Refleksja nad paraszą Dwarim
Jednym z najstarszych filozoficznych zagadnień jest spór o tzw. naturę ludzką. Pojęcie natury w tym zagadnieniu jest synonimiczne z pojęciem esencji (vis-à-vis konceptu esencji czy istoty rzeczy), rozumianej jako zbioru konstytutywnych cech danego przedmiotu, a więc takich cech, które czynią dany przedmiot (rzecz) owym ową przedmiotem (rzeczą) i odróżniają ów przedmiot od innych przedmiotów.
W naszym przypadku owym przedmiotem jest “człowiek w ogóle”. Oczywiście, samo określenie człowieka mianem przedmiotu może natychmiast wzbudzić oburzenie, słuszne zresztą, bowiem człowieka należy zawsze traktować podmiotowo. W pełni się z tym zgadzam, jednakże jeśli mówimy o tym jak należy traktować ludzi, czy człowieka w ogóle, to mówimy z perspektywy etycznej, a więc praktycznej. W tym sensie, w aspekcie moralnym należy iść za Immanuelem Kantem, który twierdził, że człowiek jest celem (a więc podmiotem) samym w sobie, nie zaś środkiem do jakiegoś celu (a więc narzędziem, czyli rzeczą) i tak należy go zawsze postrzegać. W aspekcie teoretycznym jednakże dozwolone i praktykowanie jest uprzedmiotowienie człowieka: taki paradygmat, z jednocześnie postulowanym determinizmem w świecie zjawisk fizykalnych i społecznych, jest źródłem naukowej wiedzy o nas samych, wiedzy, która jest bardzo cenna i przyczynia się niewątpliwie do wzrostu jakości naszej egzystencji.
Problem w tym, że człowieczeństwo jest pojęciem nieostrym, co doprowadziło niektórych myślicieli do wniosku, że człowiek jako taki nie ma natury i jakakolwiek próba jej zdefiniowania będzie mieć charakter całkowicie arbitralny. Nie jest jednak poprawny logicznie ani słusznie moralny wniosek, intuicyjnie bowiem jesteśmy stanie zdefiniować granice człowieczeństwa, które są wyznaczone przez ekstrema: wiemy, że kanibalizm czy masowe mordy są nieludzkie. Nawet naziści o tym wiedzieli, dlatego musieli nas, Żydów (oraz inne grupy ludzkie) najpierw zdehumanizować, by dokonać na nas masowych mordów. Problemem jest natomiast precyzyjne zdefiniowanie granic człowieczeństwa. Jest tak, ponieważ jesteśmy historycznie plastyczni, m.in. dlatego, że stałą cechą wszystkich istot żywych jest ich zdolność do adaptacji do zmieniającej się rzeczywistości. Innym powodem trudności w precyzyjnym określeniu naszych granic jest to, że sprawa jest uwikłana w dwa różne konteksty: empiryczny/teoretyczny i moralny/praktyczny, które nawzajem się przenikają.
Człowiek ze swojej istoty nie jest zatem pozbawiony esencji, lecz niedookreślony, i to powinno być postrzegane raczej jako błogosławieństwo, aniżeli przekleństwo, bowiem ów fakt znacznie poszerza granice naszej wolności: przedmiotem naszej wolności nie jest jedynie to, co robimy, ale także to kim jesteśmy/stajemy się. Mamy wpływ na własną tożsamość, możemy ją aktywnie kształtować i redefiniować. Ta jednak wolność, jak każda wolność ma swoje granice, wyznaczone przez obiektywną rzeczywistość. Jak wspominał Zygmunt Bauman, granice mojej wolności działania są wyznaczone przez wolności działania innych ludzi (a także obiektywną rzeczywistość, jak np. prawa grawitacji). W podobny sposób granice naszej wolności tożsamościowej są wyznaczone przez wiedzę i granice poznania innych (a także obiektywną rzeczywistość teoretyczną, jak np. prawa logiki). Nie mogę więc sobie więc po prostu stwierdzić, że jestem kolejnym wcieleniem Mojżesza; wiem kim on był jedynie z przekazów pisanych, a więc moja wiedza na jego temat za bardzo ograniczona. To są moje obiektywne granice poznania i są one też zdeterminowane przez to, jak świat widzą inni ludzie. Oni po prostu mogą, i najprawdopodobniej się z nie zgodzą z moim stwierdzeniem na temat mnie samego, bowiem ich wiedza o Mojżeszu jest inna i to jak sobie go ja wyobrażam może absolutnie nie przystawać do ich wyobrażeń, i muszę to respektować, tak długo jak nie mam dobrych argumentów, że moja wiedza na temat Mojżesza jest “prawdziwsza” od ich wiedzy.
Nasze egzystencjalne niedookreślenie jest z jednej strony błogosławieństwem, z drugiej jednak strony przymusem. Jeśli nie zdefiniujemy naszego ludzkiego bytu określając, nawet do pewnego stopnia arbitralnie, naszą naturę oraz sens naszego życia, będziemy egzystencjalnie dryfować. Owo egzystencjalne dryfowanie też może mieć wartość, jeśli przyświeca mu określony cel i ma ono w związku z tym charakter tymczasowy – jeśli jego celem jest położyć mu kres by osiąść na jakimś trwałym egzystencjalnym lądzie.
Takim egzystencjalnym, stałym lądem jest żydowskie religijne prawo. Wyznacza ono ramy naszego działania i postrzegania świata, usensownia każdy aspekt ludzkiego życia i przez to nie pozostawia miejsca na nihilizm. Księga Dwarim / Powtórzonego Prawa, którą zaczęliśmy czytać w tym tygodniu, zawiera nie tylko zbiór praw moralnych i rytualnych; wiele spośród tych, niezależnie czy nowych, czy powtórzonych praw opatrzona jest uzasadnieniami, intelektualnymi (…bo byliście niewolnikami w Egipcie) lub praktycznymi: przestrogami (strzeżcie się, by serce wasze nie pozwoliło się omamić, abyście nie odeszli i nie służyli obcym bogom i nie oddawali im pokłonu, bo zapaliłby się gniew Pana na was, i zamknąłby niebo, aby nie padał deszcz, ziemia nie wydałaby plonów…).
Prawa w Księdze Dwarim są więc wzmocnionym fundamentem naszej żydowskiej egzystencji, nie tylko przez ich powtórzenie, ale ich uzasadnienie. Ich przestrzeganie jest przymusem mającym chronić Naród Wybrany przed nieszczęściami, upadkami i klęskami. Nawet podbój Ziemi Izraela był Jozuemu nakazany przez Boga za pośrednictwem Mojżesza:
[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]W tym czasie poleciłem Jozuemu: Twoje oczy widziały wszystko, co uczynił Wiekuisty, Bóg wasz, dwom królom; tak samo Pan uczyni wszystkim królestwom, do których ty przejdziesz. Nie bój się ich, bo Wiekuisty, Bóg wasz, będzie za was walczy. (Pwt 3:21-22)[/perfectpullquote]
Był on nakazany, by uchronić naszych przodków nas przed niemocą, przed bezsensownym, nie mającym końca dryfowaniem po pustyni. Jest on też nam nakazany, jak wszystkie inne przykazania, by uchronić nas przed bezsensownym i nie mającym końca egzystencjalnym dryfowaniem.
Szabat szalom!
Leave a Reply