Refleksja nad paraszą Wajigasz.
Od początku XX wieku średnia przewidywana długość życia nieustannie rosła, zwłaszcza na Zachodzie, ale nie tylko tam. Obecna średnia przewidywalna długość życia w USA to 78,9 lat, w porównaniu do 47 w roku 1900. Dzisiaj wzrost przewidywalnej długości życia to zjawisko występujące w skali światowej, pomimo oczywistych różnic zachodzących w tej kwestii w różnych krajach. W naszych czasach odnotowaliśmy bezprecedensowy postęp w naukach medycznych, dzięki czemu mamy o wiele większą kontrolę nad sprawami życia i śmierci niż nasi przodkowie.
Jednakże nasza możliwość kontroli tych kwestii nie jest ostateczna, i zapewne nigdy taką nie będzie. Pomimo znaczącego rozwoju, śmierć wciąż dotyka ludzi, którzy najmniej się jej spodziewają – młodych. Od zawsze był to trudny, teologiczny problem w judaizmie (jak również w innych tradycjach religijnych) i od zawsze udzielano w związku z nim różnych odpowiedzi. Jedną z nich można znaleźć w traktacie Szabat z Talmudu Babilońskiego:
[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]Dlaczego czyjeś córki albo synowie umierają w młodości? Umierają, aby [człowiek ten] płakał i pogrążył się w żałobie z powodu śmierci sprawiedliwej, wartościowej osoby. Gemara pyta: Umierają, żeby płakał? Czy pobrano od niego zabezpieczenie z wyprzedzeniem, żeby zapewnić, że wypełni swoje zobowiązanie? Zmień raczej to stwierdzenie i powiedz: To dlatego, że nie płakał i nie pogrążył się w żałobie z powodu [śmierci] sprawiedliwej osoby, jako że każdemu, kto płacze nad śmiercią sprawiedliwej osoby, wybaczają wszystkie jego przewinienia, przez wzgląd na cześć, jaką okazał zmarłym. (Szabat 105b)[/perfectpullquote]
Zdaję sobie oczywiście sprawę, jak trudny i kontrowersyjny może być ten fragment dla współczesnych ludzi, w szczególności koncepcja, że śmierć dziecka jest swoistą karą za to, że nie opłakiwało się śmierci sprawiedliwych. Ale można tu znaleźć pewne ważne przemyślenia. Po pierwsze w kwestii związku między byciem młodym i sprawiedliwym: niedoświadczone, młode osoby, zwłaszcza jeśli były wychowywane w atmosferze mądrości, troski i miłości, nie będą zbrukane „różnymi niegodziwościami tego świata”. Mogą mieć idealistyczne i „naiwne” podejście do życia, które może przysporzyć im cierpienia, ale może uchronić je też przed zejściem z właściwej drogi i uwikłaniem się w wyraźnie nieetyczne zachowania. Inną ważną koncepcją wyrażoną w tym fragmencie jest ta, iż śmierć dziecka (czy każdego innego ukochanego krewnego albo przyjaciela) może być bodźcem do powrotu na właściwą drogę i starań, aby być bardziej sprawiedliwym: oznacza to wzmocnienie naszej więzi z prawdziwymi wartościami i skupienie się na tym, co w naszym życiu naprawdę ważne.
Wszystkich tych zjawisk mógł doświadczyć Jakub, kiedy powiedziano mu, że jeden z jego najmłodszych synów, Józef, został zabity:
[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]Wtedy Jakub rozdarł szaty swoje i włożył wór na biodra, i przez długi czas opłakiwał syna swego. Próbowali go pocieszać wszyscy synowie jego i wszystkie córki jego, ale nie dał się pocieszyć i mówił: W żałobie zejdę do syna mego do [Szeolu]. I opłakiwał go ojciec. (Rdz 37, 34-35)[/perfectpullquote]
Mógł to być dla Jakuba bolesny bodziec skłaniający do tego, aby okazać skruchę, a być może również aby zmienić trajektorię własnego życia i życia swojej rodziny. Wszystkie postacie z Tory mają swoje wady (nawet Mojżesz) i często daleko im do moralnej doskonałości. Takim był też Jakub (wiemy co nieco o jego dawnych grzechach) i takimi byli też jego synowie. Powinniśmy pamiętać, że prawie wszyscy z nich urodzili się i wychowywali wspólnie z rodziną Labana, który był kłamcą, chciwym naciągaczem i czcicielem bożków. Dorastając, wszyscy byli wystawieni na niemoralne wzorce jego zachowań i mogło to wywrzeć na nich znaczący wpływ. Ich późniejsze zachowanie potwierdza taki wniosek.
Wszyscy za wyjątkiem Józefa i Benjamina. Natychmiast po narodzinach Józefa Jakub postanowił opuścić domostwo Labana (Rdz 30, 22-26). Nie wiemy dokładnie, ile czasu upłynęło pomiędzy tą decyzją a faktycznym odejściem rodziny Jakuba, ale mamy prawo zakładać, że Józef był wciąż małym dzieckiem w momencie, kiedy wyruszali w drogę. Benjamin urodził się już po tym, jak wyruszyli od Labana, w drodze do Kanaanu, i ten poród doprowadził do śmierci jego matki, Racheli. A zatem obaj najmłodsi synowie nie wychowywali się w otoczeniu Labana, nie nauczyli się niemoralnych wzorców tego otoczenia, nie odziedziczyli ich. Józef i Benjamin zostali przed nimi ocaleni, a zatem byli najsprawiedliwszymi pośród braci.
Historia Józefa świetnie pokazuje, że wszystko, co robimy, ma prawdopodobnie (co najmniej) dwa poziomy znaczeniowe: „zwyczajne” znaczenie działań, które świadomie podejmujemy oraz głębokie, boskie znaczenie naszych działań, z którego często nie zdajemy sobie sprawy w momencie przystępowania do tego działania. Bracia Józefa kompletnie nie zdawali sobie sprawy, że sprzedając Józefa, wypełniają boski plan i umożliwiają sobie przetrwanie bardzo trudnych czasów, które miały dopiero nadejść. Ale głębokie, boskie znaczenie aktu sprzedania Józefa nie ogranicza się do przetrwania Izraela. Chodziło też o skłonienie ich do okazania skruchy, o ich duchowe oczyszczenie i moralne doskonalenie się. Innymi słowy, chodziło o zapomnienie dziedzictwa Labana.
Wraz z rozwojem narracji biblijnej obserwujemy duchową przemianę braci Józefa, którzy na samym początku postanowili go zabić, i nie doszło do tego tylko dlatego, że najstarszy z nich, Reuben, powstrzymał ich przed popełnieniem tego czynu (Rdz 37, 20-22). A zatem sprzedanie brata nie było najgorszą rzeczą, do zrobienia której byli zdolni. Obserwujemy w szczególności przemianę Judy, u którego zrodził się cały pomysł sprzedaży Józefa (Rdz 37, 26-27) i który w swej bezwzględności planował, aby doprowadzić do śmierci swojej synowej Tamar (Rdz 38, 24-26). Widzimy, że wszyscy okazują skruchę i stają się bardziej pokorni w trakcie historii o nadchodzącym głodzie – cóż, trudne czasy sprzyjają okazywaniu żalu i skruchy – ale Józef również odegrał w tym czynną rolę, aranżując cały ten skłaniający do okazania skruchy proces. (Rdz 42-44)
Proces ten dobiega końca w czytanej w tym tygodniu porcji Tory, kiedy Józef przebacza swoim braciom i dochodzi do ponownego połączenia całej rodziny.
[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]A oto widzą oczy wasze i oczy brata mego, Beniamina, że to ja mówię do was. Opowiedzcie też ojcu mojemu o całej chwale mojej w Egipcie i o wszystkim, coście widzieli, i śpiesznie przyprowadźcie tu ojca mego. Potem rzucił się (dosł. spadł na) na szyję bratu swemu Beniaminowi i płakał. Beniamin też płakał w objęciach jego, następnie ucałował wszystkich braci swoich i płakał obejmując ich, po czym rozmawiali z nim bracia jego. (Rdz 45, 12-15)[/perfectpullquote]
Otwiera to również nowy rozdział w historii naszych izraelickich praojców, czego przejawem jest dwóch synów urodzonych Józefowi: Menasze i Efraim (Rdz 46, 20), pierwszych dwóch braci, którzy ze sobą nie walczyli.
Wiele osób jest w podobnej sytuacji co bracia Józefa: urodziliśmy się i wychowywaliśmy w środowisku, które nauczyło nas rzeczy, których nie powinniśmy robić oraz wzorców, których nie powinniśmy powielać. Wydostanie się z takiej „bańki” wymaga zwykle znacznej świadomości moralnej i dużej odwagi; jest tak po części dlatego, że środowisko, w którym żyjemy, często oślepia nas pod względem moralnym: większość ludzi z automatu wierzy, że działania powszechnie praktykowane w ramach ich społeczności są po prostu „normalne”. Niestety, czasem sprawy muszą sięgnąć dna, aby przynieść nam intelektualne i duchowe przebudzenie. Na głębszym poziomie nasze złe uczynki często mają ten sam cel – cel duchowej i moralnej przemiany. Jedyne, co musimy zrobić, to pomóc wyłonić się temu głębszemu znaczeniu. Dokonujemy tego poprzez skruchę i pokutę.
„Śmierć” Józefa była punktem zwrotnym w życiu Jakuba i całej jego rodziny, który przyniósł im duchową i moralną przemianę.
[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]I rzekł Israel: „Dosyć! Jeszcze Josef, syn mój żyje! Muszę iść go zobaczyć, zanim umrę”. (Rdz 45, 28)[/perfectpullquote]
Szabat szalom!
Menachem Mirski
Tłum. Marzena Szymańska-Błotnicka
Leave a Reply