swojego syna? Nie – wysyła zamiast tego swojego sługę Eliezera, żeby znalazł potencjalną żonę dla Izaaka, wiedząc, że jeśli tego nie uczyni, to ród po prostu wyginie z powodu niezdolności Izaaka do samodzielnego znalezienia sobie żony. Izaak – gdziekolwiek się znajduje – jest wyraźnie straumatyzowany. Nie ma możliwości bezpośredniej komunikacji.
Czasem milczenie bywa błogosławieństwem, zaś czasem bywa przekleństwem. Niekiedy mamy do czynienia z kojącym milczeniem, gdy już wiesz, o czym myśli twój towarzysz i wiesz, że on wie, co ty myślisz, więc możecie sobie po prostu razem siedzieć, być może trzymając się za ręce, a może każde nad swoją książką albo pogrążone we własnych myślach, zaś milczenie raczej zacieśnia niż osłabia łączącą was więź. Jednakże czasem wiesz, że jest coś, co chciałbyś powiedzieć, ale nie masz śmiałości tego zrobić, bo wiesz, jak zareaguje druga osoba, a ona wie, że chcesz coś powiedzieć, może nawet wie co, ale wie też, że nie ufasz samemu sobie i że jej też nie ufasz, a więc narasta między wami milczenie, ponieważ, nawet jeśli o czymś się nie mówi na głos, nie oznacza to, że to coś jest nieobecne. Atmosfera robi się coraz cięższa i coraz to bardziej trudne staje się „przełamanie” ciszy. Aż pewnego dnia milczenie zaczyna dominować i komunikacja całkowicie się urywa.
Małżeństwo Abrahama i Sarah nie było łatwe. Ona jako panna młoda opuściła oczywiście swoją rodzinę i dołączyła do swojego męża w jego podróży do nowego, nieznanego domu. Musieli zmagać się z latami bezdzietności; zaadoptowali osieroconego bratanka Abrahama, Lota, który, gdy dorósł i stanął na własnych nogach, musi się od nich odłączyć i iść żyć gdzieś indziej – choć Abraham jako wujek i tak musi co najmniej raz zainterweniować, żeby uratować bratanka przed niebezpieczeństwem i niewolą; próbuje interweniować również drugi raz, żeby uratować jego miasto Sodomę przed zniszczeniem. (Abraham nigdy nie dowiedział się o tym, że Lot i jego dwie córki, których imion nie poznajemy, przeżyły katastrofę, więc przynajmniej w jego przekonaniu Lot przestaje być potencjalnym dziedzicem, ogniwem wiodącym do potencjalnego przyszłego pokolenia). Nasza para musiała dwa razy uciekać przed głodem i katastrofalną sytuacją ekonomiczną – nomadycznemu pasterzowi nie jest łatwo być zmuszonym zostać gościem jakiegoś miasta-państwa; wiążą się z tym również pewne niebezpieczeństwa – dwukrotnie Sarah została odebrana swojemu mężowi w konsekwencji kłamstwa. Później zaleciła, żeby Abraham spróbował zapłodnić przynajmniej niewolnicę Hagar – zaś następnie jest zszokowana i przygnębiona, gdy udaje się to zrobić. W chwili, gdy sama dostaje obietnicę, że urodzi syna, musi się na tę wieść roześmiać w ironicznym niedowierzaniu – jak mówi, teraz jest już na to za stara. Sarah najpierw wygnała ciężarną niewolnicę z obozu – ale ta wróciła. Zaś później, gdy w końcu urodziła własnego syna, mówi Abrahamowi, żeby odesłał niewolnicę i jej syna Iszmaela poza obóz – „odesłanie” kogoś na pustynię bez zapasów albo ochrony jest w istocie eufemistycznym sposobem na powiedzenie: „pozwól im umrzeć” – i Abraham tak właśnie uczynił. Wygląda na to, że jest gotów zrobić wszystko, żeby tylko zadowolić swoją zazdrosną żonę.
Co jeszcze jest gotów zrobić ten człowiek, żeby zadowolić swojego Boga? Już pierwsze zdanie tej opowieści napawa nas grozą: „Zniszcz swoją własną przyszłość” – mówi Bóg. „Zignoruj wszystko, co ci obiecałem o licznych potomkach i o pełnej chwały przyszłości. Zabij swojego ostatniego pozostałego przy życiu syna”. I Abraham przygotowuje się, żeby właśnie to zrobić! Bez żadnej dyskusji. Bez powiedzenia ani swojemu synowi, ani matce swojego syna, co zamierza uczynić.
Co mówi swojej żonie, matce swojego syna, przed wyruszeniem w drogę? Wydaje się, że nic. A co jej mówi potem? Wydaje się, że też nic. Milczenie jest przytłaczające. Z obu stron, jako iż nie czytamy, żeby Sarah się go pytała, żeby dążyła do bezpośredniej konfrontacji w tej sprawie czy żeby wybuchła płaczem albo złością. Następną otrzymaną przez nas informacją jest ta, że Sarah umarła i że Abraham, zamiast mieć czas na opłakiwanie żony, jest zajęty praktycznymi trudnościami takimi jak znalezienie i zakup miejsca na grób. Czy obwinia się za jej nagłą śmierć? Izaak nie pojawia się na pogrzebie – jeszcze jedna luka.
Tak, luki mówią nam równie dużo, albo nawet więcej, co same słowa zapisane w tym problematycznym tekście. Dowiadujemy się, że również Bóg może zmienić zdanie; być może jest to także przesłanie na Rosz Haszana – że w ten Dzień Sądu możemy wciąż mieć nadzieję, iż nasz los zmieni się w ostatniej chwili. Uczymy się też, co dla niektórych może być dezorientujące, że czasem ślepe posłuszeństwo wobec Bożych przykazań NIE jest tym, czego się od nas oczekuje. Czasem, kiedy czujemy, że również i my jesteśmy poddawani próbie, naszą odpowiedzią musi być dyskutowanie z takim poleceniem, a nie posłuszeństwo. Zaś czasem musimy wsłuchać się w rozbrzmiewające w naszym wnętrzu milczenie, a nie tylko w same słowa.
Rabin dr Walter Rothschild
Tłum. Marzena Szymańska-Błotnicka
Leave a Reply