Refleksja nad paraszą Bechukotai
[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””] Jeżeli podług ustaw Moich postępować, a przykazań Moich przestrzegać, a pełnić je będziecie – Tedy dam wam deszcze w czasie swoim. I wyda ziemia plon swój, a drzewo polne wyda owoc swój (Kpł 26:3-4, tłum. I. Cylkow). [/perfectpullquote]
Aż do czasów odkryć Kopernika, Keplera i Galileusza większość ludzi wierzyła, iż to słońce okrąża ziemię, która jest płaska. Zdarzały się oczywiście pewne wyjątki: ok 560 roku p.n.e. grecki filozof Anaksymander utrzymywał, że ziemia ma kształt kulisty, natomiast Arystarch z Samos (III wiek p.n.e) rozwinął tę teorię i twierdził, że to słońce spoczywa w centrum wszechświata pośród innych gwiazd, natomiast ziemia i inne planety – a znano ich wówczas pięć – wędrują wokół słońca. Jednakże ogólnie rzecz biorąc – a na pewno w samej Biblii – ludzie ufali swoim bezpośrednim obserwacjom, według których słońce po prostu znika z widoku w nocy i pojawia się ponownie po drugiej stronie rano. Niebo postrzegano jako kopułę (ra’ki’a) otaczającą ziemię, słońce, księżyc i gwiazdy. Nad kopułą była woda, która przeciekała przez otwory w niej i to powodowało deszcz; słoneczne dni były wtedy, gdy jej otwory były zamknięte.
Ażeby wyjaśnić nocny ruch słońca, ludzie wyobrażali sobie, że istnieje w owej kopule brama, na zachodzie, przez którą słońce umykało z widoku każdego wieczoru. Następnie przemieszczało się z zachodu na wschód po drugiej stronie kopuły, co było czymś dla człowieka niewidocznym, aż w końcu przemykało się z powrotem i objawiało drugą bramę w kopule, na wschodzie. Tym samym “bramy nieba” nie są jedynie metaforą. W ten właśnie sposób nasi przodkowie pojmowali to, w jaki słońce zachodzi i wschodzi ponownie.
Nasi przodkowie wierzyli oczywiście również, że Bóg jest odpowiedzialny za cały ten proces, kontrolując pogodę, dając deszcze itp. o czym jest mowa w drugim akapicie Szmy i wielu innych miejscach w Biblii.
Powstaje zatem pytanie: jak powinniśmy dzisiaj rozumieć te wersety? Czy powinniśmy, na przykład, dostosować naszą liturgię do wiedzy, którą mamy dzisiaj, i pozbyć się tych problematycznych, “przesądnych” wersetów?
Moim zdaniem nie ma potrzeby wprowadzania jakichś zmian przez względ na współczesne odkrycia kosmologiczne. Możemy rozumieć te odniesienia kosmologiczne w sposób metaforyczny. Bez względu na to, czego uczy nas współczesna fizyka i astronomia, wciąż wolno na wierzyć, że istnienie Ziemi i życia na niej jest w pewnym sensie cudowne. Można nawet argumentować, iż współczesna wiedza o wszechświecie i procesach w nim zachodzących (np. to co wiemy o różnorakich, kosmicznych katastrofach, które zdarzają się tu i tam) może nawet wzmocnić naszą wiarę w cudowną naturę istnienia naszej planety. Tym samym wciąż wolno na wierzyć, że ostatecznym władcą wszechświata jest Bóg. To przekonanie sprawia, iż jesteśmy za ten fakt wdzięczni, że mamy poczucie jedności z wszechświatem, a także napełnia nas wdzięcznością za każdą minutę naszego istnienia na tym świecie. To często stanowi źródło mądrzejszego stosunku do świata, który nas otacza i owocuje postawą, która prowadzi do poszanowania natury, innych stworzeń i wszystkiego, co zostało nam oddane we władanie. Tylko wówczas, gdy będziemy mieć mądrą postawę wobec natury, wyda ona plony, które zaspokoją nas wszystkich.
Szabat szalom!
Menachem Mirski
Leave a Reply