Beit Warszawa – W czasie, gdy piszę te słowa, rząd niemiecki zrobił właśnie coś naprawdę niesamowitego – ale każdy, kogo to interesuje, z pewnością znajdzie jeszcze w Internecie filmiki, o których tu mowa, na stronie www.bundesregierung.besonderehelden albo na podobnych stronach. Wyprodukowano trzy krótkie, 90-sekundowe filmiki, w których starsi ludzie patrzą wstecz na „zimę z koroną w 2020 roku” i przypominają sobie, jak byli wówczas młodymi studentami zachowującymi się tak, jak mają to w zwyczaju młodzi studenci (zostało to STRASZNIE śmiesznie i niezwykle realistycznie przedstawione) i jak byli w owym czasie „wyjątkowymi bohaterami” dzięki temu, że posłuchali się wytycznych rządowych, aby NIC nie robić. Aby zostać w domu, unikać tłumów, izolować się i prowadzić w istocie dość leniwe życie – właśnie to uważane jest za najlepszy sposób, żeby spowolnić albo zapobiec szerzeniu się pandemii.
Jednakże, jako że współczesne Niemcy są właśnie takie, jakie są, nie minęło wiele czasu i niektórzy zaczęli narzekać, buntować się przeciwko rządowi, protestować przeciwko takiemu „marnotrawstwu pieniędzy podatników” i krytykować, że „zignorowano prawdziwych bohaterów pracujących w szpitalach” i tak dalej; narzekali też, jak nie na miejscu jest używanie symboliki i terminologii wojennej. Poproszono mnie nawet jako rabina o stwierdzenie, czy filmiki te mogą być krzywdzące dla osób, które przeżyły wojnę albo Holokaust. Mnie osobiście nagrania te wydały się wspaniałe z kilku powodów (abstrahując od przedstawionej w nich różnorodności etnicznej i lekkiej dozy humoru, tak rzadkich w inicjatywach rządowych). Pokazano obecnym młodym ludziom, że pewnego dnia, jeśli będą postępować rozsądnie, mogą dożyć podeszłego wieku, i że starsze osoby też były kiedyś młodymi ludźmi – że przepaść międzypokoleniowa ma w równej mierze psychologiczny, co chronologiczny charakter. W istocie starsi i młodsi mają ze sobą o wiele więcej wspólnego, niż często wydaje się obu tym grupom. Jest to zdrowe i ważne przesłanie promujące solidarność.
Przesłanie to jest trafne również pod wieloma innymi względami – podczas bardziej „normalnej” wojny (a, niestety, od tysiącleci wojny są czymś normalnym) również mamy osoby bezpośrednio zaangażowane w walkę oraz innych ludzi na pierwszej linii frontu albo na tyłach, których wysiłki są kluczowe dla działań wojennych i zwycięstwa – i jest też cała reszta, czyli cywile, którym władza mówi, żeby „zeszli z drogi”, żeby nie wybierali się w „zbędne podróże”, żeby nie „marnowali jedzenia”, a kiedy sprawy przyjmą zły obrót, żeby schronili się w bunkrach i po prostu czekali, aż sytuacja się uspokoi. Innymi słowy, jeśli nie możesz przyczynić się w aktywny sposób, to przynajmniej zachowaj bierność i dołóż swoją cegiełkę do walki o przetrwanie w taki sposób, że zachowasz spokój i nie będziesz zajmować zasobów i uwagi potrzebnych do innych celów, że nie będziesz przeszkadzał ludziom działającym na pierwszej linii frontu w ich wysiłkach i nie będziesz mnożył trudności. Jeśli potrzeba komunikatu właśnie w takiej formie, żeby przekonać wykazujących się w innych przypadkach inteligencją ludzi, żeby przestali chodzić na imprezy i duże demonstracje oraz żeby nie skończyło się tym, że zapełnią oddziały intensywnej terapii w szpitalach, to niech tak będzie. Czasem jedyne, co możemy zrobić, to zostać w domu. Jak następnie wykorzystasz ten czas – czy po prostu na leniuchowanie, na granie w gry komputerowe, na czytanie, oglądanie w nieskończoność filmów w internecie, na medytowanie, sprzątanie, ROZMAWIANIE ze sobą… to pozostawiam decyzji poszczególnym osobom i wyjątkowym dla nich okolicznościom, zainteresowaniom, talentom i wytrzymałości. Wiem z doświadczenia, że po jakimś czasie przestaje to być łatwe; że znudzenie, izolacja i depresja są prawdziwym zagrożeniem, które trzeba traktować serio; że dużo zależy od tego, w jakim jesteśmy wieku i jaki mamy charakter; że czujemy się sfrustrowani, kiedy nie możemy odwiedzać przyjaciół i krewnych – ale istotowe przesłanie pozostaje takie samo: nic nierobienie bywa czasem pozytywnym działaniem. Cóż za intrygujący punkt widzenia na wymuszony szabat spędzony z konieczności w zamknięciu! Zaś rok 2020 pod pewnymi względami przypomina sposób, w jaki zapewne doświadczano roku szmity, kiedy nie wolno było wychodzić i uprawiać ziemi ani zajmować się plonami.
Mamy dużo więcej materiałów do refleksji. Na przykład w Izraelu w większości miejsc prawie całe życie publiczne zamiera na jeden dzień tygodnia – za wyjątkiem synagog. Nie działają sklepy, autobusy, kina ani parki rozrywki. W bardzo pobożnych krajach chrześcijańskich to samo działo się w niedziele; w krajach muzułmańskich obowiązuje wiele nałożonych przez rząd ograniczeń – nie wolno pić alkoholu, pewne potrawy są zakazane, narzucono obowiązkowy sposób ubierania się (oczywiście zwłaszcza dla kobiet) i ograniczenia wolności osobistych, które wielu mieszkańcom Zachodu wydają się drakońskie. Całe miasta zamyka się przed pewnymi grupami populacji, na przykład z powodów religijnych. Ale w krajach ateistycznych również wprowadza się wiele ograniczeń w kwestii tego, co można czytać, oglądać i słuchać w radiu, które obszary są zamknięte ze „względów bezpieczeństwa”, jakie istnieją sekretne, niewidniejące na mapach miasta i tak dalej. Tak więc – jak powiedziałby Kohelet (Eklezjasta), „nic nowego pod słońcem”.
Obserwujemy – z niepokojem – pewne wewnętrzne konflikty zachodzące w naszych społeczeństwach. Czy powinniśmy się szczepić? Sądzę, że rząd mógłby zaoszczędzić dużo czasu i pieniędzy, gdyby oferował szczepionki tylko tym, którzy w nie wierzą. Przyniosłoby to dwa efekty: po pierwsze, ruch antyszczepionkowców dopatrzyłby się tutaj dowodów na efekt placebo, wedle którego tylko ci, którzy wierzą w działanie szczepionki, pozostaną zdrowi albo wyzdrowieją. Ha! A nie mówiliśmy! Po drugie, antyszczepionkowcy szybciej wymrą i będzie trochę spokoju. Sprawiedliwości stanie się zadość. Kilka miesięcy temu na okładce pewnego czasopisma pojawił się celny komentarz: „Czy mam zaszczepić moje dzieci?”. Odpowiedź: „Tylko te, na których ci zależy”.
Krążą jednak różne teorie konspiracyjne. (Czy wiedzieliście swoją drogą, że wszystkie teorie konspiracyjne są wymyślane przez specjalne, sekretne wydziały CIA i Mosadu, żeby odciągnąć „naszą” uwagę od tego, co „oni” robią? MUSI to być prawda, bo usłyszałem to od gościa w kawiarni, który usłyszał to od innego gościa, który wyczytał to na blogu kogoś, kto znalazł tę informację w sekretnej części Internetu… ale tego bloga nie można już znaleźć!!! Co musi potwierdzać tę teorię!). Pewna teoria spiskowa, która w czasie gdy piszę te słowa wciąż szerzy się wśród ludzi i będzie się być może szerzyć jeszcze przez kolejne cztery lata, głosi, że niektórzy nie potrafią odpowiednio zliczyć oddanych głosów, a zatem prawdziwego zwycięzcę wyborów podstępem pozbawiono przynależnego mu triumfu. (Wystarczy pominąć literę „i” i zamienić „f” na „p” w słowie „triumf” i zobaczycie, o czym mówię – przerażające, czyż nie? Nie wspominając o pierwszych trzech literach słowa „trup”? To MUSI być kolejny spisek, prawda? A „Soros” to palindrom, prawda? A do tego facet jest Żydem?).
Muszę przyznać, że czasem obserwowanie, jak bardzo głupi są ludzie, jest przygnębiające – MY określamy się mianem homo sapiens, ale można wątpić, czy przeciętny szympans by się z tym zgodził. Jak może pamiętacie, w średniowieczu uważano, że najlepszym sposobem, żeby sprawdzić, czy kobieta jest czarownicą, jest wrzucenie jej do wody. Jeśli utonęła, to nie była czarownicą; jeśli przeżyła, to dowodziło to, że należy ją osuszyć, a potem spalić na widoku publicznym, jako że stanowi zagrożenie dla cywilizowanego społeczeństwa…. Podawałem różne przykłady, jak rządy na przestrzeni wieków nakładały różne uprawnienia i różne ograniczenia na ludność – są to tylko wybrane przykłady; można wymienić tysiące kolejnych, w tym całe systemy prawne, obowiązkowy pobór do wojska, wywłaszczanie ziemi, obowiązek zapinania pasów i ograniczenia prędkości, obowiązek szkolny, podatki i prawo pracy…, możecie rozszerzać tę listę do woli) i większość z nich z czasem przyjmowano z mniejszym lub większym spokojem, godząc się z tym, że „tak to już musi być”. Prawo żydowskie uczy nas też, żebyśmy byli posłuszni prawu świeckiemu we wszystkich sprawach świeckich – zwrot „dina demalchuta dina”, aramejska fraza oznaczająca „prawo ziemi jest prawem”, pojawia się w Talmudzie cztery razy, a w 29 rozdziale księgi Jeremiasza prorok powiedział wygnańcom, żeby „byli posłuszni prawom ziemi, do której zostaliście wygnani”. Problem pojawia się wtedy, kiedy wydaje się, że prawa obowiązujące na danym terytorium są niesprawiedliwe, niemoralne, a nawet przestępcze.
Tutaj dochodzimy do sfery, w której panuje wielkie zamieszanie, gdyż oczywiście dla wielu osób jest to kwestia subiektywna, a nie obiektywna. Każde prawo, które im się podoba, jest automatycznie dobre, a każda regulacja, która zdaje się stawiać ich w niekorzystnej pozycji, jest z definicji niesłuszna. Jest to podejście rodem z przedszkola, które dochodzi jednak do głosu również w zadziwiająco wielu obszarach dorosłego życia. Skupię się więc na religijnym aspekcie judaizmu, co do którego, mam nadzieję, możemy się zgodzić: judaizm uczy nas, żebyśmy oddawali cześć Bogu i niczemu ani nikomu innemu. Co jeśli dajmy na to rząd powie nam, żebyśmy oddawali cześć komuś innemu? Albo (pod presją Inkwizycji) Jezusowi, albo (za pośrednictwem sponsorowanego przez państwo kultu osobowości) prezydentowi, królowi bądź naczelnemu przywódcy wojska, który za sprawą krwawego przewrotu i rzezi stał się nagle symbolem miłości, pokoju i braterstwa dla miłującego go ludu – bo jak nie, to…?
Historia pełna jest (przede wszystkim) mężczyzn, którzy uważali, że są w jakiś sposób nadludźmi, nieomalże nieśmiertelnymi, na wpół-boskimi i zawsze mającymi rację. Zwykle przejawiają oni szereg cech psychologicznych, które można opisać tylko jako patologiczne i psychopatyczne; nie są zdolni do miłości, ale rozpaczliwie pragną być kochani. Wielu z nich nosi szare garnitury i ciemne krawaty (albo granatowe garnitury i czerwone krawaty), wielu nosi wojskowy mundur generalski ozdobiony medalami i wstążkami nie do końca wyjaśnionego pochodzenia oraz czapki, których daszki sięgają samego nieba; wielu z nich nosi szaty religijne. Wiemy o istnieniu tych ludzi, wiemy, że istniało wielu takich w przeszłości i mamy świadomość, że wielu takich istnieje również obecnie – właśnie to jest takie przygnębiające, że ZAWSZE znajdą się ludzie gotowi nie tylko tolerować takie osoby, nie wychylać się i czekać, aż umrą albo stracą władzę, ale również czynnie je wspierać. Jako brytyjskiemu obywatelowi i rabinowi nie przeszkadza mi proszenie Boga o to, żeby „uratował moją łaskawą Królową”, ale mogłoby mi przeszkadzać, gdyby następny król myślał, że jest Bogiem…
Tak zasadniczo rysował się problem, z jakim mierzyli się Żydzi w Erec Israel w połowie II wieku przed obecnym systemem odliczania (mówimy „p.n.e.” – „przed naszą erą”). Król Syrii, seleudzki generał, który został władcą Antiochusem IV, przybrał dodatkowe imię Epifanes (czyli „Bóg Ujawnił”) i uchwalił prawo nakazujące, aby wszyscy – WSZYSCY – kłaniali się przed jego pomnikiem i uznawali jego boskie pochodzenie. I w tym momencie doszedł do pewnej granicy i ją przekroczył. Choć pobożni Żydzi mierzyli się już z innymi rozterkami (na przykład, że na monetach widniało oblicze ludzkiego władcy), to niektórzy powiedzieli wówczas: „Nie – tego rządowego rozporządzenia nie zaakceptujemy; właśnie w tym momencie zaczniemy nasz protest, a jeśli okaże się, że będzie to protest naznaczony przemocą, to niechaj tak będzie”. Efektem były wydarzenia, które znamy pod nazwą „powstania Machabeuszy”, zaś kilka lat po ich zwycięstwie ustanowiono święto zwane Chanuką.
Musimy się więc uważnie przyjrzeć Chanuce. Czy celem tego święta jest świętowanie rewolucji? Obywatelskiego nieposłuszeństwa? A może fundamentalizmu religijnego? Odpowiedź musi prawdopodobnie brzmieć „nieco i tego, i tego”, ale właśnie w tym miejscu nacjonalistyczni fundamentalistyczni Żydzi mogą przyjmować inne stanowisko niż liberalni, uniwersalistyczni Żydzi. Przypuszczam, że wielu Żydów mogło stać się „wyjątkowymi bohaterami”, po prostu pozostając w domu, wiodąc dalej normalne życie, płacąc podatki… podczas gdy inni mieli poczucie, że muszą iść na pierwszą linię frontu zbrojnego oporu przeciwko niesprawiedliwemu i niemoralnemu kultowi osobowości. Sytuacja polityczna w wielu częściach Europy Wschodniej albo na Bliskim Wschodzie – nie wspominając o Chinach w czasach Wielkiego Przewodniczącego – pokazuje, jak często zdarza się, że rządy próbują kontrolować nie tylko, co obywatele będą robić, ale również jak powinni myśleć i w co powinni wierzyć. Takie systemy autorytarne, z ich „policją myśli”, „stróżami religii”, paleniem książek, blokowaniem Internetu, niezdolnością tolerowania różnorodności, pluralizmu i indywidualnych inicjatyw oraz z ich demonizacją poprzedników i oponentów opierają się zwykle na osobistej słabości tych na szczycie i ich niezdolności, aby po prostu zabrać się za zarządzanie krajem zgodnie z racjonalnymi przesłankami i dopilnowaniem, żeby budżet był zbilansowany i żeby śmieci były odpowiednio odbierane i poddawane recyklingowi – ale to niewielkie pocieszenie dla tych, którzy utknęli na niższych szczeblach w młynach takiego totalitarnego systemu. A jednocześnie przygnębiające i niesamowite jest to, jak wiele osób nie docenia posiadanych przez siebie wolności i wyłącza krytyczną część swoich mózgów. Autorytarni władcy w fikcyjnym świecie „Opowieści Podręcznej” opisują, jak w „złej przeszłości” były różne „wolności do”, ale teraz, w ściśle kontrolowanym państwie policyjnym panuje (o wiele bardziej preferowana) „wolność od”: wolność od potrzeby samodzielnego myślenia; wolność od styczności z nowymi pomysłami; wolność od mierzenia się z wyzwaniem w postaci innych opinii; wolność od chaosu.
Jako liberalni Żydzi musimy przyznać, że przesłanie stojące za Chanuką ma dwoisty charakter i że decydujemy się – celowo – świętować część dotyczącą walki o wolność religijną, a nie część dotyczącą walki o przywrócenie autorytarnego systemu władzy kapłańskiej i świątynnej. Czy mamy prawo protestować? Zakładając, że tak, czy mamy obowiązek protestować mądrze i w sprawie rzeczy, które naprawdę mają znaczenie? Czy mamy prawo walczyć o możliwość pracy z „home office”? Czy mamy prawo sprzeciwiać się szczepionkom? Polska nie jest Niemcami, nie są nimi też Rumunia, Węgry, Białoruś, Turcja, Syria (gdzie Antiochus rządził ludźmi, którzy, o ile wiemy, NIE zbuntowali się…). System polityczny w Wielkiej Brytanii pozwala na to, żeby malutka pod względem statystycznym większość dokonała poważnej zmiany w polityce narodu, która wejdzie w życie w tym roku zaledwie dwa tygodnie po Chanuce; podobne zjawisko obserwujemy też w USA. W obchodach Chanuki możemy dopatrzyć się wielu różnych przesłań. Religia nie jest tylko dla dzieci. A życie to nie tylko pączki.
Rabin dr Walter Rothschild.
Tłum. Marzena Szymańska-Błotnicka
Leave a Reply