Refleksja nad paraszą Wajece
Czytana w tym tygodniu porcja Tory zaczyna się od opisu, jak Jakub opuszcza swoje rodzinne miasto Beerszebę i podróżuje do Charanu, ważnego starodawnego miasta w Górnej Mezopotamii (na terenie dzisiejszej południowowschodniej Turcji). Podczas tej najwyraźniej dość długiej podróży trafia do pewnego miejsca, w którym kładzie się spać, śniąc o drabinie łączącej niebo i ziemię, z wchodzącymi i schodzącymi po niej aniołami; pojawia się Bóg i obiecuje, że ziemia, na której leży, zostanie ofiarowana jego potomkom. Rankiem Jakub postawił kamień, na którym położył głowę, jako ołtarz i pomnik, przyrzekając, że będzie on domem Boga. W Charanie Jakub zamieszkuje u swojego wuja Labana i pracuje dla niego, doglądając jego owiec. Następnie poślubia dwie z córek Labana – Rachelę i Leę – w zamian za 14 lat pracy u niego.
Historia ta ma swój dalszy ciąg, ale zatrzymajmy się w tym miejscu. Kiedy Bóg obiecuje Jakubowi, że zaprowadzi go do Ziemi Obiecanej, przyrzeka mu również Swoją boską ochronę:
[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]A oto Ja z tobą i strzec cię będę, gdziekolwiek pójdziesz, i przywrócę cię do ziemi tej; gdyż nie opuszczę cię, aż spełnię to, com przyrzekł tobie.
(Rdz 28, 15, tłum. I. Cylkow)[/perfectpullquote]
Ta obietnica ochrony wydaje się być bezwarunkowa, ale w rzeczywistości nie do końca tak jest. Uzależniona jest od tego, co wydarzyło się Jakubowi w przeszłości oraz od jego woli, aby czynnie uczestniczyć w wypełnianiu boskiego planu dotyczącego jego osoby. Po pierwsze, przyjrzyjmy się okolicznościom, w jakich ta obietnica została złożona. Jakub udał się do Charanu, uciekając przed swoim bratem Ezawem, który go nienawidził i chciał go zabić po tym, jak Jakub zabrał mu jego pierworództwo. Zwraca na to uwagę Raszi, który mówi, że Bóg obiecał chronić Jakuba, gdyż ten żył w ciągłym strachu przed Ezawem i Labanem. Ale problemy w relacjach międzyludzkich nie były jedyną trudnością, z jaką mierzył się Jakub. Wydaje się, że w tym konkretnym czasie prawie nic w jego życiu nie jest w porządku. Spędza noc w jakimś miejscu na niegościnnym pustkowiu, śpiąc pod gołym niebem, z kamieniem pod głową. Jakub opisuje to miejsce używając hebrajskiego słowa nora, które oznacza okropny, przerażający, budzący bojaźń, ale które często tłumaczone jest również jako „niesamowite, budzące zachwyt” (ang. awesome), tak jak w tym przypadku. Choć miejsce to jest przerażające, Jakub mocno wyczuwa w nim bożą obecność – do tego stopnia, że ostatecznie nazywa je szaar haszamajim – bramą do nieba. To doświadczenie jest wyjątkowym i ekscytującym połączeniem strachu i nadziei, jaki odczuwamy, ilekroć mierzymy się z trudnościami życiowymi, żywiąc jednocześnie głęboką i mocną wiarę, że mamy całkowitą rację i że nasze decyzje doprowadzą nas do osiągnięcia naszych upragnionych celów.
Jakub otrzymał boską ochronę, ponieważ podjął się pewnego wyzwania życiowego i wystawił się na niebezpieczeństwo. Bardzo podobna sytuacja miała miejsce w przypadku wygnania Hagar i Iszmaela na pustynię – również i ich Bóg otoczył szczególną opieką (Rdz 21, 14-21). Różnica jest taka, że Hagar nie podjęła samodzielnie decyzji, żeby znaleźć się w takiej sytuacji. Innym wspaniałym przykładem boskiej opieki i wsparcia jest ochrona, jaką Bóg otoczył Izraelitów, gdy żyli na pustyni oraz gdy podbijali Ziemię Obiecaną; również w opisanych tutaj przypadkach mamy do czynienia z dokładnie tym samym schematem: ich ochrona była uzależniona od tego, czy podjęli działania służące zrealizowaniu przewidzianego dla nich boskiego planu.
Boża ochrona nie oznacza też, że Jakubowi nie przydarzy się już nic nieprzyjemnego. O Bogu można z pewnością powiedzieć, że nie jest „nadopiekuńczy”. Tak właśnie powinniśmy rozumieć bożą ochronę w naszym życiu: przede wszystkim jako pomoc i wsparcie w trudnych, pełnych wyzwań czasach. Bóg chroni tych, którzy stawiają czoło wyzwaniom i podejmują ważne i odpowiedzialne decyzje. Bóg zdaje się otaczać szczególnym wsparciem tych, którzy postępują sprawiedliwie, mówią prawdę i starają się wprowadzać w życie boże plany. Oczywiście nie zawsze wydaje się tak być i kwestia ta była przedmiotem dyskusji w naszej tradycji od czasu proroków w okresie pierwszej Świątyni.
W podobny sposób powinniśmy rozumieć również nasze wsparcie, pomoc i ochronę udzielane bliskim nam osobom i innym otaczającym nas ludziom. Na świecie jest stosunkowo niewiele istot ludzkich, które zasługują na ochronę przez cały czas i w każdej sprawie. Każdy dorosły, dojrzały człowiek powinien być w stanie wykazywać się samodzielnością i odpowiedzialnością za własne życie. A zatem wszelkie rodzaje systemowej ochrony powinny być w mojej opinii ograniczone tylko do pewnych konkretnych przypadków (może za wyjątkiem jednej sfery: ludzie powinni mieć zawsze jakąś systemową ochronę przed własnym rządem). Jednakże przekonanie, iż niektóre osoby albo grupy ludzi we współczesnych społeczeństwach powinny być chronione przed każdą rzeczą, działaniem albo przesłaniem, które jawi im się jako nieprzyjemne, wydaje mi się niedorzeczne. Nie tylko dyskomfort, ale cierpienie jest w istocie nieodłączną częścią ludzkiego życia. Ludzie powinni doświadczać tego typu sytuacji, żeby nauczyć się, jak radzić sobie z wyzwaniami, trudnościami i nieprzyjemnościami, jakie niesie z sobą życie, a czasem żeby samodzielnie radzić sobie też z cierpieniem. Na obecnym etapie historii koncepcja ta jest poważnie niedoceniana na Zachodzie, przynajmniej na polu edukacji i wychowania. Cierpienie często nadaje najważniejszy sens ludzkiemu życiu, przynosi również pewne dobre rezultaty. Jest jednym z ważnych źródeł ludzkiej wiedzy i mądrości. Są to koncepcje, o których myśliciele religijni uczyli nas od starodawnych czasów. Każdy rodzaj protekcjonizmu, który próbuje wyeliminować jakąkolwiek możliwość cierpienia, ogranicza nie tylko ludzkie doświadczenie, ale również dojrzałość, wiedzę i prawdziwą mądrość.
Tłum. Marzena Szymańska-Błotnicka
Leave a Reply