Beit Warszawa, 1 listopada 2019 – 3.6mm rocznie; o tyle podnosi się obecnie najwyraźniej poziom morza każdego roku…. Pod koniec historii o potopie Bóg obiecuje (Rdz 9, 11), że nigdy nie sprowadzi ponownie na Ziemię potopu, a przynajmniej że nie sprowadzi potopu w postaci zalania ziemi wodą – jest jeszcze wiele innych dostępnych opcji destrukcji – ale Bóg nie mówi, że ludzkość nigdy nie sprowadzi na siebie takiego potopu własnoręcznie. Jeśli dla Boga tak ważne było zapewnienie, że Noe uratuje, ocali i zapewni ciągłość dzięki zachowaniu okazów wszystkich gatunków – to co to oznacza, jeśli my każdego roku doprowadzamy do wyginięcia kilku gatunków? Jak długo będzie trzeba, zanim nie tylko wybrzeża innych, odległych kontynentów, ale również duże obszary północnej i środkowej Europy zostaną zalane – i gdzie wtedy pójdą uchodźcy? I gdzie będziemy wtedy uprawiać będące źródłem pożywienia plony? Nasuwa się w tym kontekście wiele pytań.
W sidrze Noach pojawia się wiele niespójności i sprzeczności. Sam Noach nie jest wcale bohaterem – rabini skwapliwie podkreślają stwierdzenie głoszące, iż był on „dobry w swoich czasach”, aby pokazać, jak relatywistyczne jest to pojęcie. Jego ojciec nadał mu imię „Noach” – przyświecała mu tu celowo koncepcja, nadzieja albo proroctwo, że jako iż Noe pochodzi z dziesiątego pokolenia, przyniesie światu „wytchnienie” – „menucha” – i że w istocie oczyści świat od przekleństwa, jakie Bóg nałożył na ziemię jako karę za to, co uczynił Adam. (Nie jest to to samo, co doktryna „grzechu pierworodnego”). I cóż – w czasach Noacha świat faktycznie został doszczętnie oczyszczony, ale raczej w destrukcyjny niż w konstruktywny sposób. Pod koniec tej historii Bóg nie obiecuje, że nigdy więcej nie zniszczy Ziemi; Bóg mówi tylko: „Nigdy więcej za sprawą POTOPU” – zostawiając sobie tym samym wiele innych opcji (czarna dziura? Meteoryt? Susza? Promieniowanie?).
Opowieść o potopie to ostatni raz, kiedy w Torze będzie mowa o „całym świecie” jako o jednej całości. Historie o stworzeniu mówią o świecie jako o „tym Świecie” – części jedności opisywanej jako „Niebo i Ziemia” – ale wkrótce ta jedność zostanie podzielona na różne języki, a następnie na różne kultury i różne ludy, grupy etniczne i narody, z których każdy będzie myślał tylko o swoich własnych interesach, każdy będzie gotowy na wejście w konflikt z innymi i będzie skupiał się nie na „świecie”, ale tylko na „mojej części świata”. „Ta ziemia, tamta ziemia, ziemia tego i tego, ziemia, którą opuściliśmy, ziemia, która została nam przyobiecana…”. Później niektórzy prorocy i psalmiści będą głosić wizję uniwersalistyczną, iż Bóg „przybędzie, aby osądzić Ziemię”, ale będzie to o wiele później i jest to bardziej mesjanistyczna wizja przyszłości.
Noach został wybrany przez Boga jako ten, który ma ocaleć, wraz ze swoimi trzema synami (i ich żonami, których imion nigdy nie poznajemy); wybrano również niektóre zwierzęta, które miały przetrwać, ale nigdy nie mówi się nam, co czyni je tak wyjątkowymi, że to właśnie one, a nie inne, zasługiwały na ocalenie. Nie mówi się nam też, dlaczego reszta nie zasługiwała na ocalenie. Obecnie mierzymy się z następującym pytaniem: ilu z NAS może zostać wybranych jako ci, którzy ocaleją? Jak często widzieliśmy w ostatnich latach obrazy zalanych miast i krajobrazów (nie było to wprawdzie morze, technicznie rzecz biorąc była to ziemia – ale znajdująca się pod wodą?). Jak często widzieliśmy budynki, drzewa i wały przeciwpowodziowe wystające znad powierzchni wody po wysokiej fali, silne opady deszczu, tsunami, potopy? Jest to zaprzeczenie pierwotnego podziału pomiędzy obszarem mokrym i suchym, jakiego dokonano w Rdz 1, 9 i kolejnych wersetach. Odpowiedź może zależeć od tego, w jakim zakresie i jak szybko nauczymy się ponownie myśleć o „Jednym Świecie” raczej niż o „naszej własnej osobistej arce”.
Tak zwana „teoria chaosu” sformułowana przez matematyka i meteorologa Edwarda Lorenza (1917-2008) mówi o sposobie, w jaki – jeśli wystarczająco się w to wgłębić – wszystko jest ze sobą wzajemnie powiązane. Najlepiej znany przykład, choć nie zawsze dobrze rozumiany, mówi o motylu w dżungli Amazońskiej, który zatrzepotał skrzydłami, czego ostateczną konsekwencją może być huragan w jakimś innym miejscu, np. w Europie. Wszystko jest powiązane z wszystkim innym – ale nie wiemy, w jaki sposób. Teraz zaś mierzymy się z tym, co określę „Nową teorią chaosu Rothschilda”: jeśli owego motyla już tam nie ma i zatem nie może zatrzepotać swoimi skrzydłami, ponieważ padł ofiarą pestycydów albo jego środowisko naturalne zostało zniszczone, to wówczas ta NIEOBECNOŚĆ jego małego ruchu również może doprowadzić do katastrofy naturalnej w jakimś innym miejscu. A więc nieobecność niektórych owadów i roślin może na przykład doprowadzić do nieobecności ptaków i innych drapieżników, co z kolei prowadzi do migracji albo wyginięcia kolejnych gatunków, które były zależne od tej części łańcucha pokarmowego. I tak dalej. Nadmiernym uproszczeniem będzie może mówienie o tym, że palenie drzew w Brazylii może doprowadzić do spalenia drzew w Kalifornii, ale takie postawienie sprawy może pomóc nam zdać sobie sprawę, że spalenie tych pierwszych może doprowadzić do ogólnego ocieplenia i jeszcze bardziej suchego klimatu, co w konsekwencji może się przyczynić do spalenia tych drugich drzew. W 1 rozdziale księgi Rodzaju, który jest oczywiście poematem, a nie traktatem naukowym, zostało jasno stwierdzone, że ziemia, woda, rośliny, światło, wszelkie pełzające stworzenia, ptaki i ryby wszystkie mają rolę do odegrania gdzieś na świecie – a nie TYLKO stworzony szóstego dnia człowiek.
Tak więc jedno płynące z tego przesłanie jest takie, że katastrofa, gdy już nadchodzi, nie szanuje tak zwanych sztucznych granic narodowych ani nawet granic etnicznych czy kulturowych. Jest posłuszna prawom naturalnym. Czasem malutki, nieudolny homo sapiens nie może na to nic poradzić – przeciwko wulkanowi, trzęsieniu ziemi, tsunami czy meteorytowi – ale czasem faktycznie moglibyśmy mieć wpływ – mały wpływ, ale lepsze to niż nic – jeśli i my będziemy przestrzegać praw naturalnych. Jeśli będziemy szanować łańcuch pokarmowy oraz nasze w nim miejsce, jeśli uszanujemy potrzebę, żebyśmy przetrwali nie tylko my jako ssaki, ale żeby przetrwały również pewne inne formy życia i rośliny, jak również woda, powietrze i ogólne warunki atmosferyczne – nie pobłogosławimy tym samym Ziemi, ale uda nam się być może zredukować przekleństwo.
Powoli, być może zbyt powoli, ale nieuchronnie, uczymy się dostrzegać alternatywy. Słowo Szamajim – Niebiosa – zapisane jest w liczbie podwójnej; ale haArec, Ziemia, jest w liczbie pojedynczej.
Szema Jisrael, HaArec Beitejnu, HaArec Echad.
Słuchaj Izraelu, świat jest naszym domem, świat jest jeden.
Rabin dr Walter Rothschild
Tłum. Marzena Szymańska-Błotnicka
Leave a Reply