Refleksja nad paraszą Mikec
Historia Józefa jest w pewnym sensie historią merytokracji. Nie można zaprzeczyć, że towarzyszyła mu Opatrzność Boża (albo szczęście, jak niektórzy woleliby powiedzieć), niemniej jednak tekst Tory dostarcza nam wyraźnych dowodów na to, że Józef zapracował sobie na swoją pozycję w Egipcie:
[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]I rzekł Faraon do Josefa: “Skoro oznajmił ci Bóg to wszystko, to niema rozsądnego i mądrego, równego tobie! Ty będziesz nad domem moim, a podług słowa twojego rządzić się będzie cały lud mój; tylko tronem wyższym będę od ciebie.” I rzekł Faraon do Josefa: “Patrz, postanawiam cię nad całą ziemią Micraim!” (Rodzaju 41:39-41, tłum I. Cylkow)[/perfectpullquote]
Faraon uczynił go władcą całego kraju i de facto drugą osobą po nim samym. Używając współczesnego języka: w procesie nominacji Josepha liczyły się jego umiejętności, a nie tożsamość; właściwie można powiedzieć, że został wybrany pomimo swojej tożsamości – starożytni Hebrajczycy w społeczeństwie egipskim w żadnym wypadku nie byli równi Egipcjanom i idea ta jest otwarcie wyrażona w Torze.
Nie twierdzę, że wersety, które właśnie zacytowałem, mówią o jakiejś przyjętej i powszechnie szanowanej normie w społeczeństwie starożytnego Egiptu. W Biblii hebrajskiej jest wiele wersetów, które dowodzą czegoś przeciwnego. Historycznie rzecz biorąc, przez cały okres faraonów (2055-1650 p.n.e.) jedynie bardzo niewielki procent populacji Egiptu posiadał umiejętność czytania i pisania. Elity były na ogół wykształcone i piśmienne, podobnie jak dzieci urzędników państwowych. Ta grupa ludzi nigdy nie stanowiła więcej niż jeden lub dwa procent populacji. Umiejętność czytania i pisania była niezbędna do pracy rządu w społeczeństwie egipskim i dlatego chociaż Egipt był w teorii społeczeństwem merytokratycznym, w praktyce analfabetyzm uniemożliwiał biednym awans społeczny. Merytokracja była znana jako wartość w niektórych innych, filozoficznie wyrafinowanych, kulturach, takich jak starożytna Grecja czy starożytne, średniowieczne i przednowoczesne Chiny: stanowi ona podstawę konfucjańskiej filozofii politycznej, która dominowała w chińskiej kulturze i myśli od czasów starożytnych do początków XX wieku, kiedy to przyjęli najbardziej śmiercionośną formę marksizmu – maoizm – który ma na swoim koncie, wedle różnych szacunków, między 40 a 80 milionów ofiar, które zginęły z powodu głodu, prześladowań, pracy przymusowej i masowych egzekucji.
Merytokracja jest też jedną z podstawowych wartości w judaizmie; wyrażamy jej moralną wersję w drugim akapicie naszej codziennej Sz’ma we’Ahawta. Nie twierdzę, że merytokracja jest doskonałą zasadą społecznego życia i sprawiedliwości. Ma swoje ograniczenia i możliwe, że nasza tradycja jako pierwsza to zauważyła. Z tego m.in. powodu Tora wymienia kilka kategorii ludzi, których nie należy oceniać według ich zasług, ponieważ mogą ich nie mieć: wdowy, sieroty, cudzoziemcy i inne osoby, które z jakichś powodów znalazły się w niekorzystnej sytuacji. Dlatego zawsze trzeba mieć świadomość ograniczeń merytokracji, tego, że nie jest to zasada doskonała i może przynieść niesprawiedliwość.
Jednakże to, co zrobiliśmy w Ameryce (i niektórych innych częściach świata zachodniego) w ciągu ostatnich kilku dziesięcioleci, stanowi w gruncie rzeczy całkowite zniesienie merytokracji, przynajmniej w niektórych sferach naszego życia, na rzecz tożsamości jako decydującego czynnika, a więc zupełne przeciwieństwo tego, co zdają się sugerować cytowane wersety Tory. Jednym z rezultatów tego paradygmatu jest, w mojej opini, to:
[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”” class=”” size=””]Podkreślanie prawa Izraela do „samoobrony” wymazuje kontekst kolonialny i delegitymizuje palestyńskie prawo do oporu i samoobrony, obie zasady zapisane w prawie międzynarodowym. Unieważnia także pokojowe taktyki i kampanie, takie jak BDS oraz nieposłuszeństwo obywatelskie, które Palestyńczycy stosują od dziesięcioleci w celu demontażu otaczającego ich systemu. Solidaryzujemy się z rosnącym chórem głosów w amerykańskich mediach, na uniwersytetach, z aktywistami i ruchami społecznymi, a także z postępowymi przywódcami politycznymi w rządzie USA. Wraz z nimi żądamy zaprzestania długotrwałego wsparcia wojskowego, gospodarczego i dyplomatycznego Stanów Zjednoczonych dla niekontrolowanej izraelskiej przemocy wobec Palestyny. Jesteśmy pod wrażeniem palestyńskiej walki przeciwstawiającej się brutalnej okupacji, wysiedleniom, wymazaniu i ekspansji izraelskiego kolonializmu osadniczego. Jako wykładowcy instytucji oddanej zasadom sprawiedliwości społecznej i doskonałości akademickiej, szczególnie ci z nas, którzy studiują i nauczają o Bliskim Wschodzie i rasizmie, popieramy wezwania do działania wyrażone w programie “Palestine and Praxis”.[/perfectpullquote]
Powyższy akapit pochodzi z listu otwartego „Solidaryzujemy się z narodem palestyńskim” wydanego przez Uniwersytet Rutgersa, który w rankingu uniwersytetów amerykańskich zajmuje 40 miejsce, w światowym – 50. List został napisany przez profesora zwyczajnego i dyrektora Centrum Bezpieczeństwa, Rasy i Praw tej uczelni. Pod listem podpisało się 185 spośród jej profesorów, dosłownie ze wszystkich wydziałów, w tym z Historii oraz Nauk Politycznych (!).
Powtórzę początek: prawo Izraela do „samoobrony” wymazuje kontekst kolonialny i delegitymizuje palestyńskie prawo do oporu i samoobrony. Izrael, Państwo Żydowskie, jest brutalnym, osadniczym państwem kolonialnym, które w zasadzie nie ma prawa istnieć. Nie ma tutaj nawet śladu jakiejkolwiek wiedzy na temat historii regionu lub obecnej sytuacji politycznej. To całkowite bankructwo intelektualne i moralne. Osoby, które podpisały ten list, są po prostu niekompetentne, zarówno intelektualnie, jak i moralnie. Ktoś może użyć kontrargumentu, że muszą być w czymś kompetentni; w końcu są profesorami uniwersyteckimi. Ja natomiast twierdzę, że kompetentni ludzie nie formułują ostatecznych stwierdzeń na tematy, o których nie mają pojęcia, co oznacza, na przykład, że nie podpisują takich listów.
Przypuszczam, że słyszeliście ostatnie przesłuchania w Kongresie USA trzech prezydentów uniwersytetów Ivy League, i ich odmowy potępienia nawoływań do ludobójstwa narodu żydowskiego. Prawdopodobnie słyszeliście o Russellu Rickfordzie, profesorze historii na Uniwersytecie Cornell, który powiedział, że masowy mord popełniony przez Hamas 7 października był „ekscytujący” i „energetyzujący”. To wszystko to tylko wierzchołek góry lodowej. Zaledwie kilka tygodni przed ową masakrą odbył się na Uniwersytecie w Pensylwanii Festiwal Literatury na rzecz Praw Palestyny; w wydarzeniu wziął udział Marc Lamont Hill, który został zwolniony z CNN za nawoływanie do zniszczenia Państwa Izrael. Był wśród nich członek palestyńskiego ruchu młodzieżowego, który współpracował z palestyńskimi terrorystami, a także Roger Waters, kompletnie obłąkany antysemita, były wokalista Pink Floyd, znany z publicznego używania antyżydowskich obelg, profanujący pamięć Anny Frank, przebierający się za nazistę i puszczający balony w kształcie świń z namalowaną gwiazdą Dawida na wielu swoich koncertach. Dlaczego, do cholery, mieliby gościć kogoś takiego na kampusach uniwersyteckich?
To nie tylko antysemityzm i nienawiść. Wszystko to wynika głęboko z ponurej ignorancji, intelektualnego lenistwa i zdeprawowanego relatywizmu moralnego aktywnie promowanego w wielu instytucjach edukacyjnych w Ameryce. Jest to wynik dziesięcioleci prania mózgów i zgnilizny moralnej w tych instytucjach, które doprowadziły do przyjmowania dotacji finansowych od skorumpowanych sponsorów z krajów, które są wrogami USA i ogólnie Zachodu. Kto jest temu winien? Przede wszystkim – niekompetentne przywództwo, niekompetentni nauczyciele i profesorowie z bardzo słabą oceną sytuacji.
Ta mieszanina ignorancji, intelektualnego zepsucia i relatywizmu moralnego nas zabije. Edukacja jest podstawową wartością w judaizmie, podobnie jak praworządność. Musimy coś z tym zrobić. Możemy mieć różne opinie na temat przyczyn tej sytuacji, ale z pewnością wszyscy możemy się zgodzić, że coś jest głęboko nie tak ze współczesnym amerykańskim (i zachodnim) środowiskiem akademickim. Nie jestem w stanie powiedzieć Ci, co dokładnie masz zrobić. Jestem tylko rabinem. Moją rolą jest zakotwiczenie naszych działań w Torze oraz w naszej tradycji, aby zapewnić moralne i intelektualne wsparcie dla naszych działań w tej kwestii. Wzywam zatem, abyśmy uczynili wszystko, co w naszej mocy, aby przyczynić się do głębokiej reformy tych instytucji edukacyjnych lub powstania nowych, alternatywnych, które zapewnią młodym pokoleniom należytą edukację, we wszystkich dziedzinach. Właściwie nie mamy w tej kwestii wyboru, musimy naprawić ten system, w przeciwnym razie nasze życie będzie dryfować w kierunku czegoś, co ostatecznie stanie się nie do zniesienia. Jak wielokrotnie powtarzała jedna z moich mentorek, Barbara Spectre: Największym bałwochwalstwem jest akceptacja świata takim, jaki jest. Nasza tradycja zasadniczo uczy nas wybierać życie, ale także zasadniczo instruuje nas, aby uwznioślać je z użyciem wszystkich wartości i środków, jakie mamy w dyspozycji. Ta koncepcja filozoficzna leży u podstaw, jak sądzę, wszelkich żydowskich nauk moralnych i właściwie nie pozostawia nam innego wyboru niż odwieczne dążenie do uczynienia świata lepszym, na przekór wszelkim przeciwnościom losu.
Szabat szalom!
Rabin Mirski
Leave a Reply