By Dr. Halina Postek
July 22, 2016/16 Tammuz 5776 – This week’s Torah portion Balak is the only parasha in the entire Torah in which the conveyed events are made known to us not because the Israelites participated in them (they were the ones who witnessed all the other events described in the Torah). Rather, we find out about them due to the instructions of God, who ordered Moses to write down what took place between Balak, the King of Moab, and the sorcerer Balaam, whom Balak asked to curse the people of Israel. Therefore, according to traditional interpretations this is the only text in the Torah that God dictated directly to Moses!
Events described in this week’s Torah portion are truly astonishing, even compared with all the extraordinary occurences which took place during the 40-year long wandering in the desert. We have a donkey that speaks with a human voice and a prophet who, despite his capabilities, is not able to curse the chosen people. In place of a curse, words of a blessing come out of his mouth instead. The phrase uttered by the sorcerer, who did not feel even the slightest bit of sympathy for the people of Israel, became the opening words of the prayer recited upon entering a synagogue: “Ma tovu, ohalecha Yaakov, mishkenotecha Israel”.
Another prophecy of Balaam, who says the following words about the Hebrews: “It is a people that shall dwell alone, and shall not be reckoned among the nations”, seems to anticipate the troublesome history of Jews – a nation that is holy, but at the same time is separated from others. Commentators were wondering whether Balaam’s words should be perceived as a blessing or as a curse. Rashi, following the example of Midrashic interpretations, teaches: “When Jews rejoice, no other nation rejoices along with them. And what’s the point of joy, if you cannot share it with anyone? We live alone, because no one else wants to live with us”. In Rashi’s opinion the state of separation is a sad consequence of our distinctiveness rather than a proud isolation stemming from a sense of superiority.
For many centuries we did not have a choice – we were forced to be different, since others did not want us to become like them. However, today the situation has changed – each one of us has a choice: should we remain “separate” or should we become just like everyone else around us? Should we nurture our sense of distinctiveness or rather blend into our surroundings? Our parents usually chose the latter option. Remembering the trauma of the war and post-war period, they decided to hide their Jewish origins. Wanting to spare us a fate full of hardships, they would withold the fact that they come from the “chosen nation” from us. We made a different decision. While we remember about past experiences, we don’t want to live in isolation, we want to fully participate in the life of the country in which we were born, in which we live and in which we will probably be buried. Moreover, today we have a new, additional option: we no longer face a choice only between isolation or assimilation. We’ve added the possibility of integration: we want to keep our distinctiveness, since we consider it to be our asset. However, while we don’t renounce this sense of separateness, we engage in all the actions undertaken for the sake of a common good.
This being said, one problem still remains – a question that poses a psychological challenge: How to combine the belief that one belongs to the chosen people (regardless of how this choseness might be interpreted) with a simultanous sense of being a victim of persecution, prejudice and the largest genocide in human history?
In one of the interviews published in the brilliant book “My, Żydzi polscy” (We, Polish Jews), Maniuszka Bikont tells Irena Wiszniewska: “Constant referring to the Shoah has made a sense of hurt an important part of our identity. On the other hand, Jewish identity is built on a certain sense of superiority. On being the chosen one. On the belief that Jews are smarter, that for many generations we’ve been better educated or that the most outstanding minds have been to a large extent Jewish minds. This way of building one’s identity on a combined sense of hurt and superiority is something which I find disturbing”. Zosia Jankiewicz, who was also interviewed by Irena Wiszniewska, cites the following features as the ones constituting Jewishness: “You’ve always felt different; you’ve always felt inferior; the sense of being different and inferior was accompanied by a sense of uniqueness”.
How should we deal with this notion? I will leave this question open.
Translated from Polish by: Marzena Szymańska-Błotnicka
Balak: czy jesteśmy narodem osobnym?
Dr Halina Postek
22 lipca 2016/16 tamuz 5776 – Czytana w tym tygodniu parsza Balak jest jedyną parszą Tory, w której relację z przedstawianych zdarzeń znamy nie poprzez uczestnictwo w nich ludu Izraela (będącego świadkiem wszystkich pozostałych, opisywanych w Torze wydarzeń), lecz dzięki poleceniu Boga, który nakazał Mojżeszowi zapisanie tego, co stało się między Balakiem, królem Moabu a czarnoksiężnikiem Balaamem, poproszonym przez Balaka o rzucenie klątwy na Izrael. Zgodnie z tradycyjną interpretacją mamy zatem do czynienia z jedynym w Torze tekstem bezpośrednio podyktowanym Mojżeszowi przez Boga!
Opowiadana w parszy historia zawiera opis sytuacji, nawet jak na cudowne zdarzenia, które miały miejsce podczas 40 letniej wędrówki przez pustynię, zdumiewających. Mamy oślicę, która mówi ludzkim głosem i proroka, który mimo swego daru, nie jest w stanie przekląć ludu wybranego, a zamiast słów przekleństwa, płyną z jego ust błogosławieństwa. Słowa wypowiedziane przez nie żywiącego najmniejszej sympatii dla ludu Izraela czarnoksiężnika, staną się początkiem modlitwy wypowiadanej po wejściu do synagogi: „Ma towu, ohalecha Jaakow, miszkenotecha Israel”.
Inne proroctwo Balaama, który mówi o Hebrajczykach: „Jest to lud, który będzie mieszkał osobno i nie będzie wliczony do narodów”, zdaje się być antycypacją trudnej historii Żydów, narodu świętego ale i oddzielonego od innych. Komentatorzy zastanawiali się, czy słowa Balaama traktować należy jako błogosławieństwo czy przekleństwo. Raszi, idąc śladami midraszowych interpretacji, uczy: „Kiedy Żydzi się weselą, żaden inny naród nie raduje się z nimi. A czym jest radość, jeśli nie możesz jej z nikim dzielić? Mieszkamy sami, ponieważ nikt inny nie chce mieszkać razem z nami”. Osobność jest przez Rasziego postrzegana raczej jako smutna konsekwencja odmienności, niż dumna izolacja, wynikająca z poczucia wyższości.
Przez wiele stuleci nie dawano nam wyboru – musieliśmy być inni, bo inni nie chcieli byśmy byli tacy jak oni. Ale dziś sytuacja się zmieniła – przed każdym z nas stoi wybór: zostać „osobnym” czy stać się takim jak wszyscy dookoła nas? Pielęgnować swoją odmienność czy też wtopić się w otoczenie? Nasi rodzice najczęściej wybierali to drugie rozwiązanie. Pamiętając traumę wojny i okresu powojennego, ukrywali swoje żydowskie pochodzenie. Chcąc nam oszczędzić trudnego losu, zatajali przed nami, że są z „narodu wybranego”. My postanowiliśmy inaczej. Pomni doświadczeń przeszłości, nie chcemy żyć w izolacji, chcemy w pełni uczestniczyć w życiu kraju, w którym się urodziliśmy, w którym mieszkamy, i w którym prawdopodobnie zostaniemy pochowani. Wybór, który stoi przed nami, został wzbogacony o nową opcję: to nie tylko wybór między izolacją albo asymilacją. Poszerzyliśmy go o możliwość integracji: chcemy zachować swoją odmienność, bo uważamy ją za wartość, ale nie rezygnując z niej, włączamy się we wszystkie działania podejmowane dla wspólnego dobra.
Zostaje jednak trudny psychologicznie problem połączenia przeświadczenia o przynależności do narodu wybranego (niezależnie od tego, jak to wybraństwo jest interpretowane) z jednoczesnym poczuciem bycia ofiarą prześladowań, uprzedzeń i największego w historii ludzkości ludobójstwa.
W jednym z wywiadów, zamieszczonych w arcyciekawej książce „My Żydzi polscy”, Maniuszka Bikont mówi rozmawiającej z nią Irenie Wiszniewskiej: „Ciągłe odwoływanie się do Zagłady sprawia, ze istotnym elementem tożsamości staje się krzywda. Z drugiej strony żydowska tożsamość opiera się na pewnym poczuciu wyższości. Na tym, że jest się wybranym. Na przekonaniu, że Żydzi są mądrzejsi, że od wielu pokoleń jesteśmy lepiej wyedukowani albo, że wybitne umysły są w dużej mierze Żydami. Ten sposób budowania tożsamości na krzywdzie i na poczuciu wyższości, jest czymś, co mnie razi.” Inna rozmówczyni Ireny Wiszniewskiej, Zosia Jankiewicz, przytacza takie wyznaczniki żydowskości: „zawsze czułaś się inna; zawsze czułaś się gorsza; poczuciu inności i gorszości towarzyszyło poczucie wyjątkowości”.
Jak uporać się z tym przekazem? Zostawiam to pytanie otwartym.
Leave a Reply