It is very easy in this busy month of holidays to be overwhelmed by all of the business of these past few weeks. Even I find myself constantly reviewing the calendar: When does this holiday end? When do services start? What time is sundown? And most importantly, what am I having for dinner?
There is an understanding that this busy time of year, from the sadness of Tisha B’Av until the final dance of Simchat Torah, is one constant flow. We start this season from the place that our emotions tend to often stray, remembering the past and thinking of the pain and problems in the world and in our lives. We then celebrate the hope of the New Year, and later gather to do the difficult work of teshuva during Yom Kippur. Yet, it is in these next few days of Sukkot that this part of this cycle of holidays really shows its power.
As we gather together under the sukkah over the next week, we celebrate the cumulation of these holy times by sitting under the stars (and most likely with our warm winter jackets), enjoying the simple joys of a small hut and being with family and friends. The cycle of holidays flows from one holy time to another. In fact, one small and often neglected tradition is to begin the work of building the sukkah as soon as possible after Yom Kippur ends. After the break-the-fast meal, or after a good night’s sleep, some people take out a wood board forthe sukkah or hammer one nail, just to symbolically begin the process. While the Halachic (legal) reason for this is that we should always move from one mitzvah to another, we also want to make sure that the rewards of the deep introspection and change gained from the High Holidays is not lost as we move into Sukkot.
Our tradition requires that a sukkah be a dirat ar’ai, a temporary dwelling; something comfortable enough that we can live in it for a few days, but not stable enough to stay in it for longer. Sukkot forces us to get out of our comfort zone, out of the warmth and safety of our homes and apartments and into the flimsy hut of the sukkah. Yet it is also the most powerful reminder that underneath this temporary shelter we are still supported, safe and can be happy.
Over the past few years, the sukkah has become a symbolic antidote for many of the important social issues that we see in our world. A Jewish group gathered on the streets of New York City a few years ago during the beginning of the Occupy movement to build a sukkah and connect it to the issues of homelessness and financial inequality. Environmentalists have grabbed on to the symbol of the sukkah as a representation of living a more sustainable life. And most recently, Jewish groups in Europe will most likely see the sukkah as the welcoming “tent of peace” as we reflect on the thousands of migrants who risked their lives to travel to our borders and find a safe place to begin a new future. The simplicity of the sukkah rightfully makes it an ideal symbol for so many issues and causes, and each clearly is a fitting connection to make. Yet if we return to the laws of Sukkot, beyond all of these wonderful connections, we above all are reminded that what this holiday asks us to do is to never forget to look up, to look up from the place we find ourselves and the place we find our world.
The most important part of the Sukkah is the schach, the imperfect roof made of plants from the ground. As we are told, there must be enough schach so that there is more shadow than sunlight, so that we see and feel more of a roof over our heads than a lack of one. Yet this is what is incredible, after so many weeks of introspection and yearning, of teshuva, of questions and apologies, and of services with complicated liturgy and melodies, now we are asked to simply stop, look up, and look around. And what do we see? We see flimsy walls, an imperfect roof, and our fellow sukkot dwellers. We hopefully see the ultimate truth that our lives are always changing, that we can never fully hold on to what we think is permanent. Our relationships, our communities, our own life’s journey is a never ending cycle of ups and downs, joys and disappointments. Unfortunately in life, nothing is for sure.
But the blessing of the sukkah reminds us that even with these uncertainties, all will be ok. The roof might have holes and the walls might not be stable, but we always need to reach for the joy, and still remember to celebrate life.
The sukkah reminds us that the purpose of our existence here on earth is, as much as we can, is to live in the moments and embrace the uncertainties. The place we find ourselves in this moment may not be perfect, but like the sukkah, it can still be the place we call home.
Dwar Tora Sukot
W tym pracowitym, gęsto wypełnionym świętami miesiącu nietrudno jest poczuć się przytłoczonym wszystkimi doświadczanymi przez nas wydarzeniami. Nawet ja zauważyłem, że nieustannie przeglądam kalendarz: Kiedy kończy się dane święto? Kiedy dokładnie zaczyna się nabożeństwo? O której godzinie przypada zachód słońca? Oraz, co najważniejsze: co będziemy jeść na kolację?
Uważa się powszechnie, że ten wypełniony licznymi świętami okres roku, począwszy od smutku Tisza BeAw aż po ostatni taniec w Simchat Tora, postrzegać należy jako jeden ciągły, nieprzerwany splot wydarzeń. Okres ten rozpoczynamy od miejsca, które nasza psychika woli często omijać – od wspominania przeszłości oraz rozmyślania o cierpieniu i problemach, z jakimi zmaga się zarówno cały nasz świat, jak i my sami. Później świętujemy nadzieję związaną z Nowym Rokiem, następnie gromadzimy się zaś w Jom Kipur, aby wykonać trudną pracę tszuwy. Jednakże, to właśnie podczas kilkudniowych obchodów Sukot znaczenie całego tego świątecznego cyklu objawia się z całą siłą.
Gdy w przyszłym tygodniu spotkamy się wszyscy w szałasie, będziemy świętować kumulację tych świętych chwil. Siedząc pod gwiazdami (zapewne ubrani w nasze ciepłe, zimowe kurtki), będziemy cieszyć się z prostych rzeczy, takich jak możliwość spędzenia czasu z rodziną i przyjaciółmi w tym małym szałasie. W tym świątecznym okresie przechodzimy od jednej uświęconej chwili do następnej. W istocie, zgodnie z pewną małą, często pomijaną tradycją, pracę nad budową suki powinniśmy rozpocząć jak najszybciej po zakończeniu Jom Kipur. Niektóre osoby tuż po posiłku kończącym post (lub gdy już się dobrze wyśpią) wyjmują drewnianą deskę, której użyją do budowy suki, bądź wbijają jeden gwóźdź, aby rozpocząć symbolicznie proces budowy. Choć halachiczne (prawne) uzasadnienie dla takiego postępowania jest takie, że powinniśmy zawsze przechodzić bezpośrednio od jednej micwy do drugiej, chcemy mieć też jednak pewność, że przechodząc do obchodów święta Sukot nie utracimy korzyści osiągniętych dzięki głębokiej introspekcji oraz zmianie, jaką przeszliśmy w ciągu Strasznych Dni.
Nasza tradycja wymaga, aby szałas był dirat araj, tymczasowym schronieniem: miejscem na tyle wygodnym, abyśmy mogli przeżyć w nim kilka dni, lecz nie na tyle trwałym i solidnym, abyśmy mogli zamieszkać w nim na dłużej. Święto Sukot zmusza nas do wyjścia poza naszą strefę komfortu, do opuszczenia ciepła i bezpieczeństwa naszych domów i mieszkań, aby schronić się w prowizorycznym szałasie. Praktyka ta przypominać ma nam jednak również dobitnie o tym, że nawet pod tym prowizorycznym dachem nie zostaliśmy pozostawieni bez opieki. Jesteśmy bezpieczni i nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy byli szczęśliwi.
W ciągu ostatnich kilku lat szałas stał się symbolicznym antidotum na wiele ważnych problemów społecznych, z jakimi zmaga się nasz świat. Kilka lat temu, podczas początków ruchu społecznego „Occupy [Wall Street]”, pewna grupa żydowska zgromadziła się na ulicach Nowego Jorku i zbudowała tam szałas, który miał zwrócić uwagę na problem bezdomności oraz nierówności społecznych. Również osoby zaangażowane w ochronę środowiska posługują się symbolem szałasu, który w ich przekonaniu symbolizuje ideę prowadzenia bardziej ekologicznego stylu życia. W nawiązaniu do bieżących wydarzeń i do losu tysięcy imigrantów, którzy ryzykują życiem, aby dotrzeć do naszych granic w poszukiwaniu bezpiecznego miejsca, w którym będą mogli zbudować dla siebie nową przyszłość, żydowskie stowarzyszenia w Europie będą chciały zapewne pokazać, że szałasy są otwartymi w geście powitania „namiotami pokoju”. Prostota szałasu sprawia, iż stanowi on idealny symbol dla licznych zagadnień i problemów społecznych, wszystkie nowe nawiązania świetnie wpisują się zaś w jego tradycyjną symbolikę. Wracając jednak na chwilę do praw związanych z samym świętem Sukot: niezależnie od wszystkich pięknych, nowych odniesień, szałas przypominać ma nam przede wszystkim o głównym przesłaniu, jakie niesie ze sobą święto Sukot – abyśmy nigdy nie zapominali o konieczności spoglądania w górę, o potrzebie wybiegania wzrokiem poza miejsce, w którym znajdujemy się my sami oraz otaczający nas świat.
Najważniejszym elementem szałasu jest schach, prowizoryczny dach wykonany z zebranych z ziemi roślin. Mówi się nam, że schach powinien zajmować na tyle dużą powierzchnię, aby dawał więcej cienia niż światła słonecznego. Dzięki temu świadomość posiadania dachu nad głową górować będzie nad wrażeniem przebywania pod gołym niebem. Jest coś niesamowitego w fakcie, że po tak wielu tygodniach wypełnionych introspekcją, refleksją nad naszymi dążeniami, tszuwą, pytaniami, wątpliwościami oraz przeprosinami, jak również nabożeństwami ze skomplikowaną liturgią i melodiami, obecnie wzywa się nas, abyśmy się po prostu zatrzymali, spojrzeli w górę oraz rozejrzeli się wokół siebie. Co widzimy? Widzimy cienkie, prowizoryczne ściany, niedoskonały dach oraz współlokatorów, którzy zamieszkali wraz z nami w szałasie. Mam nadzieję, że uświadomimy sobie też podstawową prawdę: że nasze życie nieustannie się zmienia i że nie znajdziemy nigdy absolutnego oparcia w tym, co wydaje nam się trwałe. Nasze relacje z innymi ludźmi, nasza wspólnota oraz cała nasza podróż życiowa stanowią niekończący się nigdy cykl wzlotów i upadków, radości i rozczarowań. Niestety, w życiu nic nie jest nigdy dane raz na zawsze.
Błogosławieństwo szałasu polega jednak również na tym, iż przypomina nam, że – pomimo nieuchronnego stanu niepewności – wszystko dobrze się skończy. Dach może być dziurawy, a ściany mogą się chwiać, zawsze powinniśmy jednak starać się znaleźć powód do zadowolenia oraz pamiętać, aby mimo wszystko cieszyć się życiem.
Szałas przypomina nam, że podczas naszego pobytu na ziemi powinniśmy żyć ze wszystkich sił bieżącą chwilą. Powinniśmy też starać się zaakceptować nieodłączny od życia stan niepewności. Miejsce, w którym znajdujemy się obecnie, nie jest być może doskonałe, jednakże – podobnie jak w przypadku naszego szałasu – możemy mimo wszystko nazwać je naszym domem.
Tłum.: Marzena Szymańska-Błotnicka
Leave a Reply