Ta wiosna i wczesne lato nie przebiegły zgodnie z planem, jaki sobie założyłem. Pod koniec marca miałem złożyć moją dysertację rabinacką; cieszyłem się na perspektywę świętowania 93 urodzin mojej babci w Polsce w kwietniu; planowałem połączyć moje wizyty w Newcastle Reform Synagogue jako rabin stażysta/student rabinacki w maju i w czerwcu z krótkimi „wędrownymi wakacjami” w Northumberland i w County Durham; w końcu na początku lipca moja rodzina i przyjaciele mieli przyjechać do Londynu z Polski, Izraela, Niemiec i Wielkiej Brytanii, żeby świętować moją ordynację.
Żadna z tych rzeczy się nie wydarzyła. Najpierw termin oddania mojej dysertacji został przełożony, kiedy u wielu osób na mojej uczelni wystąpiły objawy Covid-19; potem niemożliwe stały się zgromadzenia rodzinne; potem odwiedziny w Newcastle zostały bezterminowo zawieszone; i w końcu uroczystość mojej ordynacji została przełożona na nieznany jeszcze termin. I tak moja rodzina nie mogłaby w niej uczestniczyć; podróże zagraniczne stały się zbyt kłopotliwe, żeby były realnie wykonalne.
Odwołanie tylko jednego z tych wydarzeń nie byłoby miłe, ale dałoby się przeżyć. Ta wiosna i lato były dla mnie tak trudne dlatego, że odwołano jedną po drugiej wszystkie rzeczy, których wyczekiwałem albo które przynajmniej sobie zaplanowałem. Najtrudniejsze w tym wszystkim było to, że nie wiedziałem, ile potrwa ten czas zawieszenia i że zdawałem sobie sprawę, iż nie mogę wiele zrobić, żeby zmienić moją sytuację. Czując się bezsilny i pełen lęku, zwróciłem się do Biblii hebrajskiej, żeby poszukać słów, które mogłyby wyrazić moje uczucia. Znalazłem je w Ps 13, 2-3:
[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]
Dopókiż, [o Wiekuisty], będziesz mnie stale zapominał? Dopókiż zakrywać będziesz oblicze swoje przede mną?
[/perfectpullquote]
[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]
Dopókiż mieć będę zmartwienie w duszy, a strapienie w sercu – codziennie?
[/perfectpullquote]
Jestem przekonany, że podczas zamknięcia wszyscy przeżyliśmy trudne chwile, które sprawiły, że zadawaliśmy sobie pytanie: „Dopókiż to wszystko będzie trwać?”. Zatrzymajmy się tutaj, żeby przypomnieć sobie emocje i działania, które wywołały ten stan:
Czy był to lęk o nasze własne zdrowie albo o zdrowie naszej rodziny?
Strach o naszą przyszłość zawodową i finansową?
Pełna apatii rezygnacja?
Frustracja i gniew?
Mieszanka wszystkich powyższych?
Podczas zamknięcia doświadczyliśmy niepewności o przyszłość – jest to uczucie, które towarzyszyło życiu żydowskiemu na przestrzeni dużej części naszej historii. W wielu okresach Żydzi mieli poczucie, że ciężkie doświadczenia spadają na nich jedno po drugim. Marzyli o okresie pokoju i dobrobytu, który miał się zacząć wraz z nadejściem Mesjasza. Niedługo po zniszczeniu Świątyni Żydzi oczekiwali, że Mesjasz nadejdzie w nieodległej przyszłości, żeby uwolnić ich z ucisku. Dokonywali licznych przewidywań dotyczących daty przybycia Mesjasza, wraz z którym miał nadejść kres ich cierpienia. Jednak daty te przychodziły i mijały, aż byli zmuszeni dojść do wniosku, że era mesjaniczna nie rozpocznie się w najbliższej przyszłości. Abba Aricha (? – 247 n.e.), założyciel akademii talmudycznej w Surze (na terenie obecnego Iraku), wyraził to przekonanie w następujący sposób:
[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]Każdy koniec dni [cierpienia], który przewidziano, przeminął, a sprawa [tj. nadejście Mesjasza] zależy tylko od okazywania skruchy i dobrych uczynków. Talmud Babiloński, traktat Sanhedryn[/perfectpullquote]
Co ciekawe, Raw nie podaje konkretnie, jakie dobre uczynki trzeba wypełnić, żeby przyspieszyć nadejście ery mesjanicznej. Jednakże w dalszej części traktatu Sanhedryn dowiadujemy się, że Mesjasz już nadszedł:
[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]Rabi Jehoszua ben Lewi napotkał proroka Eliasza i zapytał go: „Kiedy nadejdzie Mesjasz?”. Eliasz odparł na to: „Idź i spytaj go”. Rabi Jehoszua ben Lewi zapytał: „A gdzie można go znaleźć?”. Eliasz odpowiedział: „Przy wejściu do miasta Rzym”. Rabi Jehoszua ben Lewi zapytał go: „A jak go rozpoznam?”. Eliasz odpowiedział: „Siedzi wśród nieszczęśników, którzy cierpią na choroby [zmuszające ich do samoizolacji poza miastem].[/perfectpullquote]
[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]Rabi Jehoszua ben Lewi udał się do Rzymu, żeby spotkać Mesjasza. Powiedział do niego: „Witam cię, mój rabi i nauczycielu”. Mesjasz odpowiedział: „Witam cię, synu Lewiego”. Rabi Jehoszua ben Lewi rzekł do niego: „Kiedy nadejdzie Pan [tzn. Mesjasz]?”. Mesjasz odpowiedział mu: „Dzisiaj”. Jakiś czas później rabi Jehoszua ben Lewi ponownie spotkał Eliasza i powiedział mu: „Mesjasz mnie okłamał, gdyż powiedział mi: Przychodzę dzisiaj, i nie przyszedł”. W odpowiedzi Eliasz wyjaśnił: „Powiedział, że przyjdzie „dziś, gdybyście tylko głos jego usłyszeli” (Ps 95, 7).Talmud Babiloński, traktat Sanhedryn 98a[/perfectpullquote]
Jak widzimy, rabi Jehoszua Ben Lewi spotkał Mesjasza, ale wbrew jego nadziejom nie skutkowało to nadejściem ery mesjanicznej. Kiedy mówi o swoim rozczarowaniu Eliaszowi, prorok wyjaśnia, że Mesjasz przyjdzie dopiero wtedy, kiedy ludzie będą w stanie pójść za jego przykładem. Rabi Jehoszua Ben Lewi oczekiwał, że Mesjasz będzie wielkim dowódcą wojskowym, który wyzwoli Żydów spod rzymskiej okupacji. Nie spodziewał się, że będzie on pokornym opiekunem chorych i potrzebujących. Mesjasz, widząc niechęć rabiego Jehoszui do zaangażowania się w pomoc najsłabszym, zdał sobie sprawę, że świat nie jest jeszcze gotowy na erę mesjaniczną i zniknął. Eliasz wyjaśnia następnie, że Mesjasz powróci, kiedy będziemy gotowi bezinteresownie wziąć na siebie obowiązek dbania o tych, którzy najbardziej nas potrzebują.
Zważywszy na obecne ograniczenia nałożone na podróże zagraniczne, sądzę, że większości z nas byłoby trudno wybrać się do Rzymu. Możemy jednak pójść za przykładem Mesjasza i wspierać najsłabszych członków naszych rodzin i społeczności w przetrwaniu tego trudnego czasu. Możemy do nich zadzwonić, żeby poczuli się nieco mniej samotni, możemy zrobić im zakupy i pomóc im utrzymać kontakt z innymi poprzez nauczenie ich, jak obsługiwać Zooma i inne platformy telekomunikacyjne.
Jestem przekonany, że ten trudny czas niesie z sobą mimo wszystko coś pozytywnego: zapewnia nam liczne okazje, żeby pójść za przykładem Mesjasza i dbać o innych. Mam nadzieję, że choć wielu z nas spędza obecnie tak dużo czasu na Zoomie, to będziemy słuchać mesjanicznego wezwania obecnego w naszej tradycji i nie wyciszymy jego głosu.
Tłum. Marzena Szymańska-Błotnicka
Leave a Reply