Refleksja nad paraszą Szelach
[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]„Poruszył się tedy cały zbór i rozpłakali się na głos; i płakał lud nocy owej. I szemrali przeciw Mojżeszowi i przeciw Aharonowi wszyscy synowie Israela, i rzekł do nich cały zbór: „Gdybyśmy też pomarli byli w ziemi Micraim, albo na pustyni tej gdybyśmy pomarli! A po co Wiekuisty prowadzi nas do ziemi tej? – abyśmy padli od miecza? – aby żony nasze i dzieci nasze stały się łupem? Czyżby nie lepiej nam było wrócić do Micraim? […] A Jehoszua syn Nuna, i Kaleb, syn Jefunny, z wywiadowców ziemi, rozdarli szaty swoje. I rzekli do całego zboru synów Israela, mówiąc: „Ziemia, którąśmy przeszli, aby wypatrzeć ją, dobra to ziemia, bardzo dobra. Jeżeli upodoba nas w Sobie Wiekuisty, tedy zaprowadzi nas do tej ziemi, i odda ją nam, tę ziemię, płynącą mlekiem i miodem. Tylko Wiekuistemu nie bądźcie przekorni, a ludu owej ziemi nie bójcie się, bo strawą oni naszą; odstąpił cień ich do nich, a Wiekuisty z nami: nie obawiajcież się ich! A zamierzył cały zbór ukamionować ich kamieniami: lecz Majestat Wiekuistego ukazał się w przybytku zboru przed wszystkimi synami Israela”.[/perfectpullquote]
(Księga Liczb, 14, 1-10, tłum. I. Cylkow)
Frustracja i gniew Izraelitów sięgają zenitu, do tego stopnia, że chcą ukamieniować tych, co mówią: „Idźmy dalej”. Na całą tę sytuację Bóg również reaguje gniewem:
[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]„Dopókiż jeszcze lżyć Mnie będzie lud ten? Dopókiż ufać mi nie będzie, wobec wszystkich znamion, którem spełnił w pośród niego? Porażę go morem i wyplenię go, a uczynię z ciebie naród większy i silniejszy od niego!”[/perfectpullquote]
(Księga Liczb, 14, 11-12, tłum. I. Cylkow)
Ten wzajemny gniew i emocje przypominają nieco kłótnię bliskich sobie ludzi, którzy stając razem, nagle, wobec wielkiego wyzwania, w obawie przed niepowodzeniem oskarżają się i obwiniają nawzajem o doprowadzenie się do krytycznej sytuacji. Mediatorem jest tutaj oczywiście Mojżesz, który po raz kolejny wstawia się za swoim ludem, znów czyniąc to w ten sam sposób: A co powiedzą Egipcjanie i inne narody, gdy usłyszą o tym, że ich wytraciłeś? (parafrazując Lb 14, 13-14). Pamiętajmy, że cała historia egipskich plag i czynienia twardym serca faraona to historia rywalizacji Boga z faraonem o to, kto jest prawdziwym Bogiem. Można więc kolokwialnie powiedzieć, że Mojżesz tutaj wjeżdża Bogu na ambicje:
[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]„Ponieważ nie mógł Wiekuisty wprowadzić ludu tego do ziemi, którą im zaprzysiągł, przeto wytępił ich na pustyni!” (Lb 14, 16, tłum. I. Cylkow)[/perfectpullquote]
Jednakże obawy Izraelitów wydają się być jak najbardziej ludzkie. Ich szemranie wydaje się być tu dużo bardziej uzasadnione, niż w poprzednich przypadkach, gdy narzekali na swój los w obozowiskach na pustyni i tęsknili za Egiptem. Teraz dokonali bowiem zwiadu i uświadomili sobie dramatyzm swojej pozycji. My również, gdy sobie uzmysławiamy, jak wielkie mamy przeszkody przed sobą do pokonania, mówimy często do siebie: Nie damy rady, to i to jest nie do osiągnięcia itd. I często jest to przejaw zdrowego rozsądku, a nawet mądrości, a tych, którzy mówią nam: „damy radę!” jesteśmy skłonni uznać za szaleńców, w najłagodniejszym przypadku. Rozsądni i rozumni ludzie analizują możliwość porażki w każdej sytuacji, w której podejmują ryzyko. Robią rachunek potencjalnych zysków i strat, i na bazie tego rachunku decydują czy podejmować działania, czy nie.
To jest normalna, powszechna ludzka perspektywa. W tej historii mamy jednakże Boga, który oferuje swoją pomoc. Bóg nie oferuje jednak przysłowiowego „załatwienia sprawy”. I to jest sedno teologii tego fragmentu Tory, a być może – a przynajmniej w moim odczuciu – sedno wszelkiej teologii, jedna z jej fundamentalnych tez, której należy się trzymać bez względu na koncepcję Boga, w którą wierzymy: Bóg niczego nie robi za nas. Stwarza dla nas możliwości, perspektywy. Od nas natomiast zależy to, czy je wykorzystamy. My jesteśmy tutaj odpowiedzialni za: bycie przygotowanym do podjęcia danego wyzwania, dokonanie planu realizacji celu oraz za podjęcie samych działań i osiągnięcie danego celu. Jeśli robimy to prawidłowo i zgodnie z tzw. zamysłem bożym, Bóg nam będzie w całym tym procesie pomagał i nas wspierał. Ale nigdy nie zrobi za nas tego, o czym wie, że możemy to uczynić realnie sami. Pomagając nam, podejmuje się wyłącznie tych działań, które nie są zależne od naszej woli, o których wie, że nas obiektywnie przerastają.
I jako, że Bóg nie jest kpiarzem czy szydercą, nie gra z nami w kości i nie zabawia się z nami, to kiedy stwarza przed nami określone perspektywy i daje nam o nich znać, to wie, że jesteśmy już na to gotowi. Bardzo często jest tak, że sami musimy wcześniej pomyśleć i się na coś zdecydować, ażeby dana perspektywa, dana możliwość w życiu została przed nami odsłonięta. Wówczas cały proces partnerstwa Bosko-ludzkiego, czy też ludzko-Boskiego zaczyna funkcjonować i w ten właśnie sposób realizujemy swoje największe wizje i marzenia, zmieniając swoje życie, jak i życie innych, na lepsze.
Szabat szalom!
Menachem Mirski
Leave a Reply