Refleksja nad paraszą Pinchas.
Jak należy postępować w obliczu zła? Czy powinniśmy żarliwie wobec niego oponować? Zachować pokerową twarz? A może odpowiedzieć wykazując się właściwym zachowaniem, etycznym zachowaniem i zrobić dla złoczyńcy dobry uczynek w nadziei, że uświadomi sobie niegodziwość swojego zachowania i wróci na właściwą ścieżkę? Odpowiedzi na te pytania zależą od tego, co wierzymy na temat natury zła, na przykład, czy zło istnieje obiektywnie? A może jest tak, że pewne ludzkie działania są złem jedynie „w naszych oczach” – my tylko postrzegamy je jako zło i w ten sposób je nazywamy. Wiele zależy również od naszych przekonań o tzw “złych ludziach”: czy możliwe, że ktoś może być po prostu “zły z natury”, czy może ludzie ci po prostu zbłądzili?
Ta debata oczywiście nie ma końca i zawiera wiele argumentów za i przeciw takiemu i owemu stanowisku. Dobrze jest jednak mieć wypracowaną opinię na ten temat, ponieważ nigdy nie wiadomo, kiedy możemy stanąć w obliczu realnego, prawdziwego zła. A ponieważ jesteśmy religijnymi Żydami, przyjrzyjmy się temu co mówi na ten temat Tora.
Nasza parasza zaczyna się od opowieści o boskiej nagrodzie dla Pinchasa. Pinchas, wnuk Aarona, został nagrodzony wiecznym kapłaństwem za zabicie innego Izraelity – Zimriego, księcia Symeonitów – oraz księżniczki Madianitów, która była jego kochanką. Wszystko to wydarzyło się po tym, jak „naród izraelski począł uprawiać nierząd z córkami Moabu, które zapraszały ów lud do składania ofiar swoim bogom i oddawania swoim bogom pokłonów” (Liczb 25:1-2). I choć dla naszych współczesnych uszu może to zabrzmieć co najmniej kontrowersyjnie, zarówno nasi mędrcy, jak i biblijni komentatorzy uważają, że zabicie Zimriego było słuszne. Niezalecane, ale właściwe. Halachicznie rzecz ujmując mamy tu do czynienia z przypadkiem halacha ve’ein morin ken – jest to halacha, której nie uczymy. I chociaż nasi mędrcy w traktacie Sanhedryn rozważają ekskomunikowanie Pinchasa za jego czyn, komentatorzy tacy jak Raszi, Ramban, Kli Yakar przedstawiają Pinchasa jako bohatera, który w rzeczywistości zasługuje na uznanie i pochwałę, nie tylko dlatego, że postąpił słusznie, ale także dla tego, że dla Tory gotów był zaryzykować własnym życiem.
A zatem to, co zrobił Pinchas, było słuszne, jednakże sam akt egzekucji wykraczał poza normy żydowskiej etyki i żydowskiego prawa. Historia Pinchasa jest często porównywana do historii proroka Eliasza, który zabił 450 proroków Baala, o czym czytamy w I Księdze Królewskiej 18:40:
[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]Eliasz zaś im rozkazał: «Chwytajcie proroków Baala! Niech nikt z nich nie ujdzie!» Zaraz więc ich schwytali. Eliasz zaś sprowadził ich do potoku Kiszon i tam ich wytracił. (I Krl 18:40)[/perfectpullquote]
Zaraz potem Eliasz ucieka przed królem Achabem, ponieważ jego żona Jezebel poprzysięga pomścić zamordowanych proroków i go zabić. Jednakże zachowanie proroka wykracza poza strach o własne życie; jest on bardzo zatrwożony i zasmucony po tym, co uczynił. W głodzie i spiekocie pustyni postanawia umrzeć:
[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]Wtedy Eliasz zląkłszy się, powstał i ratując się ucieczką, przyszedł do Beer-Szeby w Judzie i tam zostawił swego sługę, a sam na [odległość] jednego dnia drogi poszedł na pustynię. Przyszedłszy, usiadł pod jednym z janowców i pragnąc umrzeć, rzekł: «Wielki już czas, o Wiekuisty! Odbierz mi życie, bo nie jestem lepszy od moich przodków». Po czym położył się tam i zasnął. A oto anioł, trącając go, powiedział mu: «Wstań, jedz!» Eliasz spojrzał, a oto przy jego głowie podpłomyk i dzban z wodą. Zjadł więc i wypił, i znów się położył. (I Krl 19:3-6)[/perfectpullquote]
Eliasz jest w drodze na górę Horeb (Synaj). Wędruje przez 40 dni i 40 nocy, by ponownie przeżyć doświadczenie Synaju i powrócić na właściwą, Boską ścieżkę. Bóg ratuje życie Eliasza i przedstawia mu drogi Wiekuistego:
[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]Wtedy rzekł: «Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Wiekuistego!» A oto Wiekuisty przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały [szła] przed Wiekuistym; ale Wiekuisty nie był w wichurze. A po wichurze – trzęsienie ziemi: Wiekuisty nie był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Wiekuisty nie był w ogniu. A po tym ogniu – cichy, mruczący dźwięk. (I Krl 19:10-12)[/perfectpullquote]
Powyższy fragment wyraża dość jasno jakie są drogi Wiekuistego i jak powinni postępować ludzie, jeśli chcą Jego drogami podążać. Chociaż wszystkie owe zjawiska były efektem działania Boskiej mocą, Boga w nich nie było; Bóg nie był w wietrze, ani w trzęsieniu ziemi, ani w ogniu. Bóg był w tym, co wydarzyło się na końcu – był w szmerze łagodnego powiewu, w cichym mruczącym dźwięku. Tym samym właściwe oczach Boga działania to działania spokojne o przezorne.
Właśnie w taki spokojny i cierpliwy sposób powinniśmy podchodzić do zła. Ogólnie rzecz biorąc,nigdy nie powinniśmy pozwalać na to, by zło zdominowało nasze umysły ani zachowanie. Reszta zależy od sytuacji. Czasami musimy aktywnie walczyć przeciw złu, czasami musimy pozostać obojętni, a czasami musimy odpowiedzieć dobrem na zło. Wszystko zależy od ogromu zła i dynamiki sił między zaangażowanymi stronami: jeśli przewaga siły jest po naszej stronie, a nasze życie i dobrobyt nie są zagrożone, to wówczas mamy luksus odpowiadania na zło dobrem, z intencją pokazania komuś dobrej drogi. Jeśli bilans sił się równoważy, zwykle lepiej zachować spokój i negocjować, próbować odciągnąć osobę od złej ścieżki, udaremnić złe intencje i plany. Jeśli jednakże siła jest po stronie złoczyńców, to nie mamy wielkiego wyboru: możemy albo uciec i poświęcić wszystko, co cenimy, albo podjąć ryzyko żarliwej walki w celu przywrócenia prawidłowego status quo (i tak było w przypadku Pinchasa).
Akt zabójstwa, jakiego dokonali Pinchas czy Eliasz, nie stanowił uzasadnionego odebrania życia już w czasach talmudycznych, nie mówiąc o czasach współczesnych, kiedy uznano by to po prostu za morderstwo (choć może był to akt wojny? Możliwe, ale to już osobny, rozległy temat). Obie historie zawierają jednak jeszcze jedno przesłanie: każdy eskalujący konflikt społeczny może w pewnym momencie osiągnąć swój punkt krytyczny, po którym nie ma już powrotu. Po osiągnięciu tego punktu jest już tylko przemoc i ta przemoc staje się “przemocą uzasadnioną” w oczach każdej ze stron, która uzna, że jest ona ostatecznością. Nie mamy jednak wiedzy a priori o tym, kiedy ów punkt krytyczny może zostać osiągnięty. Dlatego w naszych niespokojnych czasach, w których niemal wszystko może stać się przedmiotem sięgający zenitu emocji, musimy przynajmniej starać się wysłuchać argumentów „drugiej strony” i potraktować je poważnie, w imię pokoju. Im częściej to będziemy robić, tym lepiej. I chociaż czasem można poświęcić pokój w imię prawdy, to właśnie pokój jest zasadniczo tym, co leży w interesie wszystkich ze stron: nie tylko w interesie naszego „plemienia”, ale w interesie całej ludzkości.
Szabat szalom!
Leave a Reply