One is not born into the world to do everything but to do something.
– Henry David Thoreau
Sometimes in the Torah, the smallest and most seemingly insignificant people and moments can have the biggest impact. This week, we begin the story of Joseph, the Torah’s longest continuous narrative (and one that has been made into countless movies and plays). As the story begins, we are told that Joseph’s father Jacob loves him more than his other sons, which has made Joseph’s brothers hate him “so they could not speak a friendly word to him” (Gen. 37:4). Joseph then has two dreams that predict that he will rule over his brothers, once again making them angry. Finally, his brothers are gone, and Joseph’s father tells him to go search for them. And this is when we have to pay attention to the details. We read:
“When [Joseph] reached Shechem, a man came upon him wandering in the fields. The man asked him, “What are you looking for?” He answered, “I am looking for my brothers…The man said they are gone from here, for I heard them say: Let us go to Dothan”(Gen. 37:14-17).
With this important information, Joseph goes to Dothan, and finds his brothers, who proceed to throw him into a pit, where he is sold to traders and eventually ends up in Egypt. We of course know where the story goes from there: he ends up working for the Pharaoh, and a series of events take place which eventually lead to the rest of the history of the Jewish people including the Exodus from Egypt. And why did all of this happen? Because this man, an anonymous man, and a profoundly minor character in the story helps Joseph find his brothers. One simple question, a few kind words, and the entire history of the Jewish people is changed forever.
There is a temptation as we go about our lives to always believe that we have to be the best and greatest at all that we do. We want to have the biggest impact on others and want to make big change in the world. Some want to be famous, others want to be rich, and many simply want to do work that is meaningful and to be happy and healthy. No matter where we stand, we can and should always aim high, but we can also gain strength from the fact that sometimes the simplest acts can often have the greatest impact.
This is why Jewish ethics asks us not only to care about “changing the world” and fixing what is broken in our society, but also stresses the importance of the minutia of daily life. We are reminded to “guard our tongue” when we speak and to take care in our relationships. We are told to remember and bless the small moments of beauty we encounter, and make a weekly holiday to focus on rest. We focus on these little acts, so that we can have the spiritual strength achieve greatness. If we start with kindness, focus on blessing and if we pay attention to the needs of others, then we can’t help but bring goodness into the world. These may be small acts, but this is where compassion starts.
Rabbi Jonathan Sacks puts it well:
The truths of religion are exalted, but its duties are close at hand. We know God less by contemplation than by emulation. The choice is not between ‘faith’ and ‘deeds,’ for it is by our deeds that we express our faith and make it real in the life of others and the world. Jewish ethics is refreshingly down-to-earth. If someone is in need, give. If someone is lonely, invite them home. If someone you know has recently been bereaved, visit them and give them comfort. If you know of someone who has lost their job, do all you can to help them find another. The sages call this ‘imitating God.’ They went further: giving hospitality to a stranger, they said, is ‘even greater than receiving the divine presence.’ That is religion at its most humanizing and humane.
Being a good person is not meant to be a challenge. We simply need to start small, and work to bring compassion and love into all that we do. And as we head into the Hanukkah season, a time of light amidst the darkness, this is what the world needs most from us.
4 grudnia 2015/22 kislew 5776
Dwar Tora Wajeszew
Człowiek nie przychodzi na świat po to, by dokonać wszystkiego,
lecz by dokonać czegoś konkretnego.– Henry David Thoreau
Czasami w Torze najmniej znaczące i zdawałoby się najmniej istotne postaci i wydarzenia mogą okazać się tymi, które doprowadzają do najbardziej znaczących, przełomowych rozstrzygnięć. W tym tygodniu zaczynamy czytać historię Józefa, najdłuższą z przedstawionych w Torze opowieści (na podstawie której powstało wiele filmów i przedstawień teatralnych). Na początku tej historii dowiadujemy się, że Jakub, ojciec Józefa, kocha go bardziej od swoich innych synów, w związku z czym bracia Józefa znienawidzili go „i nie umieli się zdobyć na dobre słowo dla niego” (Rdz 37, 4). Następnie Józef ma dwa sny, w których objawia mu się przepowiednia, iż będzie sprawował władzę nad swoimi braćmi, co daje im kolejny powód do gniewu. Następnie ojciec Józefa nakazuje mu iść odszukać braci, którzy gdzieś się oddalili. Właśnie w tym momencie historii powinniśmy zacząć zwracać baczną uwagę na szczegóły. Czytamy:
„[Józef] przybył do Sychemu. Gdy błąkał się po polu, spotkał go pewien mąż. A mąż ten zapytał go mówiąc: Czego szukasz? On zaś odpowiedział: Szukam braci moich; powiedz mi, proszę, gdzie oni pasą. A na to ów mąż powiedział: Wyruszyli stąd, bo słyszałem, jak mówili: Pójdziemy do Dotanu!” (Rdz 37, 14-17).Po uzyskaniu tej ważnej informacji Józef udał się do Dotanu. Odnalazł tam swoich braci, którzy wrzucili go do studni, a następnie sprzedali kupcom. W rezultacie Józef trafił do Egiptu. Wszyscy wiemy, jak potoczyła się dalej ta historia: po jakimś czasie Józef zaczął pracować dla faraona, następnie doszło zaś do szeregu zajść, które z czasem doprowadziły do dalszych wydarzeń w historii ludu żydowskiego, włącznie z wyjściem z Egiptu. Z jakiego powodu doszło zaś do tego wszystkiego? Ponieważ opisany wyżej mąż, anonimowy człowiek, odgrywający w całej tej historii kompletnie nieistotną rolę, pomógł Józefowi odnaleźć braci. Jedno proste pytanie, kilka życzliwych słów – i cała historia ludu żydowskiego zmieniła się raz na zawsze.
W naszym codziennym życiu mamy często skłonność sądzić, że powinniśmy być zawsze najlepsi i najdoskonalsi we wszystkim, co robimy. Chcemy wywrzeć możliwie największy wpływ na innych ludzi oraz wprowadzić istotne zmiany na świecie. Niektórzy z nas pragną być sławni, inni chcą być bogaci, wiele osób chce zaś po prostu wykonywać posiadającą sens pracę oraz cieszyć się zdrowiem i szczęściem. Niezależnie od zajmowanej przez nas pozycji zawsze możemy i powinniśmy mierzyć wysoko, możemy też jednak czerpać siłę ze świadomości, że czasem to najprostsze czyny mogą prowadzić do najbardziej znaczących konsekwencji.
Właśnie dlatego etyka żydowska wzywa nas, abyśmy nie skupiali się jedynie na „zmienianiu świata” i na naprawianiu obecnych w naszym społeczeństwie wypaczeń, ale podkreśla również znaczenie drobnych, codziennych szczegółów. Przypomina nam, abyśmy „strzegli naszego języka” gdy mówimy oraz abyśmy dbali o nasze relacje z innymi ludźmi. Mówi nam, że powinniśmy zachowywać w pamięci i błogosławić choćby najkrótsze chwile przepełnione pięknem, jakie przytrafiają się nam w życiu, nakazuje nam też obchodzić cotygodniowe święto, które pozwala nam skupić się na odpoczynku. Koncentrujemy się na wszystkich tych małych uczynkach po to, aby zyskać siłę duchową, która pozwoli nam osiągnąć wielkość. Jeśli zaczniemy od życzliwości, skupimy się na błogosławieństwach i będziemy zwracać uwagę na potrzeby innych, wówczas z pewnością sprawimy, że świat stanie się lepszy. Czyny te mogą wydawać się małe, właśnie od nich zaczyna się jednak współczucie.
Dobrze ujął to rabin Jonathan Sacks:
Prawdy religii są podniosłe, nakazywane przez nią obowiązki są jednak bardzo namacalne. Boga poznajemy raczej poprzez naśladowanie niż przez kontemplację. Wybór nie przebiega pomiędzy „wiarą” a „uczynkami”, gdyż to właśnie poprzez nasze uczynki wyrażamy naszą wiarę i urzeczywistniamy ją w świecie oraz w życiu innych. Etyka żydowska jest orzeźwiająco przyziemna. Daj potrzebującemu to, czego mu brakuje. Jeśli ktoś jest samotny, zaproś go do domu. Jeśli znana ci osoba straciła niedawno kogoś bliskiego, odwiedź ją i nieś jej pocieszenie. Jeśli znasz kogoś, kto stracił pracę, zrób wszystko co w twojej mocy, aby pomóc mu znaleźć nową. Mędrcy nazywają to „naśladowaniem Boga”; poszli nawet o krok dalej, twierdząc, że okazanie gościnności obcemu „ma większą wartość niż otwarcie się na Bożą obecność”. Oto religia w swej najbardziej humanistycznej, ludzkiej postaci.
Bycie dobrym człowiekiem nie musi być dla nas wcale trudnym, ciężkim wyzwaniem. Musimy po prostu zacząć od małych rzeczy i starać się, aby we wszystkim, co robimy, kierować się miłością i współczuciem. Tego najbardziej potrzebuje od nas świat właśnie teraz, gdy zbliża się czas obchodów Chanuki, czas światła pośród ciemności.
Rabin Boris Dolin
Tłum.: Marzena Szymańska-Błotnicka
Leave a Reply