Refleksja nad paraszą Bahaalotecha
Van Nuys, jedna z północnych dzielnic Los Angeles, poniedziałek ok. godziny 17. Dziennikarka jednej z telewizji rozmawia z kilkoma osobami zgromadzonymi przed sklepem spożywczym. Wszyscy z nich to Afroamerykanie, dwóch spośród mężczyzn trzyma dubeltówki. Jak wielu innych w okolicy, chronią w ten sposób swoje biznesy przed najazdem złodziei i szabrowników, którzy towarzyszą demonstracjom zorganizowanym w reakcji na zabójstwo Georga Floyda dokonane przez policjanta w Minneapolis tydzień wcześniej. W momencie gdy rozmawia z żoną jednego z mężczyzn podjeżdża samochód z którego wysiada kilku osobników. Są wśród nich zarówno biali jak i czarnoskórzy. Okoliczni właściciele biznesów wiedzą kim oni są, że nie są stąd i że przyszli zrabować miejscowy sklep jubilerski. Rabusie próbują coś tam „negocjować” ale boją się uzbrojonych mieszkańców dzielnicy i nie bardzo wiedzą co zrobić, wydają się być skonsternowani. Po kilku minutach przyjeżdża policja, wtedy rzucają się do pieszej ucieczki. Policjanci, którzy właśnie wysiedli z radiowozów udają się w pogoń za nimi, dwóch z nich jednak podchodzi do uzbrojonych mieszkańców i postanawia ich zatrzymać, skuwając w kajdanki. Reporterka TV krzyczy do nich: To nie oni! To dobrzy ludzie, właściciele swoich sklepów, bronią swojej własności! Po paru minutach rozmowy policjanci uwalniają ich.
To tylko jedna migawka z rzeczywistości wielu miast w Stanach Zjednoczonych ostatnich kilku dni. W samym Los Angeles, poza desakralizacją synagog, zrabowano wiele żydowskich sklepów i innych biznesów:
Poza grabieżami sklepów i lokalnych biznesów powszechnym protestom towarzyszyły także akty czystej, bezmyślnej, barbarzyńskiej destrukcji, jak podpalenia i desakralizacje kościołów i synagog (pocięte zwoje Tory i tality w toaletach), dewastacje pomników, spalenie księgarni Uncle Hugo’s and Uncle Edgar’s Minneapolis czy zabójstwa, jak zabójstwo czarnoskórego, emerytowanego, 77-cio letniego policjanta z St. Louis, Dave Dorna, służącego 38 lat w policji, który przybył do miasta by chronić jeden ze sklepów jubilerskich. Do wtorku, 2 czerwca, w związku z protestami zostało zabitych przynajmniej 11 osób.
Nie będę tutaj wchodził w dyskusję na ile i do jakiego stopnia owe protesty są pokojowe a na ile nie. Wskażę tylko, że wśród samych protestujących pojawiały się opinie, że czasem pokojowy protest to za mało i wiem o tym z prasy ideologicznie sprzyjającej protestom. Niektórzy mówią, że ich podłożem jest powszechna niesprawiedliwość w społeczeństwie. Ja bym tego nie obiektywizował, bowiem istnieje wiele koncepcji sprawiedliwości i nie znajdziemy tutaj łatwo wspólnego mianownika. Z pewnością jednak źródłem owego gniewu i wydarzeń, które z tego wynikły, było poczucie niesprawiedliwości wśród pewnych grup w społeczeństwie.
Nie będę tu wnikał także szczególnie w kwestię tzw. rasowej niesprawiedliwości w USA. Powiem tylko, że to kwestia zbyt skomplikowana by mogła być sprowadzona do prostej (neo)marksistowskiej koncepcji o wyzyskujących i wyzyskiwanych (ang. oppressors/oppressed). Szczerze mówiąc uważam, że należy wyrzucić tę koncepcję definitywnie na śmietnik, bowiem tego rodzaju binarne koncepty socjologiczne z XIX nie mają żadnej poznawczej wartości. Ludzkie losy są zbyt skomplikowane i pogmatwane by dało się sprowadzić rzeczywistość społeczną do dwóch prostych kategorii. Podobnie z koncepcjami, które przedstawiają społeczeństwo jako nic innego, jak grupę różnych konkurujących ze sobą grup interesów tożsamości, nieustannie rzucających się sobie do gardeł. Nie tłumaczą one tak naprawdę niczego, niezmiernie upraszczają rzeczywistość i są w dłuższej perspektywie bardzo szkodliwe. Koncepcje tego rodzaju znamy z naszej historii, która jest po części historią antysemityzmu. Podział ludzi na grupy wedle stworzonych przez siebie kryteriów i późniejsze definiowanie tych grup, jako posiadających pewne immanentne cechy to de facto tworzenie nowych stereotypów i uprzedzeń. Żeby naprawić cokolwiek w społeczeństwie, potrzebna jest trafna, specyficzna i głęboka diagnoza problemów w nim istniejących oparta na empirii, a nie ideologicznych przesłankach i pseudo-empirycznych uogólnieniach. Społeczeństwa ludzkie są przynajmniej tak skomplikowane jak samolot czy helikopter. Nie można ich naprawić za pomocą sloganów i emocji. Te mogą stanowić jedynie motor owej naprawy, jeśli są na nią ukierunkowane, nie zaś na destrukcję istniejącej rzeczywistości.
Owe proste, binarne koncepcje rzeczywistości społecznej dają ludziom, którzy w nie wierzą, złudzenie, że oto właśnie pojęli wszystko. Ja do tych ludzi nie należę i nawet nie zamierzam przedstawić tutaj całościowego obrazu sytuacji, skupię się jedynie na dwóch spokrewnionych aspektach: gniewie i chaosie. Gniew rodzi chaos i chaos rodzi gniew. Chaos jest tutaj obiektywną reprezentacją subiektywnego w swojej naturze gniewu. Uważam, że gniew spowodowany wydarzeniami w Minneapolis i reakcją wymiaru sprawiedliwości był na miejscu. Ale brutalna, publiczna ekspresja żadnego gniewu na miejscu nie jest. Jeśli jestem wkurzony, sfrustrowany i z tego powodu rzucam kostką brukową w kogoś, powinienem zostać za to ukarany. Jeśli moja żona czy dziewczyna zdradziła mnie, mam prawo być zły. Nie mam jednak prawa jej za to bić. Koniec, kropka.
Uczucie gniewu towarzyszy nam ludziom od zawsze. Brak kontroli nad gniewem jest jednym z podstawowych źródeł zła w świecie i prowadzi do chaosu. Prowadzi do sytuacji, których zaistnienie chcielibyśmy „odwołać” po fakcie. To brak kontroli nad wewnętrznym gniewem, wywołanym poczuciem niesprawiedliwości, doprowadził Kaina do zabicia swojego brata, Abla. To brak kontroli nad rzeczywistością społeczną – pobłażanie siłom chaosu – prowadzi do rozmaitych bożych kar jak zaraza, wojna (Kpł 26:17;23-26) oraz dzikie zwierzęta, które pożrą wasze dzieci, zniszczą bydło, zmniejszą zaludnienie, tak że wasze drogi opustoszeją (Kpł 26:22), o czym pisałem w swojej draszy trzy tygodnie temu. Pisałem już zresztą o gniewie, chaosie i porządku wielokrotnie. Bez kontroli gniewu i powstrzymania sił chaosu nie ma mowy o żadnej sprawiedliwości, o żadnym ideale życia społecznego. I nie jest prawdą, że etapy chaosu są koniecznie w celu ustanowienia jakiegoś nowego porządku. To jest jedynie słodko-gorzka racjonalizacja dokonywana post factum, kiedy udało się opanować siły chaosu i ludzie wierzą, że porządek, który nastał, jest lepszy od poprzedniego.
W porcji Tory na ten tydzień mamy dwa przypadki wybuchu ludzkiego gniewu i niezadowolenia spowodowane zaistniałą sytuacją: Izraelici narzekający na surowe warunki życia na pustyni, jak brak jakiegokolwiek jedzenia poza manną (Lb 11:4-23) oraz zła mowa Miriam i Aarona wobec Mojżesza w związku z faktem, iż poślubił on Kuszytkę. Obie sytuacje sprowadzają gniew Boży na ludzi w nie uwikłanych. W pierwszej sytuacji zostaje on powstrzymany (tymczasowo) przez Mojżesza, w drugiej Miriam zostaje dotknięta trądem. Obie sytuacje łączy jeden wątek – wątek oczyszczenia, uświęcenia samego siebie. Izraelici dostają od Boga do jedzenia upragnione mięso pod tym właśnie warunkiem – uświęcenia samych siebie, oczyszczenia się z gniewu i negatywności (Lb 11:18). Miriam musi przejść 7 dniową kwarantannę w tym samym celu.
Gniew i chaos nie mogą stanowić podstawy żadnego porządku, nie mogą też być źródłem pryncypiów żadnej formy porządku ani sprawiedliwości. Gniew i chaos, z zasady, same się eskalują i prowadzą do coraz większej destrukcji, czego świadkami byli obywatele wielu amerykańskich miast w ostatnich kilku dniach. Ludzie, którzy tolerują te zjawiska, akceptują jednocześnie wszystkie tragedie i dramaty będące ich wynikiem. Warunkiem zaistnienia jakiegokolwiek porządku jest opanowanie tych zjawisk, uświęcenie samych siebie przez odseparowanie się od gniewu i chaosu. Dopiero wtedy można zacząć odbudowywać to, co zostało zniszczone, dopiero wówczas można racjonalnie rozmawiać i budować lepszą przyszłość. Przyszłość, w której nasze dzieci oceniać się będzie nie według koloru skóry, lecz według zalet ich charakteru.*
Szabat szalom,
Menachem Mirski
[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]*„Miałem sen, że czwórka moich małych dzieci żyć będzie w społeczeństwie, w którym oceniać się je będzie nie według koloru skóry, lecz według zalet ich charakteru“. Martin Luther King [/perfectpullquote]
Leave a Reply