By Rabbi Yoel Kahn, PhD, DD, Congregation Beth El, Berkeley, CA
June 11, 2016 This week’s Torah portion begins with precision in time and vagueness in geography. We begin reading this week from the fourth book of the Torah, parshat Bamidbar:
The Eternal spoke to Moses in the wilderness of Sinai, in the tent of meeting, on the first of the second month, in the second year after they had come out of the land of Egypt… Numbers 1:1.
Parshat Bamidbar begins with an encounter in the Tent of Meeting. The “Tent of Meeting” is the place where Moses goes to speak with God – the “meeting place.” But the Tent of Meeting is not just Moses’ in the Torah – we also enter the Tent of Meeting. We enter into the “Tent” with God, in spiritual conversation; but we also encounter the Face of God in one another when we are able to be fully attentive, truly honest – our most important and most special conversations, are holiest dialogues take place in – in fact they are – the Tent of Meeting.
In our portion, the date of this encounter is quite precise: “on the first day of the second month of the second year since their exodus from the land of Mitzrayim [Egypt]…” It takes place in a particular moment. Yet the Ohel Mo’ed– the place of sacred meetings – is not attached to a particular place. Its place, here in this portion and always, is Bamidbar. Now the word “Bamidbar” used to be always be translated as “in the desert” but now we understand that it means “in the wilderness”…and (in English at least) in the wilderness suggests “in the wild-ness.” (Does this work in Polish?) In the Torah, midbar is the opposite of city, civilization, structure, organization it is the “wild place.” In European folklore, this is usually the dark forest.
In Torah, midbar starts out as the physical place, the unknown, uncharted territory—but, ultimately, midbar is a state of being.
Again and again in our lives, we discover that we too – just like Moses and the Israelites – are Bamidbar, lost in the wilderness. That’s why we keep retelling this story each year! Just when we think that we have things figured out and are on track, unexpectedly illness, or work or family or our own inner distress creates disarray and we find ourselves Bamidbar, in the unchartered territory, lost, not knowing exactly where we are.
This can be a very scary place and often in such a moment of vulnerability we want to hide, to get down in the bunker and to shut ourselves away. But this an also be, the Torah comes to teach us, the opportunity to enter the Ohel Mo’ed, the Tent of Meeting and find ourselves in an encounter with God.
Our deepest and most important conversations – whether with God, with ourselves or with the people we care about – are when we are “bamidbar/in the wilderness. Because when we already know the answer, when I can predict what you are going to say, when what is said is formulaic and proper and authorized, it’s not really a truthful conversation. No, real encounters happen when we are able to let go, opening ourselves to what Martin Buber calls the “I-Thou of full meeting.” (If you have not heard about Buber, we can talk about him later!) Of necessity, such an encounter requires the letting go of presuppositions and assumptions—for we cannot engage with what might be or discover what has yet to be learned if we already know what we will find. Before we enter into the Tent of Meeting, first we must enter bamidbar, taking risk, opening up of the heart to the unknown, the unexpected, the newly possible. Only when we speak bamidbar can new creation happen; God creates the world with speech and great literature is created too with the power of speech when the author dares to begin bamidbar, from the blank and empty page and ask: what is my truth at this moment. Movement and depth happens in our relationships with others when we are able to speak and listen in the Tent of Meeting – which can only be found in the place of risk taking and vulnerability, open to the unknown rather than the predictable and expected.
The Torah knows about this moment, that’s why it speaks with such precision: “…On the first of the second month, in the second year after they had come out of the land of Egypt”…bamidbar…did God speak to Moses “in the tent of meeting.” Having named the truth that I am bamidbar, can I open myself to the possibility that this moment—with its fear and despair and anxiety—is also an opportunity for meeting and sacred encounter? For it is only bamidbar, in the wilderness, that the Voice speaks in the Tent of Meeting.
As part of his sabbatical, Rabbi Kahn spent ten days in early June as the ‘guest rabbi’ with Beit Polin, the liberal Jewish community in Warsaw, Poland, leading services, working with volunteers and teaching. This is his Shabbat derash from Parshat Bamidbar (June 11), the first portion in the book of Numbers.
|
Parasza Bamidbar
11 czerwca 2016/5 siwan 5776 Przeznaczona na ten tydzień parasza zaczyna się od dokładnego określenia czasu oraz od braku precyzyjnego określenia lokalizacji geograficznej. W tym tygodniu rozpoczynamy lekturę czwartej księgi Tory, która zaczyna się od paraszy Bamidbar:
„Pierwszego dnia drugiego miesiąca w drugim roku po wyjściu z ziemi egipskiej przemówił Pan do Mojżesza na pustyni [ang. wilderness] Synaj w Namiocie Spotkania tymi słowy: (…) (Lb 1, 1).
Parasza Bamidbar zaczyna się od opisu spotkania w Namiocie Spotkania. „Namiot Spotkania” to miejsce, do którego udaje się Mojżesz, aby porozmawiać z Bogiem – jest to „miejsce spotkania”. W Torze Namiot Spotkania nie należy jednak tylko do Mojżesza – również i my możemy wejść do Namiotu Spotkania. Do „Namiotu” z Bogiem wchodzimy podczas rozmów duchowych, twarz Boga spotykamy jednak również w sobie nawzajem, gdy udaje nam się zachować pełną uwagę i prawdziwą szczerość; nasze najważniejsze i najbardziej wyjątkowe rozmowy oraz nasze najbardziej uświęcone dialogi mają miejsce w Namiocie Spotkania – a w istocie same tym Namiotem są.
W naszej paraszy data tego spotkania określona jest dość precyzyjnie: „Pierwszego dnia drugiego miesiąca w drugim roku po wyjściu z ziemi egipskiej”. Do spotkania dochodzi w pewnym określonym momencie. Ohel Moed – miejsce świętych spotkań – nie jest natomiast powiązane z żadnym konkretnym obszarem. Właściwym dla niego miejscem, zarówno tutaj, w tej paraszy, jak i w każdym innym przypadku, jest bamidbar. Wcześniej słowo „bamidbar” tłumaczone było zawsze jako „na pustyni”, obecnie tłumaczy się je jednak jako „na pustkowiu” (wilderness), co przywodzić może również na myśl pewne „pierwotne, dzikie obszary” (wild-ness). W Torze midbar to przeciwieństwo miasta, cywilizacji, struktury i zorganizowania – jest to właśnie pustkowie, „dziki obszar”. W folklorze europejskim sformułowanie to oznacza zwykle mroczny las.
W Torze midbar oznacza początkowo pewne miejsce fizyczne – nieznane, niezbadane terytorium, w ostatecznym rozrachunku midbar jest jednak pewnym stanem egzystencjalnym.
W naszym życiu odkrywamy wciąż na nowo, że również i my – podobnie jak Mojżesz i Izraelici – jesteśmy bamidbar, czyli jesteśmy zagubieni na „pustkowiu”. Dlatego właśnie co roku opowiadamy tę historię na nowo! Gdy wydaje nam się, że mamy już wszystko poukładane i że znajdujemy się na dobrej drodze, niespodziewanie jakaś choroba bądź sytuacja związana z pracą, rodziną bądź naszym własnym wewnętrznym cierpieniem prowadzi do powstania chaosu, a my znów jesteśmy bamidbar, na niezbadanym terenie, zagubieni, nie wiedząc, gdzie dokładnie się znajdujemy.
Miejsce to może wydawać się przerażające. W takiej chwili, gdy jesteśmy podatni na zranienie, często pragniemy się ukryć, zamknąć się w schronie i odciąć się od wszystkiego. Tora uczy nas jednak, że może to być również szansa, aby wejść do Ohel Moed, do Namiotu Spotkania, w którym uświadomimy sobie, że właśnie spotykamy się z Bogiem.
To właśnie podczas naszych najgłębszych i najważniejszych rozmów – czy to z Bogiem, z samym sobą czy też z bliskimi nam ludźmi – znajdujemy się „bamidbar/na pierwotnym, nieoswojonym obszarze”. Jeśli znam już bowiem odpowiedź, jeśli jestem w stanie przewidzieć, co do mnie powiesz, jeśli wypowiadane słowa mają postać pustych formułek, są ugrzecznione i wymagają wcześniejszej autoryzacji, nie jest to w istocie prawdziwa rozmowa. Nie, prawdziwe spotkanie ma miejsce wtedy, gdy przestajemy trzymać się tego, co znane, i gdy otwieramy się na to, co Martin Buber nazywał „pełnym spotkaniem Ja-Ty”. (Jeśli nie słyszeliście wcześniej o Buberze, możemy o nim później porozmawiać!) Tego rodzaju spotkanie wymaga z konieczności odrzucenia wyznawanych uprzednio przekonań i założeń – nie zaangażujemy się bowiem w to, co może się dopiero wydarzyć i nie odkryjemy czegoś, czego dopiero mamy się nauczyć, jeśli będziemy wiedzieć z wyprzedzeniem, co znajdziemy. Zanim wejdziemy do Namiotu Spotkania, musimy wcześniej wejść do bamidbar, musimy podjąć ryzyko, otworzyć serce na to, co nieznane i nieoczekiwane, na nowe możliwości. Tylko jeśli będziemy przemawiać z obszaru bamidbar dokonać będzie mogło się nowe dzieło tworzenia. Bóg stwarza świat za pomocą mowy, również wielka literatura powstaje dzięki mocy tkwiącej w mowie, gdy autor ma śmiałość zacząć bamidbar, od czystej, pustej kartki, i zadać pytanie: co jest dla mnie prawdą w tym konkretnym momencie? Do poruszenia i do osiągnięcia głębi w naszych relacjach z innymi ludźmi dochodzi wówczas, gdy potrafimy mówić i słuchać w Namiocie Spotkania, który możemy odnaleźć tylko podejmując ryzyko i akceptując naszą podatność na zranienie – tylko wówczas, gdy zamiast na to, co przewidywalne i spodziewane, otwieramy się na nieznane.
Tora zdaje sobie sprawę z istnienia tego szczególnego momentu, dlatego właśnie przemawia z taką dokładnością: „Pierwszego dnia drugiego miesiąca w drugim roku po wyjściu z ziemi egipskiej (…) bamidbar (…), Bóg przemówił do Mojżesza w Namiocie Spotkania”. Przyznając, że jestem bamidbar, mogę otworzyć się na możliwość, że ta chwila – z towarzyszącym jej strachem, rozpaczą i trwogą – jest zarazem szansą na nowe, święte spotkanie. Bo tylko bamidbar – na pustkowiu – Głos przemawia w Namiocie Spotkania.
Rabin Yoel Kahn
Tłum.: Marzena Szymańska-Błotnicka
Leave a Reply