W porcji Tory na ten tydzień mamy szereg praw dotyczących kwestii czystości i nieczystości. Mojżesz naucza lud Izraela praw dotyczących czerwonej jałówki, której prochy oczyszczają osobę, która stała się nieczysta przez kontakt z martwym ciałem. W dalszej części paraszy mamy też historię, w której jadowite węże atakują izraelski obóz po kolejnej erupcji ich niezadowolenia. Mojżesz po raz kolejny wstawia się za swoim ludem i w wyniku jego modlitwy otrzymuje od Boga instrukcje, aby odlał mosiężnego węża i umieścił go na wysokim słupie. Każdy, kto po ukąszeniu spojrzał na owego węża, zostaje uzdrowiony.
Midrasz mówi, że wszystko, co Bóg przekazał Mojżeszowi dotyczy zasadniczo dwóch rzeczy: kwestii stania się nieczystym (w tym także niekoszernym) oraz kwestii oczyszczenia się z owej nieczystości (tudzież niekoszerności). Owa czystość i nieczystość, koszerność i niekoszerność dotyczy wszelkich aspektów ludzkiego życia.
[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]„I narzekał lud na Boga i na Mojżesza: „Nacóż wywiedliście nas z Micraim, abyśmy pomarli na pustyni? Wszak nie ma ani chleba ani wody, a dusza nasza obmierzła sobie chleb ten nędzny!” I puścił Wiekuisty na lud węże jadowite, i kąsały lud, i wymarło wiele ludu Israela. I przyszedł lud do Mojżesza i rzekł: „Zgrzeszyliśmy, żeśmy narzekali na Wiekuistego i na ciebie; pomódl się Wiekuistemu, aby oddalił od nas te węże!” I pomodlił się Mojżesz za ludem. I rzekł Wiekuisty do Mojżesza: „Zrób sobie węża, a utwierdź go na drzewcu, i będzie, że ktokolwiek ukąszony nań wejrzy, wyzdrowieje.” I zrobił Mojżesz węża miedzianego, i utwierdził go na drzewcu; i bywało, że gdy wąż ukąsił człowieka a spojrzał na węża miedzianego, tedy wyzdrowiał” (Lb 21:5-10, tłum. I. Cylkow).[/perfectpullquote]
Historia wyjścia z Egiptu jest historią puryfikacji ludu Izraela i jego wewnętrznej, duchowej przemiany. W tym właśnie celu Bóg sprowadził serię wyrzeczeń na ów lud, aby ten nauczył się myśleć, działać i żyć w zupełnie inny sposób, niż miało to miejsce w Egipcie. Bóg nie sprowadzał bezpośrednio kar na nasz lud, lecz sprowadzał właśnie owe wyrzeczenia, dostarczając stale niezbędnych środków do życia Izraelitom, ażeby mogli w trudnych warunkach pustynnego obozowania przetrwać. Owe kary, niekiedy bardzo surowe i dotkliwe, były wynikiem powtarzających się wielokrotnie buntów Izraelitów, przeciwko Mojżeszowi i Bogu.
Interpretacja tego fragmentu Tory, którą tu zaproponuję, jest następująca: jeśli ktoś w toku procesu własnej, duchowej, osobistej bądź psychologicznej przemiany narzeka na jej konieczność i zatęskni za stanem, z którym pierwotnie zdecydował się rozstać, może wpakować się w niezłe tarapaty. Jeśli jednak ów ktoś jest w stanie skierować i utrzymać świadomie swoją uwagę na tym, co dla niego lub dla niej destrukcyjne, na tym, co postanowił przezwyciężyć, w sobie lub w otaczającej rzeczywistości, może to mieć moc uzdrawiającą, chroniącą przed nieszczęściem i powrotem złego.
Historia z naszej porcji Tory przekazuje nam jeszcze jedną mądrość: nasz proces duchowej przemiany i doskonalenia się nie ma końca. W naszym życiu często ten proces zatrzymuje się. Sami go wstrzymujemy, gdyż uznajemy i akceptujemy stan, który w danym momencie życia osiągnęliśmy. Wymyślamy sobie różnorakie racjonalizacje, ażeby własną bierność w pewnych kwestiach uzasadnić. Nigdy jednak nie powinniśmy siadać na laurach i zatrzymywać tego procesu, bowiem w ten sposób wpadamy w stagnację i krępujemy dynamikę życia, która to należy właśnie do jego istoty. Możemy zaobserwować to na co dzień, zarówno w świecie ludzkim, jak i w naturze. W istocie, stagnacja i akceptacja istniejącego stanu rzeczy bywają groźniejsze, niż nam się zwykle wydaje i mogą doprowadzić nas niekiedy do bardzo przykrych konsekwencji.
Obserwujemy to i w naszym osobistym życiu, czego przykładem są związki międzyludzkie, w szczególności te natury romantycznej, które zwyczajnie nie znoszą stagnacji. W rzeczy samej, tkwiąc w akceptacji istniejącego stanu rzeczy możemy uczynić życie naszych bliskich gorszym, a w konsekwencji i swoje. Myślę, że nie potrzeba tutaj podawać żadnych na to przykładów; wielu z nas z pewnością takich sytuacji doświadczyło i może w swoim życiu takowe przykłady wskazać.
Z tym samym mamy do czynienia w rzeczywistości politycznej, w której często ludzie o dobrych intencjach, otwarci na świat oraz innych, przesypiają możliwość realnej, pozytywnej zmiany, co w efekcie czyni nasze wspólne życie gorszym, niż było ono uprzednio. Nigdy więc nie powinniśmy zasypiać, nawet, a zwłaszcza w błogim dobrobycie, ponieważ nigdy nie mamy pewnej świadomości jakie procesy zachodzą w świecie nas otaczającym, którego część jest poza zasięgiem naszego bezpośredniego postrzegania. Na owe procesy często, jako jednostki, bezpośredniego wpływu nie mamy, one natomiast mają wpływ na naszą rzeczywistość i ją kreują. Możemy jednak na nie wpływać, dawać im odpór, to jednakże wymaga od nas świadomości oraz zbiorowego działania.
Szabat szalom!
Leave a Reply